tag:blogger.com,1999:blog-46076634409713506852024-02-21T20:52:49.021-08:00Grow up, LouisFayhttp://www.blogger.com/profile/17746790654453459622noreply@blogger.comBlogger9125tag:blogger.com,1999:blog-4607663440971350685.post-41931109602092645512016-01-12T11:07:00.001-08:002016-01-12T11:07:26.561-08:00Powrót autorki marnotrawnej<div style="text-align: center;">
<i>Hello... It's me!</i></div>
<div style="text-align: center;">
Huh... A tak serio to nie wiem do końca czego się spodziewałam. Nie wiem do tego stopnia, że sama wchodziłem na ten blog sprawdzając, czy coś samo się nie napisało.</div>
<div style="text-align: center;">
Nie będę przepraszać, choć zawaliłam. </div>
<div style="text-align: center;">
Ale tez nie skłamię jeśli powiem że nie miałam czasu.</div>
<div style="text-align: center;">
Od ostatniego rozdziału nie napisałam nic. Zupełnie nic. Ani linijki.</div>
<div style="text-align: center;">
Ale jeśli dalej tu jesteście pomimo mojej serii porażek z systematyczniścią to zostawcie komentarz.</div>
<div style="text-align: center;">
Kropkę, zwykle czytam, albo hello jeśli nasłuchaliście się Adele tyle co ja.</div>
<div style="text-align: center;">
A jeśli będzie dla kogo, to rozdział zatytułowany <i>Potęga Beyonce - czyli gorączka przedkoncertowej nocy </i>pojawi się w drugim tygodniu ferii.</div>
<div style="text-align: center;">
W pierwszym chodzę do szkoły na chemię ale takie życie w LO V.</div>
Fayhttp://www.blogger.com/profile/17746790654453459622noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-4607663440971350685.post-467647685217104592015-08-21T16:02:00.002-07:002015-08-21T16:03:06.611-07:00Rozdział 7<div style="text-align: center;">
<span style="text-align: left;"><i> <b>W poprzednim rozdziale:</b> Louis i Jade próbując dostać się na koncert do LA po tym jak pomylili samoloty utknęli z hipisami i teraz razem próbują się jakoś z tego wydostać, ale z pracy zespołowej nici, bo Jade nazwała Louisa "bogatym sukinsynem", a on ją "nic nie wartą dziewuchą". W ogóle to wciąż nie kumam jak można wsiąść do samolotu, mają kupiony bilet na inny, nie sprawdzają tego, czy co? Niall, Perrie i Zayn ruszyli im na pomoc, ale sami potrzebują pomocy bo utknęli na jakimś zadupiu. Na szczęście z misją ratunkową ruszyła cała reszta wraz z menadżerem dziewczyn, co skończyło się misją ratunkową dla pogotowia, bo Zayn oberwał pogrzebaczem i teraz z cynicznego dupka stał się rozkapryszonym dzieciakiem. Kiedy w końcu wszyscy przestali ratować siebie nawzajem, okazało się, że Louis i Jade uratowali się sami, jedyny problem, że się przy tym naćpali i nikt nie wie co będzie z koncertem One Direction. Serio to teraz powinni raczej nazywać się No Direction. I to właśnie przegapiliście w ostatnim rozdziale!</i></span><br />
<span style="text-align: left;"><br /></span>
<span style="font-family: Harrington;"><span style="font-size: 29.3333339691162px; line-height: 33.7333335876465px;"><b>W słuzbie małego sabotazu - czyli jak przeprowadzic kontratak nawet kiedy uprzednio nikt Cie nie zaatakował</b></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc"><img alt="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" title="" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
- I co wyście najlepszego zrobiły? - Andy niemalże rwał sobie włosy z głowy, kiedy wezwał nas do swojego gabinetu. - Wiecie, że przez wasze sprzeczki mamy już jeden koncert odwołany i co?! Dalej tylko kłótnie wam w głowach! Nie możecie choć raz się opanować i dać tym biednym chłopakom spokój?</div>
<div style="text-align: left;">
- Biednym? - nie chciało mi się dowierzać. - Pfff... Bogate sukinsyny. </div>
<div style="text-align: left;">
- Naprawdę podziwiam Thirlwall, że masz jeszcze coś do powiedzenia po tym co ostatnio odwaliłaś przyprowadzając przed koncertem naćpanego Tomlinsona i swoje zwłoki w nie lepszym stanie!</div>
<div style="text-align: left;">
Od wspomnianej powyżej akcji mijał właśnie drugi dzień, jednak chyba wszyscy starali się, żebym nie zapomniała o tym do końca życia. Koncert oczywiście został odwołany, pieniądze za bilety zwrócone, a One Direction dostali status <i>rozkapryszonych gwiazdeczek odwołujących co chcą i kiedy chcą</i> w niemalże wszystkich gazetach plotkarskich. No cóż przynajmniej ten jeden raz brukowce nie dużo się myliły - rozkapryszeni do oni są bardziej od nas, a przypominam, że to my jesteśmy kobietami! Na szczęście ogólna fala krytyki ominęła Little Mix - bo w końcu kto się przejmuje jakimś tam supportem, którego nawet nikt nie zna? No cóż, przynajmniej raz w życiu nasze pozostanie w cieniu na coś się przydało. </div>
<div style="text-align: left;">
Wracając do tematu, nasz menadżer nie miał się ostatnimi czasy najlepiej. Paul, na którego głowę zwaliło się podtrzymanie kariery chłopaków i przepraszanie wszystkich za odwołanie koncertu z niewyjaśnionych przyczyn to właśnie Andy'ego obwiniał o mnie i Louisa - a raczej o nasz brak. No, a nasz kochany menadżer, jako że One Direction są sławni, bogaci i zawsze niewinni o wszystko obwiniał nas. Tym sposobem i poprzez kilka sytuacji, przez które każdej kobiecie zagotowałaby się krew w żyłach trafiłyśmy na przysłowiowy dywanik i teraz niczym skazańcy w kolejce na szafot, czekałyśmy na werdykt.<br />
- Nie dość, że wszystko się wali po waszym ostatnim wybryku, to jeszcze dziś musiało się skończyć z pokaleczonymi palcami, nadwyrężoną szyją, zadławieniem i Bóg wie czym jeszcze! Macie jakieś usprawiedliwienie? - dorzucił jadowicie na końcu.<br />
- Ups... - szepnęłam cicho.<br />
- Eee-eee - dodała Leight kręcąc głową.<br />
- Bang. - Perrie przystawiła sobie pistolet z palców do głowy i udała, że pociąga za spust. <br />
- Ciach - mruknęła Jesy.<br />
- Bang. - powtórzyła Pezz, tym razem puszczając nam oczko.<br />
- Ups. - dodałam teraz głośniej, w lot łapiąc o co chodzi mojej przyjaciółce.<br />
- Eee-ee. - Leight pokręciła głową z szatańskim uśmiechem.<br />
- Ciach!<br />
- Bang!<br />
- Ups!<br />
- Eee-e!<br />
- Ciach<br />
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Zasłużył sobie i ma za swoje,</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">uwierzcie mi, sam tego chciał...</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">I jestem pewna, na moim miejscu</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Każdy postąpił by tak jak ja!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Perrie swoim mocnym głosem zaczęła śpiewać, a my znów po kolei powtórzyłyśmy sekwencję dziwnych dźwięków:</div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Bang!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Ups!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Eee!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Ciach!</a></i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Kojarzycie jak ludzie mają takie wkurzające nawyki? Harry Styles jest tego doskonałym przykładem! - Perrie teatralnie machnęła rękami. - Harry bardzo lubi... żuć gumę! A, właśnie może nie tyle żuć, co strzelać balonami. Bang, bang... Bang! No, ale w każdym razie wracam sobie dzisiaj do hotelu, zmęczona po próbie, zmordowana, jedyne o czym marzę to cisza i spokój... A co robi Styles? Leży, rozwalony na kanapie, chleje colę i żuje! Nie do końca żuje - strzela tymi swoimi balonami! I tak sobie pomyślałam - a strzel mi tym balonem jeszcze raz. No i strzelił. I wiecie co? - tu rozejrzała się po twarzach nas wszystkich, patrząc, czy uważnie słuchamy. - Złapałam za walający się pasek do spodni i też sobie postrzelałam. </div>
<div style="text-align: left;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc"><br /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Zasłużył sobie, to jego wina</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Bo prowokował mnie od lat.</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Przeżyłam piekło i jestem pewna,</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">każdy postąpił by tak jak ja!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Tym razem do śpiewania dołączyłyśmy wszystkie, a później głos zabrałam ja, kokieteryjnie odgarniając włosy na jedną stronę.</div>
<div style="text-align: left;">
<i>- </i>Poznaliśmy się z Louisem w centrum handlowym, jeszcze przed trasą. Oh, od razu między nami zaiskrzyło - zażartowałam udając roztrzęsiony ton zakochanej dziewczynki - Powiedział mi, że jest bardzo samotny, a ja miałam akurat ochotę wsiąść do zupełnie innego samolotu niż powinnam. Więc, wyruszyliśmy razem i było jak w bajce... Zawsze kiedy woła że jest spragniony, przynoszę mu jakiś napój jako przedstawiciel społecznych nizin... Więc dzisiejszego ranka przygotowałam specjalny koktail. Był zachwycony... ale nie wiedziałam, że ma alergię na ocet. - dodałam niewinnie, mrugając kilkakrotnie powiekami. - Ups...</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Oni się mylą!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Jestem niewinna!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Uwierzcie mi, sam tego chciał.</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Kto by wytrzymał z takim łajdakiem,</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">każdego w końcu by trafił szlag!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Rozumiem się z Zaynem Malikiem bradziej, niż możecie sobie to wyobrazić - teraz płaczliwym tonem zaczęła Leigh. - Jest prawdziwym artystą - wrażliwym malarzem, estetą - zaczęła wymieniać, wyśmiewając się z grafitti, które mulat tworzy w ramach swojej sztuki. - To wcale nie tak, że kiedy wszedłeś do pokoju zaciskałam palce na jego szyi. Pokłóciliśmy się o odmienne poglądy estetyczne w malarstwie. Jego pociągało graffiti, a mnie... martwa natura.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Mają za swoje i nie żałuję,</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">ktoś musiał im te lekcję daaać!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Nic nie zrobiłam, a jeśli nawet</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">to ucierpiałam najbardziej ja!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Może i to zrobiłam, lecz to nie zbrodnia</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Powinni sądzić ich, nie mnie!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Zniewaga zniewagą,</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">musi być kara!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Czy postąpiłam naprawdę źle? </a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Jak wiecie jestem na diecie, więc nie jadam z wami kolacji, tylko serwuję sobie dietetyczne sałatki i to nie później niż szósta wieczorem. - nadszedł czas na Jesy, która ułożyła ręce na biodrach - W każdym razie stoję sobie w kuchni i przygotowuję warzywa na sałatkę. Ciach, ciach, ciach marchewka, sałata, seler, pietruszka. Nagle, wpada Horan i z łapami do miski, do mojej kolacji. Płakałam, błagałam, by wszystkie nie wyżerał, a on dalej jadł. Musiałam coś zrobić. No to go pociachałam po paluchach!</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Bo to był cham, cham, cham, cham</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Zwyczajny cham, cham, cham, cham!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Mają za swoje!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">I nie żałuję!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Ktoś musiał im te lekcję daaac!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc"> Nic nie zrobiłam, a jeśli nawet</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">to ucierpiałam najbardziej ja!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Zasłużył sobie, to jego wina!</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Uwierzcie mi, sam tego chciał...</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Przeżyłam piekło i jestem pewna,</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">każdy postąpiłby tak jak ja! </a></i><br />
<i><br /></i></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- No i strzelił mi tą gumą jeszcze raz!</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie wiedziałam, że ma alergię na ocet!</div>
<div style="text-align: left;">
- I go pociachałam!</div>
<div style="text-align: left;">
- Pokłóciliśmy się z powodu odmiennych poglądów estetycznych!</div>
<div style="text-align: left;">
Andy mający już dosyć naszych śpiewów i bezsensownych tłumaczeń próbował wypchnąć nasz z gabinetu, jednak my wciąż wydzierałyśmy się jedna przez drugą. I muszę przyznać, że sprawiało nam to niemałą satysfakcję. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">Każdy postąpiłby tak jak...</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc">...JAAAAAA! </a></i></div>
<div style="text-align: left;">
<br />
Piosenka urwała się wraz z trzaśnięciem za nami drzwiami, ale mogę się założyć, że Andy zdążył jeszcze usłyszeć nasz śmiech.<br />
<br style="background-color: #35597b; color: white; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.2000007629395px;" />
<div style="background-color: #35597b; color: white; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.2000007629395px; text-align: center;">
_________________________________________________</div>
<div style="background-color: #35597b; color: white; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.2000007629395px; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="background-color: #35597b; color: white; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.2000007629395px; text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22pt; line-height: 33.7333335876465px;"> </span></b><img alt="https://www.youtube.com/watch?v=jHRpWQOqe14&spfreload=10" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" style="-webkit-box-shadow: rgba(0, 0, 0, 0.2) 0px 0px 0px; background: transparent; border-radius: 0px; border: 1px solid transparent; box-shadow: rgba(0, 0, 0, 0.2) 0px 0px 0px; padding: 8px;" title="" /></div>
<div style="background-color: #35597b; color: white; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.2000007629395px; text-align: left;">
- Muzyka! Pokażcie na co was stać! Pięć, sześć, siedem, osiem! - dość niska, ale za to niezwykle szczupła blondynka klaskała w ręce wraz z odliczaniem. I wyglądało na to, że oczekiwała od nas tańczenia.<br />
- Witajcie w show-biznesie. To są podstawy tańca, a nazywam się Terri Cotillard i jeśli po rozgrzewce, którą mieliście sobie zafundować przed moim przyjściem wasze ciała nie są jeszcze dostatecznie zdeformowane, to znaczy, że za mało się staracie. - mówiła spokojnie, ale jej ton był stanowczy. Od razu zorientowałam się, że jest jedną z tych osób, które potrafią na swoich zajęciach utrzymać absolutną ciszę bez podnoszenia głosu. Pomimo swego nikłego wzrostu i młodego wieku, bo była starsza od nas najwyżej o kilka lat i byłam pewna, że jeszcze nie stuknęła jej trzydziestka, to dało się wyczuć emanującą z niej grozę, gdy przechadzała się po sali, opierając o swój kark długą, czarną laskę balansującą na jej ramionach i przytrzymywaną przez nią za dwa końce. - Bądźmy szczerzy, najwyżej trójka z was ma szanse utrzymać się na szczycie i zostać kimś więcej niż gwiazdą jednego przeboju. Co do pozostałych... dzięki, że opłacacie czynsz za mój apartament w Nowym Yorku.<br />
Wracając jednak do podstaw, jak zapewne zdążyliście się zorientować nie mogliśmy mieć prób przed pierwszym koncertem, bo na niego nie zdążyliśmy. A okazało się, że dawać koncert jest o wiele trudniej niż myślałam. Nie tylko wychodzisz i śpiewasz, ale także musisz mieć przygotowaną choreografię i inne takie bzdety. I właśnie tym sposobem wylądowaliśmy na zajęciach z podstaw tańca z naszą panią choreograf. <i>Wylądowaliśmy </i>a nie <i>wylądowałyśmy </i>ponieważ - o zgrozo! - swoją obecnością zaszczyciło nas także całe One Direction. No i oczywiście niewielka grupa tancerzy, która miała nam towarzyszyć podczas występów.<br />
Wciąż nie do końca wiedziałam, co mam robić, a widząc zdezorientowane miny dziewczyn wywnioskowałam, że one także wahają się, co z sobą począć. Z lekką paniką, bo laska, którą bawiła się Terri wyglądała jakby była po przejściach z czego wywnioskowałam, że parę razy komuś nią przywaliła spojrzałam na chłopaków, ale widocznie oni też właśnie zapoznali się z panią choreograf bo stali jak słupy. Wspominała coś o rozgrzewce, prawda? Szkoda tylko, że ledwo zdążyliśmy przed nią - cóż, nie moja wina, że spędziłam piętnaście minut na kłóceniu się ze Stylesem kto pierwszy wejdzie do windy. Rozumiem, że ma długie włosy i zniewieściałą twarz, ale to w końcu ja jestem kobietą, prawda?<br />
Postanowiłam więc robić to, co Perrie, która ruszyła za tancerzami. Byli oni chyba już obeznani z zajęciami Terri i teraz przemierzali salę z gracją po ukosie, wykonując podskoki i piruety. Jesy i Leight także się dołączyły, a po chwili wykonując dziwne, nieskoordynowane ruchy niczym zombie obudzone ze stu letniego snu do tańca ruszyli chłopacy. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to nie jest ich pierwsza trasa koncertowa. Tamtą chyba wykonali śpiewając na siedząco.<br />
- Hej, jak masz na imię? - Terri odciągnęła moją uwagę od chłopaków zwracając się do Jesy przyjaznym tonem. Jednak już po chwili cała dobroć miała wyparować jakby nigdy jej nie było i szybko się o tym przekonaliśmy.<br />
- Jesy - wyszeptała moja przyjaciółka, ale Terri tylko pokręciła głową.<br />
- Nie. - powiedziała dobrodusznym głosem. - Nie, twoje imię to Lusi-jeść-musi. I od dzisiaj jesz tylko wafle ryżowe. Ewentualnie środki przeczyszczające. - dodała po chwili zastanowienia, a natrafiając na błagającą o litość minę Jesy wzruszyła tylko ramionami. - Albo odcinasz sobie po kawałku każdego z półdupków, bo jakoś musisz zrzucić parę kilo. Wyżej! - dorzuciła wytykając mi zbyt niskie wymachy nogą.<br />
Myślałam, że to najchłodniejsze przywitanie jakie mogliśmy otrzymać od jakiegokolwiek choreografa, ale myliłam się. Terri dopiero się rozkręcała. Nie zdążyła jeszcze na dobre odejść od Jesy, a już jej uwagę przykuło coś innego, co wyraźnie zakłócało jej zajęcia.<br />
- Ej ty, lokowaty. - warknęła na Harry'ego, a po jej pseudo-miłym tonie nie pozostało ani śladu. Dźgnęła go palcem w klatkę piersiową, która w gruncie rzeczy była miejscem gdzie sięgały jej oczy przy dość sporym wzroście Stylesa. - Bawi cię moja rozmowa z Lucy, przepraszam Lusi-jeść-musi? - w tym momencie spojrzała ostentacyjnie na Jesy, a Harry tylko zachichotał, czym automatycznie z powrotem przyciągnął jej gniew. - Bawi cię. A więc wiedz, że na moich zajęciach wszyscy są równi, więc patrząc na was możemy uznać, że jesteście tak samo beznadziejni, Mopie. I na następnym razem kup sobie jakieś spinki, żeby te kłaki nie leciały ci do włosów, bo osobiście umyję nimi podłogę w tej sali. Twoje żałosne piruety i zadzieranie nosa naprawdę strasznie mnie wpieniają. - podsumowała, zataczając półobrót laską i z głuchym odgłosem uderzając nią o podłogę.<br />
- Skoro już niby jesteście tu po to, żeby się czegoś nauczyć, to dam wam tę samą lekcję, jaką przed chwilą dostała Lusi-jeść-musi i Mop - nie mam ochoty tracić ani czasu na uczenie się waszych imion. A skoro tak to od dzisiaj nazywacie się...<br />
- Mulat numer jeden! - wskazała palcem na Zayna.<br />
- Inny mulat! - ryknęła, kiedy przyszła kolej na Leigh.<br />
- Plastuś! - to <i>nowe imię </i>powędrowało do Nialla.<br />
- Tyłkowy podbródek - kiedy Terri nazwała tak Louisa, myślałam że wybuchnę śmiechem, ale mając w pamięci Harry'ego jakoś się opanowałam. W końcu zawsze może być gorzej, bo do mnie jeszcze nie doszła.<br />
- Poduszki powietrzne - rzuca kiedy zjeżdża wzrokiem na biust Perrie.<br />
- Niema Barbra Streisland - kiedy nadaje mi ksywkę charakterystycznie stuka się po nosie, żebym wiedziała, że wcale nie porównała mnie do niej ze względu na umiejętności wokalne.<br />
- Żabie usta - trafiają w końcu do Liama, po czym rozzłoszczona Terri ponownie klaszcze w dłonie. - A teraz do roboty, bo jesteście do niczego! A w ogóle to kto wam pozwolił przestać?!<br />
<br style="background-color: #35597b; color: white; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.2000007629395px;" />
<div style="background-color: #35597b; color: white; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.2000007629395px; text-align: center;">
_________________________________________________<br />
<br /></div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zmordowane, umęczone, zakatowane i umierające wypadłyśmy na hotelowy korytarz jakbyśmy właśnie pokonały co najmniej tysiąc schodów w celu znalezienia się tutaj - choć prawda wyglądała tak, że wjechałyśmy tu windą. Zajęcia z panną Terri Cotillard wycisnęły z nas siódme poty. To, co podczas naszej przygody z X-fator było nazywane próbami ani trochę nie przypominało naszych nowych zajęć tanecznych, a przypomnę, że według Terri to <i>podstawy</i> tańca. Cóż, kobita daje wycisk i w dodatku naprawdę nie ma pamięci do imion - nie pamiętała nawet przezwisk, które sama nam nadała i w ciągu jednych zajęć od Barbry przeszłam do Nochala, Tańczącej Ciastoliny i Sparaliżowanej od szyi w dół. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Pozostawiając nieprzyjemny temat Terri i jej metod nauczania za sobą napomknę tylko, że na czas pobytu w LA zostało dla nas wynajęte całe piętro hotelowe i choć z początku nie chciałam przyjąć do wiadomości, że mamy pokoje na jednym poziomie z tymi kierunkowymi przydupasami to w gruncie rzeczy nie jest źle - głównie dlatego, że prawie cały wolny czas spędzają oni gdzieś... zresztą nawet nie chcę wiedzieć gdzie. Tym samym, jako że wszystkie mamy osobne pokoje zgodnie wpakowałyśmy się do mojego, gdzie ległyśmy na łóżku.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Mam zakwasy w mięśniach, o których istnieniu nie miałam pojęcia. - jęczała Pezz - Czy można mieć zakwasy na nosie?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Nie wiem, Cycolino - odgryzłam się, bo wiedziałam, że aluzja do nosa była skierowana w moją stronę, a Perrie skrzywiła się. W ciąż nie mogła przeżyć, że kiedy Terri postanowiła, że podczas wykonywania "Wings" wykonamy podrzut Leigh ustawiła ją jako osobę asekurującą, usprawiedliwiła się tym, że: <i>"Kiedy inny mulat zwali się, bo coś skopiecie, a coś skopiecie na pewno to przynajmniej twoje worki z piaskiem uchronią ją przed kontuzją."</i>. Tak więc zarobiłam od Pezz kopniaka, który zwalił mnie z łóżka, na którym i tak dalej było za dużo osób. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Och proszę, ściągnijcie mi buty. Moje stopy... One płoną! - jęczała Leight, więc podniosłam się z podłogi do pozycji klęczącej i pociągnęłam za but mulatki, który nierozwiązany zszedł z jej stopy z lekkim trudem, a nagłość tego wydarzenia odrzuciła mnie do tyłu, więc z powtorem wylądowałam na łopatkach przyciśnięta do zimnej podłogi.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Śmierdzą mi skarpetki. - stwierdziła równie bezbarwnym tonem, wpatrując się tępo w swojego jednego buta. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Fuuu! - ryknęła Jesy podpierając się plecami o ścianę, równocześnie odpychając obiema nogami Leigh tak, że mulatka spadła po przeciwnej stronie łóżka niż ja. - Pod prysznic Pinnock! - krzyknęła rozbawionym głosem, ale z podłogi odpowiedziało jej tylko całkowicie wyprane z życia i niewyraźne: <i>Płoną. Moje stopy, one płoną.</i> co znaczyło, że mulatka leży twarzą do ziemi. No i oczywiście, że szybko się nie ruszy.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nasz wspólny śmiech - wyłączając mulatkę, która wciąż jęczała do podłogi - przerwało nagłe machnięcie ręką Jesy, która przyłożyła palec do ust i wskazała głową na drzwi. Zamilkłyśmy i popatrzyłyśmy w tamtym kierunku, by po chwili przechodząc nad zwłokami Leigh na palcach dojść do drzwi i przystawić do nich uszy. Okazało się, że nie było to potrzebne. bo po chwili odskoczyłyśmy ze skrzywieniem, bo przeraźliwy łomot odbił się echem po korytarzu. Kucnęłyśmy w kółku i nawet Leigh podniosła głowę w zaniepokojeniu. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- To na pewno włamywacze. - wyrwało mi się. - W końcu kto by nie chciał obrabować tych bogatych sukinsynów?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Dziewczyny tylko pokiwały głowami ze zrozumieniem na twarzy.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Musimy coś zrobić zanim dojdą tutaj. - dodała Jesy, co spotkało się z ponownym pokiwaniem z naszej strony.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Idę tam. - oznajmiła Leigh uderzając płasko otwartą dłonią w podłogę, aż podskoczyłyśmy.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Ja też. - dodałam bez zastanowienia. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Weźcie chociaż to! - zerwała się Perrie. wyciągając spod łóżka czarny kij baseballowy. Swoją drogą, to skąd do cholery on się wziął pod moim łóżkiem?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Dobra! - chwyciłam mocno za kij. - Wezmę to i dam radę! Widziałam <i>Bonda </i>i <i>Mission Impossible</i> tyle razy, że na pewno dam radę!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- I <i>Godziny szczytu</i>! - dorzuciła Pezz, klepiąc mnie motywująco w ramię. - Nie zapominaj o <i>Godzinach szczytu</i>.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Właśnie! - zakrzyknęłam bardziej po to, by dodać sobie samej odwagi, niż po to by być lepiej słyszalna - Wezmę ten kij, pójdę tam i jeśli ten gad tknie mnie chociaż jednym palcem, to wgniotę mu jądra!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Dziewczyny udzieliły mi aprobaty bojowym okrzykiem i wypadłyśmy na korytarz. Jednak po chwili grupa, na której czele biegłam ja, dzierżąc w ręku kij baseballowy stanęła jak wryta. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Mówię Ci, zszedłem tam na dół i proszę o dżin z tonikiem, a ona do mnie: <i>Proszę o dowód osobisty. </i>Że co, proszę? Nie noszę przy sobie dowodu osobistego, ludzie powinni wiedzieć kim jestem! - opowiadał Zayn Malik z takim przejęciem, że mogę się założyć, że gdyby miał trochę dłuższe włosy. to zacząłby nawijać je sobie na palec jak stereotypowa sucz z filmu dla nastolatków. Niemniej jednak zdziwił mnie fakt, że mówił to do Louisa, który klęcząc ustawiał wzdłuż szerokości korytarza wiadra do płukania mopów niczym małą tamę przeciwpowodziową. Dopiero po chwili za ich plecami zauważyłam otwarty schowek sprzątaczek, z którego reszta z nich wynosiła miotły i mopy, które podawali koordynatorowi całej akcji - Louisowi. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Co do cholery tu się dzieje? - wyręczyła mnie Jesy, która pierwsza otrząsnęła się z szoku po tym, co właśnie zobaczyłyśmy. W tym samym momencie Liam nachylił się nad tym dziwnym ogrodzeniem i wyrwał mi, stojącej ciąż w osłupieniu kij baseballowy po czym przyłączy go to tej przedziwnej, ledwo stojącej konstrukcji. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Odgradzamy się od was. - mruknął pod nosem Louis, prostując równocześnie jedną z krzywo położonych mioteł.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Nie chcemy się zarazić przeciętnością. - pokręcił głową z udawanym współczuciem Harry, po czym ostentacyjnie równocześnie z Zaynem otrzepali swoje ramiona z niewidzialnego kurzu. Tego było już za wiele.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Chyba jaja se robicie. - pierwsza wybuchła Perrie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Jaja to ty przemycasz w staniku. - odgryzł się Louis, wrednie nawiązując do lekcji tańca. - I to najwyraźniej strusie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W tym momencie musiałam przytrzymać Pezz bo doszłoby do rękoczynów. A niecały miesiąc temu to ona próbowała mnie uspokoić w centrum handlowym. Jak ludzie się zmieniają.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Słuchaj no, Dupobrodo bo powie to tylko raz. - wkroczyłam do akcji, puszczając Perrie, która wywinęła orła na podłogę. - Chętnie nie będę oglądać waszych snobistycznych mord, co może zagwarantować mi to odgrodzenie, ale chyba ten tyłek na twoje twarzy nie pozwala ci dobrze widzieć, bo nasza połowa jest mniejsza! - zakończyłam łapiąc obiema rękami za kij od szczotki, którą trzymał Louis i popychając go, przesuwając przy tym granicę na naszą korzyść.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Jak zapewne powinnaś wiedzieć, jeśli skończyłaś liceum połowy są równe, więc wasza nie może być mniejsza. - warkną Louis przesuwając mnie z powrotem do tyłu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Kiedy mówię, że nasz jest mniejsza, to jest mniejsza! - znów naparłam na szczotkę.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Połowy są <i>zawsze </i>równe! - Louis także nie odpuszczał.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Czując, że Tomlinson jednak jest silniejszy, nawet jeśli nie oglądał tyle razy <i>Godzin szczytu</i> co ja, postanowiłam odpuścić. Kiedy chłopak wciąż pchał z zaskoczenia puściłam kij i szybko odsunęłam się na bok, co skutkowało piękną glebą Louisa, który przy upadku wyrąbał dziurę w swojej i tak ledwo stojącej tamie przeciwpowodziowej z wiader.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Cóż możecie sobie mieć większą część, bo widocznie połowa to za mało żebyście zmieścili swoje ego! Dziewczyny, idziemy! - odwróciłam się i by odejść z honorem ostentacyjnie podeptałam zwłoki Tomlinsona zagracające podłogę. Leigh na odchodne wyrwała z ogrodzenia nasz kij basebollowy co skutkowało zawaleniem się konstrukcji. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Miłego wykonywania prac pospólstwa! - rzuciła Pezz. Bam! I tak właśnie odchodzi się z hukiem!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Odeszłyśmy więc bez odwracania się za siebie, z dumnie wyprostowanymi plecami emanującymi świętym oburzeniem, w jednym bucie i przetartej skarpetce - w przypadku Leigh i z kijem baseballowym przerzuconym przez ramię - także w przypadku Leigh. Chyba muszę z nią pogadać odnośnie jej wizerunku na tle grupy. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jednak kiedy tylko przeszłyśmy przez próg mojego pokoju - do którego swoją drogą znowu wparowałyśmy we czwórkę lekceważąc nasze oddzielne zakwaterowanie - odwróciłam drzwi i zaczęłam wydawać polecenia. Czas na zemstę!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Leigh, zamknij drzwi! - zaczęłam od najprostszej komendy, jednak już tu rozpoczęły się kłopoty.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Ale ja nie wiem jak! - spanikowana mulatka zaczęła na to wymachiwać nerwowo rękami, więc Pezz z westchnieniem zatrzasnęła drzwi i przekręciła szybko klucz.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Czas pokazać naszym chłopaczkom, że tym razem obrali zły kierunek. - zakpiłam z nazwy ich zespołu. - Bo pociąg Jade Thirlwall's Exspress ma tylko jeden... horror.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Pociąg... zaraz, zaraz rozjedziemy ich pociągiem? - Jesy zmarszczyła brwi. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Przywiążmy ich do torów! - zakrzyknęła Pezz, a razem z nią rozległy się okrzyki poparcia Jesy i Leigh.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Stop. - pokręciłam głową z niedowierzaniem i starałam się uspokoić dziewczyny z euforii, po tym jak Leigh zakrzyknęła: <i>Ja chcę prowadzić pociąg! </i>- Stop! Nie będziemy nikogo rozjeżdżać to nielegalne. A poza tym to była metafora!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Aaaaaa.... - westchnienie zrozumienia dziewczyn dało mi na chwilę poczucie ulgi, choć sądząc po wyrazie twarzy Leigh nie ma ona pojęcia co to metafora. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Przynajmniej będzie taniej, bo nie będziemy musiały wynajmować pociągu. - wzruszłya ramionami Pezz.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Dobra. Przejdźmy do konkretów... - zaczęłam, ale znowu mi przerwano.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Musimy mieć nazwę! - ryknęła Jesy.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Na... nazwę? - wydukałam.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Pogromcy kierunków! - rzuciła Pezz.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Szwadron samic alfa. - zaproponowała Jesy.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Problematorki. - dziewczyny zaczęły we dwójkę prześcigać się w wymyślaniu nowych nazw.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- The Justin Bieber Experience. - propozycja Leigh jak zwykle ustanowiła głuchą ciszę, ale nie na długo.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Kwartet samotnych pań!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Bum-Bum Team!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Jakubice Rozpruwacze!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Gotowe na wszystko!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Liga Zagłady!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Liga? Czym jest liga? - przerwała wymianę zdań Leigh.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- To jest to! - klasnęłam w dłonie. - Legion Zagłady!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Słysząc okrzyki aprobaty odetchnęłam z ulgą, że mam to już za sobą. Uciszyłam dziewczyny, by móc przejść do sedna sprawy.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- A teraz... zemstę czas zacząć! - zakrzyknęłam, by przejść do mojego misternego planu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Zaraz, zaraz! - Leigh nagle jakby się otrząsnęła z całego entuzjazmu. - A co to legion?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Westchnęłam. Jeszcze daleka droga przed nami. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="background-color: #35597b; color: white; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.2000007629395px; text-align: center;">
_________________________________________________</div>
<div style="background-color: #35597b; color: white; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.2000007629395px; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="background-color: #35597b; color: white; line-height: 18.2000007629395px; text-align: center;">
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22pt; line-height: 33.7333335876465px;"> </span></b><img alt="https://www.youtube.com/watch?v=jHRpWQOqe14&spfreload=10" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" style="-webkit-box-shadow: rgba(0, 0, 0, 0.2) 0px 0px 0px; background: transparent; border-radius: 0px; border: 1px solid transparent; box-shadow: rgba(0, 0, 0, 0.2) 0px 0px 0px; padding: 8px;" title="" /></div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; text-align: left;">
Zamknęłam po cichu za nami drzwi, gdy Perrie wyszła na palcach z pokoju. Była 3:21 więc byłyśmy prawie pewne, że wszyscy śpią - no właśnie prawie, więc ostrożności nigdy nie za wiele. Mocą nadaną mi przeze mnie mianowałam się naczelnym dowódcą akcji i wytypowałam do niej mego zastępcę Perrie Edwards. Szeregowe Pinnock i Nelson ubezpieczały tyły - z tego prostego przypadku, że skradanie się i Jesy to nie najlepszy pomysł, a Leigh w połowie akcji zapewne zapyta co właściwie robimy. Wybrałam więc sprawdzony skład i mam nadzieję, że to nam się opłaci. </div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; text-align: left;">
Po cichu przekradłyśmy się przez przez odbudowane tamę, ogrodzenie czy cokolwiek to miało być. Tak jak trafnie wywnioskowałyśmy po cichym chrapaniu, chłopaki spali w jednym pokoju - nie zamknęli nawet drzwi i z otwartymi na oścież spokojnie spali, myśląc że są bezpieczni. Oh, nie na mojej warcie. Legion zagłady przybywa, cioły!</div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; text-align: left;">
Wciąż na palcach wkradłyśmy się do pokoju, omijając śpiącego przy drzwiach Nialla. Blondynek może i jest wkurzający, ale to nie na nim ma skupić się nasza zemsta. Starając się jak najciszej otwierać trzymane w rękach jogurty przeszłyśmy do punktu następnego - nałożenie im maseczki pielęgnującej, truskawkowej z kawałkami owoców. Gdy piątka twarzyczek była już po wstępnej kosmetyczce, Pezz przeszła do nakładania im na oczy ogórków zwiniętych z bufetu na dolnym piętrze, a ja postanowiłam się trochę rozejrzeć. Kolekcja muszek i dietetyczna kola znaleziona w pierwszej z szuflad nie była satysfakcjonująca, więc odpuściłam sobie szafę. W trakcie przeszukiwania kosza na śmieci także nie natrafiłam na nic ciekawego, więc przeszłam do przeszukiwania kieszeni śpiących. Paragon po pięciu tubach z bitą śmietaną w kieszeni Horana, kieszonkowe lusterko Zayna, czy ciastka dla psów które posiadał Liam to także marne łupy. Jednak śpiący twardo jak zalany w trupa menel Louis posiadał coś zaiste intrygującego.</div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; text-align: left;">
- <i>Byś zawsze pamiętał o uśmiechu i osobie, która najczęściej Cię nim obdarowuje, El. - </i>przeczytałam szeptem napisane starannie ładnym pismem słowa. Odwróciłam wymięty kawałek papieru, na którym Louis chyba kilkakrotnie usiadł i wyprał go razem ze spodniami. Okazał się fotografią przedstawiającą Tomlinsona obejmującego uśmiechniętą brunetkę, na tle nocnej panoramy jakiegoś miasta. Zastanawiając się kim jest radosna dziewczyna, włożyłam zgięte na pół zdjęcie do tylnej kieszeni szortów. </div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; text-align: left;">
- Jade! - syknęła szeptem Pezz machając mi tubką z kremem przed oczami a ja pokiwałam głową w ramach niemej aprobaty i podwinęłam nogawkę spodni Louisa okazując tym samym tak owłosioną łydkę, że aż się skrzywiłam. Pezz jak najdelikatniej rozsmarowała produkt, który był niczym innym, jak kremem do depilacji. </div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; text-align: left;">
Czekanie spędziłyśmy na grze w nieme trzy-po-trzy i siłowanie się na kciuki, a potem wstrzymałyśmy oddech, a ja zaczęłam delikatnie ściągać krem. Tak jak było napisane na etykietce - efekt był natychmiastowy i łydka Louisa naprawdę stała się gładka. </div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; text-align: left;">
- Mhmm... masaż nóg. - mruczał Louis przez sen, a ja z Pezz musiałyśmy powstrzymywać wybuch śmiechu. - ...mmmooooo CO DO CHOLERY?</div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; text-align: left;">
Przerażona upuściłam krem. Louis poderwał się do pozycji siedzącej rozrzucając przy tym plastry ogórka, które uprzednio miał na twarzy. </div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; text-align: left;">
- Jade, wiejemy! - wydarła się Pezz zarzucając na zdezorientowanego Louisa koc i dając nogę przez otwarte drzwi. Bez wahania pognałam za nią, potykając się po drodze o leżącego przy wyjściu budzącego się Horana. Przyjaciółka przede mną przeskoczyła przez blokadę szczot, a ja słysząc za sobą pościg wtarabaniłam się w tamę rozsypując przy tym wiadra i nie zwarzając na to biegłam dalej krzycząc:</div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; text-align: left;">
- Jesy drzwi, OTWÓRZ DRZWI!</div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; text-align: left;">
Wpadłyśmy do pokoju, a Perrie wydarła się: <i>Drzwi, Jesy zamknij te drzwi do cholery! </i>a po trzaśnięciu było słychać już tylko wściekłe walenie Louisa. Popatrzyłyśmy na siebie z Pezz i wybuchnęłyśmy śmiechem.</div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; text-align: left;">
- Rozumiem, że akcja udana. - Jesy także dołączyła się do naszego świętowania.</div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; text-align: left;">
- Gdybyś widziała... ma nogę jak oskubany kurczak! - Perrie trzymała się za brzuch.</div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; text-align: left;">
- A wiecie co jest najlepsze? - spoważniałam na chwilę, a zdezorientowana dziewczyny spojrzały na mnie z oczami wielkości spodków od filiżanek. Ryknęłam śmiechem nie mogąc dłużej utrzymać powagi - Żeby wyglądać jak człowiek będzie musiał ogolić sobie także drugą nogę!</div>
<div style="font-size: 13px;">
<br style="line-height: 18.2000007629395px; text-align: left;" /></div>
<div style="font-size: 13px;">
<br style="line-height: 18.2000007629395px; text-align: left;" /></div>
<div style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.2000007629395px;">
_____________________________________________________</div>
<div style="line-height: 18.2000007629395px; text-align: left;">
<div style="font-size: 13px;">
<br /></div>
<span style="font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px;"> </span><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Ta-dam! Legion Zagłady zbiera żniwa!</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Na początek postanowiłam dać przypomnienie co stało się dotychczasowo - robię tak długie przerwy między rozdziałami, że kiedy zaczynam pisać następny to nie pamiętam na czym skończyłam. Tak więc myślę, że przy takich przerwach "przypomnienia" będę się pojawiać - to uciążliwe musieć czytać poprzedni rozdział, żeby przypomnieć sobie gdzie stanęła akcja, bo czytało się to tak dawno. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Co do piosenki, jest to dość okrojone Więzienne Tango (ang. Cell Block Tango) z musicalu Chicago! W końcu skoro to historia o dwóch grupach muzycznych, to czemu nie pośpiewać? Kiedy klikniecie na tekst utworu pojawi się wam orginał :)</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Cóż więcej mówić? Do następnego, który może wyjdzie mi lepiej, bo ten jest obrzydliwie nudny i długi. Wakacyjny brak weny!</span></div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="background-color: #35597b; color: white; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.2000007629395px; text-align: left;">
</div>
<div style="background-color: #35597b; color: white; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.2000007629395px; text-align: left;">
</div>
</div>
Fayhttp://www.blogger.com/profile/17746790654453459622noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4607663440971350685.post-4125085946765157152015-05-30T05:43:00.001-07:002015-05-30T06:04:52.796-07:00Rozdział 6<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;">Miłosc Ci wszystko wybaczy - czyli zdradziecki cios z udzialem stosu pogrzebaczy</span></b></div>
<h3 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"> </span></b></h3>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"> </span></b><img alt="https://www.youtube.com/watch?v=jHRpWQOqe14&spfreload=10" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" title="" /> </div>
<div style="text-align: left;">
Możecie mi wierzyć lub nie, ale niepokojąca muzyka w jaką przerodziło się rytmiczne uderzanie w bębenek naprawdę nie rozluźniała napięcia. Sama nazwa ścieżki duszy nie brzmiała dobrze, a w połączeniu z "budowaniem napięcia" przez naszych nowych znajomych - tych popapranych hipisów naprawdę szło dostać gęsiej skórki, albo przynajmniej się wzdrygnąć.</div>
<div style="text-align: left;">
Sprawy nie poprawiało także rozpalone ognisko, do którego starsza z kobiet, jak się okazało zwana Ethel lub jak to lubiła - Niecierpliwa Niebieskooka dosypywała co chwilę tajemniczego proszku, po którym płomienie wybuchały jakąś jaskrawą barwą, by po chwili znów wrócić do swojego normalnego odcieniu. Jak już uprzednio wspominałem - niczym na indiańskiej ceremonii egzekucyjnej. </div>
<div style="text-align: left;">
Z wytłumaczenia samej istoty ścieżek duszy nie zrozumiałem zbyt wiele. Wyłapywałem pojedyncze frazy, takie jak <i>obnażenie swej ludzkiej natury</i>, <i>pojednanie z Matką Ziemią</i>, <i>zgłębienie swej istoty człowieczeństwa </i>i w końcu <i>stanie się panem swego losu poprzez odrodzenie swej duszy. </i>Wszystko brzmiało równie poważnie, jak i absurdalnie wprawiając mnie w pewien niepokój, szczególnie kiedy doszli do kwestii braterstwa krwi. Jakie braterstwo do cholery ja się pytam? I to jeszcze z Jade? Pewnie przenosi jakieś choroby i wymienienie się z nią krwią kończy się wirusowym zapaleniem wątroby typu C, jeśli nie czymś gorszym!</div>
<div style="text-align: left;">
A właśnie, wspominając Jade moja towarzyszka siedziała na przeciwko mnie, po drugiej stronie ogniska i od czasu do czasu znikała mi z oczu, gdy płomienie pod wpływem proszku ponownie wybuchały jaskrawymi kolorami. Ściśnięte usta i założone na piersiach ręce świadczyły, że i ona wcale nie garnie się do zbadania ścieżek swojej duszy, a niepokój na jej twarzy wynika ze śledzenia coraz bardziej intrygujących przygotowań do tego zabiegu. </div>
<div style="text-align: left;">
Nie było więc zaskoczeniem, że kiedy najstarszy z hipisów i jakby przywódca tej małej hordy wkroczył i ustawił przy ognisku dość wysokie barowe krzesło, które na dodatek miało odłamaną jedną nogę poklepując siedzisko zachęcająco by dodać nam odwagi, żadne z nas nie ruszyło się z miejsca. Dopiero kiedy rozradowana Sandy, kolejna pseudo normalna której imię poznałem chwilę temu pociągnęła Jade za rękę wykonując przy tym namawiający gest, niebieskowłosa zdecydowała się wstać. Cóż, może jeśli ona tego nie przeżyje to postanowią nie próbować tego na mnie? Wtedy będę miał podwójny spokój - i od truposza Thirlwall i od walniętych hipisów, których zamkną w pierdlu.<br />
Niebieskowłosa z coraz bardziej widocznym przerażeniem w oczach i na twarzy gestykulowała zawzięcie z Sandy, która zbyła ją machnięciem ręki i zdecydowanie za głośno, bo usłyszałem ją bez problemu odpowiedziała na jej wątpliwości:<br />
- Spokojnie, to tylko pojednanie z bliźnim!<br />
- Ale, ale... co mam robić? - jąkała się zdesperowana Jade i teraz także ją słyszałem wyraźnie.<br />
- Po prostu stań na krześle przeznaczenia - tu Sandy wskazała na ledwo stojący na trzech koślawych nogach stołek barowy i szkoda, że nie widzieliście w tym momencie miny Thirlwall, która wydawała się przerażona samym faktem, że musi stanąć na tym opłakanie prezentującym się meblu i to w dodatku dość blisko ogniska. Wspominałem już, że ta zabawa coraz bardziej mi się podoba? - i wyznaj wszystko czym zawiniłaś wobec braci, sióstr i Matki Ziemii, po czym odwróć się tyłem do nas.<br />
- I...? - wyjaśnienia, które miały uspokoić moją towarzyszkę wyraźnie nie przyniosły jej żadnych kojących odczuć. Znacie powiedzenie wróg mojego wroga jest moim przyjacielem? Już lubię tych hipisów!<br />
- I rzuć się w ramiona swych bliźnich, którzy złapią Cię w akcie przebaczenia! - niemalże parsknąłem śmiechem widząc kontrast pomiędzy entuzjazmem Sandy, a istną paniką Jade. Przez chwilę spojrzenia moje i niebieskowłosej spotkały się, a wtedy jej mina zrzedła jeszcze bardziej, bo mój wzrok przekazywał tylko jedno: <i>Jeśli myślisz, że będę cię łapał, to jesteś bardziej pierdolnięta niż sądziłem po tym, przez co przeszliśmy przez ostatnie dwa dni.</i><br />
Choć dotychczas się powstrzymywałem, to nie mogłem już dłużej ukrywać szerokiego uśmiechu, który zagościł na mojej twarzy, kiedy tylko Jade zbliżyła się do chwiejącego się na trzech krzywych nogach krzesła. Stary hipis Howard szarmancko podał jej dłoń, by pomóc wejść na ten przeżarty przez korniki mebel i mogę przysiąż, że widziałem jak niebieskowłosej drży dłoń gdy przyjmowała jego wsparcie. Kiedy już stanęła na owym krześle przeznaczenia, to zachwiało się niebespiecznie powodując jej pisk, ale jednak - ku mojemu wielkiemu ubolewaniu - nie obaliło się ono wprost na płonące ognisko.<br />
Gdy tylko Jade złapała w miarę możliwości równowagę na krześle hipisi ustawili się pod nim, czekając na wygłoszone przez nią ubolewania nad wyrządzonymi dotychczas krzywdami. Ja także podniosłem się z ziemi, otrzepując spodnie z piachu i dołączyłem do małego tłumu, zachęcony przez Ethel - a nie, przepraszam Niecierpliwą Niebieskooką.<br />
- No więc... w podstawówce miałam dwie przyjaciółki Janis i Tanyę i kiedy miałyśmy usiąść w autobusie na wycieczkę usiadłam z Tanyą, a Janis siedziała sama... i w drodze powrotnej zapytała się mnie, czy teraz ona może usiąść z Tanyą. No właśnie, a ja... udałam, że nie słyszę jak pyta i rzuciłam coś w stylu: <i>Przepraszam, mówiłaś coś, bo straszny hałas i nie usłyszałam? </i>No i Janis powiedziała, że nic nie mówiła, bo chyba głupio jej było się pytać znowu i dalej siedziała sama... A kiedy na zakończenie podstawówki mama Tanyi pozwoliła jej zrobić sobie ombre na włosach byłam zazdrosna, bo mi rodzice nie pozwalali się farbować... I kiedy miałam jej pomóc zamieniłam farby i na apel poszła we włosach od ramion w dół zafarbowanych na zielono... A w pierwszej klasie szkoły średniej...<br />
- O Boże nikt nie prosił Cię o streszczanie swojego życia... - parsknąłem, zwracając na siebie spojrzenia wszystkich. No co, nie mamy całego dnia, wieczorem musimy być w Los Angeles na koncercie!<br />
- A ciebie nikt nie prosił o wtrącanie się! - urażona przerwaniem jej wypowiedzi dziewczyna chciała machnąć w moją stronę jakimś wulgarnym gestem, ale krzesło ponownie zachwiało się, przez co musiała walczyć o równowagę.<br />
- Taak? Po prostu przyznaj, że jesteś żałosną i nic nie wartą dziewuchą, która nigdy nic nie osiągnie poza ewentualnym zdobyciem pracy na zmywaku, więc zazdrości naokoło wszystkim, którym w przeciwieństwie do niej coś się w życiu udało!<br />
- Świetnie! Wiesz co, Louis? Tak, przepraszam, że nazywałam cię bogatym skurwielem, bo to nie twoja wina, że jesteś bogaty. Właściwie to, że jesteś takim dupkiem i zepsutym dzieciakiem, który musi wyżywać się na wszystkich dookoła, nawet na twoich przyjaciołach z zespołu to pewnie też nie twoja wina, prawda? Może jeszcze mi powiesz, że to przez twoich rodziców, bo nie nauczyli cię, że trzeba mówić przepraszam, kiedy się kokoś niechcący potrąci, albo no nie wiem... przyrąbie się mu drzwiami w toalecie? W każdym razie ja bardzo cię przepraszam za zawinienie twej osobie. Pewnie byłam zbyt zaślepiona zazdrością o twój sukces i przez to nie mogłam cię zaakceptować takiego jaki jesteś - Louisem Tomlinsonem, cynicznym sukinsynem, który ma wszystkich w dupie.<br />
To rzekłszy, odwróciła się uniosła ręce do góry i z okrzykiem <i>Ajajajajaj! </i>przypominającym wycie dzikiego zwierzęcia rzuciła się wprost w wyciągnięte ręce hipisów, którzy wiwatując obiegli z nią kółko wokół polany i ogniska.<br />
Kiedy stawiałem stopę na wciąż chyboczącym się po zeskoku Jade krześle z tyłu mojej głowy wciąż rozbrzmiewały jej ociekające jadem słowa: <i>zepsuty dzieciak... cyniczny sukinsyn, który ma wszystkich w dupie...</i> Jednak wtedy w mym umyśle zaświtała ponownie myśl, która zagościła w nim już dawno. Bo przecież Thirlwall to w końcu tylko kolejna nic nie warta i w dodatku wścibska kobieta. No właśnie. I niech się pieprzy razem ze wszystkimi kobietami, bo nie potrzebuję żadnej z nich. <br />
Z tą właśnie myślą w głowie i uśmiechem na twarzy od razu pewnie stanąłem na obżartym przez korniki meblu.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"> </span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"> </span></b><b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"> </span></b><img alt="https://www.youtube.com/watch?v=jHRpWQOqe14&spfreload=10" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" title="" /> </div>
<div style="text-align: left;">
Mruknęłam i spróbowałam przekręcić się na drugą stronę czując mocne i nieregularne szarpanie moim niemalże bezwładnym ciałem. Było to jednak niemożliwe ponieważ uciążliwe wstrząsy nie ustawały, w dodatku ktoś zaczął nawoływać moje imię:</div>
<div style="text-align: left;">
- Perrie... Halooo Pezz! Obudź się! - dźwięki męczące moje uszy nie ustawały, dlatego zdecydowałam się delikatnie otworzyć najpierw jedno oko, a dopiero potem drugie, co jednak okazało się błędem bo promienie słoneczne zmusiły mnie do ponownego ich zamknięcia. W rezultacie musiałam intensywnie mrugać, by pozbyć się ciemnych plam utrudniających mi jakiekolwiek widzenie. Gdy w końcu uporałam się ze swoim wzrokiem potrząsnęłam lekko głową żeby się rozbudzić i jakież było moje zdumienie kiedy zobaczyłam pochylonego nade mną Stylesa, który wyglądał na wyraźnie zniecierpliwionego. Ponownie potrząsnęłam głową, tym razem intensywniej będąc pewna że moja chora i zaspana wyobraźnia płata mi figla, kiedy jednak Harry nie zniknął z moich oczu zapytałam zmęczonym głosem w którym wyczuć można było nutkę irytacji - w końcu ten zepsuty toster obudził mnie bez podania jakiegokolwiek dobrego powodu, nie licząc już tego, że nie ma takiego powodu, który ma prawo mnie obudzi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co do cholery?</div>
<div style="text-align: left;">
- Chyba ja powinienem zadać Ci to samo pytanie, Pezz. - na jego odpowiedź robię wielkie, zdziwione oczy, na co Harry spogląda wymownie na moją klatkę piersiową. Podążam za wzrokiem Stylesa, już otwierając buzię i chcąc powyzywać go od najgorszych zboków i shi tzu uwieszających się na cudzych nogach w dwuznacznej, a właściwie zupełnie jednoznacznej pozycji, kiedy... Dobry boże! Siedzę sobie tutaj, na samochodowym siedzeniu w męskiej bluzie, która jest do połowy rozpięta wystawiając na publiczny widok mój czarny, koronkowy stanik, którego jak by tego było mało ramiączko zsunęło mi się z ramienia!</div>
<div style="text-align: left;">
Nagle przypominam sobie całą sytuację z poprzedniego wieczoru. Akcja ratunkowa, deszcz, samochód, błoto... W lekkiej panice rozglądam się za moją bluzką, która zwinięta i ubłocona leży gdzieś pod moimi nogami. No tak, po pamiętnych zapasach z Zaynem, które na nasze obopólne nieszczęście odbyły się pośrodku jakiejś cholernej kałuży moje przemoknięte do suchej nitki ubrania doprowadzały mnie do drżenia z zimna, a że bluza założona na mokrą koszulkę, która przylepiła się do mojego ciała wcale nie dawała wiele ciepła, to postanowiłam ją zdjąć, kiedy tylko wścibski wzrok chłopaków pójdzie spać razem z nimi. Jenak na moje nieszczęście zamek postanowił spłatać mi figla i teraz ukazywał mój stanik w pełnej krasie. Czym prędzej zapięłam więc bluzę, z pośpiechu zacinając sobie brodę tutaj wyrazy współczucia dla wszystkich, którym się to kiedykolwiek przytrafiło, bo boli jak cholera.</div>
<div style="text-align: left;">
Wracając do pytania Stylesa, zaczęłam nerwowo się jąkać:</div>
<div style="text-align: left;">
- Eee.... no, wiem jak to wygląda, ale... Ale...Ja tylko spałam...</div>
<div style="text-align: left;">
- No właśnie, spałaś... - łobuzerski uśmiech Harry'ego nie świadczył o niczym dobry - A może przy okazji to możespałaś z Zaynem i Niall'em?</div>
<div style="text-align: left;">
- Cooo? Czyś ty pił po drodze szalej? - odepchnęłam nachylającego się w samochodowych drzwiach Stylesa i wyszłam na świeże powietrze, upewniając się przy tym, że zamek bluzy na pewno jest zapięty pod samą szyję. Zauważyłam stojącego obok drugiego samochodu Liama, który machał do mnie uradowany jak dziecko po odnalezieniu swojej zaginionej zabawkę.</div>
<div style="text-align: left;">
- No wiesz, nie chcę nic sugerować, ale twój wygląd mówi sam za siebie... Wiesz, wujkowi Stylesowi możesz zaufać. - ciągnął Harry, na co tylko popukałam się wymownie palcem w czoło, po czym odmachałam Liamowi. - Wiem gdzie dostać tabletki dzień po.</div>
<div style="text-align: left;">
Tego było już zdecydowanie za wiele.</div>
<div style="text-align: left;">
- Z. Nikim. Nie. Spałam. - powiedziałam zirytowana, akcentując po kolej każde słowo, tak by do Harry'ego w końcu coś dotarło. Boże, on naprawdę myśli, że mogłabym się przespać z Niallem, albo - uchowaj mnie boże! - z Zaynem?!</div>
<div style="text-align: left;">
- Z nikim? Czyli co, jesteś dziewicą? - wypalił wcale nie zniechęcony do dalszej rozmowy Styles, na co już miałam wybuchnąć wściekłością, ale przerwał nam Andy - taa, jeszcze tego tutaj brakowało - który ślizgając się po nie do końca zaschniętych kałużach błota, co chwila albo unosił telefon ku niebu, albo przykładał go do ucha i wypowiadał kilka słów, po czym znów był zmuszony powtórzyć czynność pierwszą łudząc się przy tym, że znajdzie jakikolwiek zasięg.<br />
- Tak, Paul znalazłem ich! - tutaj nastąpiła krótka przerwa w pogoni za zasięgiem - Nie, nie wszystkich! Co mówisz? Słabo słyszę! - wspominałam już, że to zabawne oglądać zdesperowanego Andy'ego wymachującego telefonem nad głową? - Wiem, wieczorem koncert! Znajdę ich? Coo? Dwie godziny? Ale zaraz, Paul poczekaj...!<br />
W tym momencie połączenie przerwało się ale czy z baraku zasięgu, czy z inicjatywy drugiego rozmówcy - to już tylko sam Andy wie. W każdym razie rozmowa co najmniej nie wyglądała na towarzyską, a załamany wygląd naszego menadżera, który z miną zbitego psa wpatrywał się z niedowierzaniem w komórkę przemawiał sam za siebie.<br />
Jednak każdego z nas rozbudził przeraźliwy wrzask i nawet Andy oderwał się od telefonu, gdy z pobliskiego samochodu wybiegły dwie niepokojąco wyglądające dziewczyny i jeszcze bardziej niepokojąco krzyczące - znane wam lepiej jako Leigh-Anne Pinnock i Jessica Nelson. Usłyszałam także głośne przekleństwo - to któryś z chłopaków gwałtownie się obudzi i zarył swym pustym czerepem w dach auta, w którym spaliśmy. Chyba żadne z was się nie zdziwi, gdy nadmienię, że całego serca mam nadzieję, że to był Zayn.<br />
- Zobaczcie co spadło wraz z ulewą! - zaczęła Jesy, przybierając przy tym naszą <i>pieśniarską postawę</i> - oparły się z Leight swoimi plecami o siebie nawzajem, unosząc przy tym ręce do ust, udając przy tym, że trzymają mikrofony. Równocześnie ja, kontynuując nasze przywitanie oparłam się na prawej nodze, wyginając przy tym biodro na tą stronę i uginając lewą nogę. Jedną z rąk uniosłam w górę, charakterystycznie układając palce, a skierowałam ku twarzy, tak jakbym właśnie śpiewała do mikrofonu.<br />
- Na jedną... - zaczęłam głośno, a Leigh dokończyła jeszcze głośniej:<br />
- I tylko jeną noc!<br />
- Przed państwem... - kontynuowała Jesy, po czym wydarłyśmy się wszystkie, nie zwracając uwagi, że po skraju lasu niesie się echo:<br />
- LITTLE MIX!<br />
To co później się stało trudno opisać, ponieważ podbiegłyśmy do siebie dość falowanym torem, jakbyśmy po pijaku nie potrafiły utrzymać chodu w linii prostej wymachując przy tym rękami i piszcząc jak dziewczynki w podstawówce, by po spotkaniu złożyć nasze ręce jedna na drugiej i chodząc w wąskim kółku wołać:<br />
- Little Mix! Śpią cały boży dzień i balują przez noc! - napomknę jeszcze, że zwieńczeniem tego przywitania było zdecydowanie zbyt mocne zderzenie się tyłkami, bo duży mięsień pośladkowy Jesy wypchnął drobną Leight tak, że aż upadła na kolana, co oczywiście nie przeszkodziło jej w dalszym śmianiu się.<br />
- No, to gdzie Jade, nie przywita się jak przyzwoity człowiek? - wypaliła dalej uradowana mulatka.<br />
- Zaraz, zaraz... Jade? - uśmiechy zaczęły powoli schodzić nam z twarzy. - To nie ma jej z wami?<br />
- Przecież pojechaliście ich szukać! - w głosie Jesy dało się wyczuć nie tyle wyrzuty, co nutę zdenerwowania.<br />
- Tak, wiem, ale tu utknęliśmy! Myślałam, że skoro tu po nas przyjechaliście to macie ich już ze sobą!<br />
Powoli wokół nas zaczęli się zbierać także chłopacy, by zrobić tak zwaną <i>burzę mózgów. </i>Sprawy wcale nie poprawiał Andy, który zachowywał się jakby stracił zdolność racjonalnego myślenia - o ile kiedykolwiek taką posiadał - i wciąż powtarzał tylko: <i>Dwie godziny, dwie godziny. </i><br />
<i>- </i>To co robimy? - zapytała konkretnie Jesy.<br />
<i>- </i>Wracamy? - odpowiedział wyraźnie jeszcze nie do końca rozbudzony Niall, bo w jego głosie dało się słyszeć zmęczenie. W przekonaniu utwierdziło mnie tym bardziej to, że potem ziewnął potężnie.<br />
- Ocipiałeś?! Wieczorem mamy koncert, a skoro do tej pory sami nie wrócili, to nie ma na co liczyć! - wtrąciłam, ale nie miałam z kim dyskutować, bo Niall właśnie dławił się jakimś komarem, który wleciał mu do otwartej buzi. Obrzydliwe!<br />
- No to co proponujesz blondyna? Wiesz rozumiem, że przez kolor włosów wybaczają Ci większość głupot jakie popełniasz w życiu, ale tym razem nie mamy czasu na pomyłki! - krytyka wszystkiego, złośliwe docinki i jak zwykle brak lepszego pomysłu. Czyli tak, dobrze się domyślacie - głos zabrał pan Zayn Malik.<br />
- Na czekanie aż Jade z Louisem w końcu wrócą też nie mamy czasu!<br />
- Perrie ma racje, musimy ich znaleźć. - sytuacje postanowił opanować Liam. Chyba powoli zaczynam rozumieć, dlaczego wołają na niego Daddy - faktycznie to zawsze on ma ostatnie zdanie i jest mediatorem. Jednak Zaynowi nie przypadło chyba do gustu to, że popiera mój pomysł bo teatralnie przewrócił oczami i pokręcił głową z niedowierzaniem. Podsumowaniem zebrania było wyszeptanie przez Andy'ego: <i>Dwie godziny... Dał mi dwie godziny... </i>No cóż przynajmniej nasz menadżer był w takim stanie, że nie mógł oponować, co na pewno by zrobił, gdyby docierało do niego cokolwiek.<br />
- Więc misja rozpoczęta! - zakrzyknęła Leight, która zbyt dużo razy oglądała Mission Impossible, by wpatrywać się w Toma Cruisa i teraz wychodziło to na jaw. - Do samochodu, czas sprawdzić nasz sprzęt!<br />
Właściwie nie wiem, skoro ustaliliśmy że chłopaki jadą z Andym samochodem Nialla - który swoją drogą wypchnęliśmy z błota - a my z Harrym, który w przeciwieństwie do mnie miał prawo jazdy drugim autem to po jaką cholerę poszliśmy za Leight, w celu skompletowania sprzętu na akcję? Widocznie mulatka nie jest jedynym fanem serii filmów z Tomem Cruisem. Niestety jedyne co znaleźliśmy w bagażniku pojazdu Hazzy - który on pieszczotliwie nazywał Carla - to sterta... pogrzebaczy?<br />
- Pogrzebacze? Po co Ci pogrzebacze, do jasnej ciasnej? - wybuchnęła Jesy obracając w ręku jeden z nich, po czym ciskając nim w resztę stosu, który wydał przeraźliwy hałas walącej się sterty złomu.<br />
- No wiesz nigdy nie wiadomo, kiedy się przydadzą... - zaczął kręcić Styles, ale napotykając nie znoszący sprzeciwów wzrok Liama westchnął - No dobra! Może i przegrałem zakład z Niallem, że nie poderwę dziewczyny na skład pogrzebaczy!<br />
Kręcąc głową wzięłam do ręki jeden z metalowych przedmiotów i ważyłam go chwilę w dłoni. Chwyciłam go za drewnianą rączkę na końcówce, stwierdzając, że wcale nie jest ciężki.<br />
- No cóż... - pokiwałam zachęcająco głową do mojego nowego oddziału ratunkowego - Ruszajmy na pomoc przyjaciołom! - zakończyłam z wypiętą dumnie piersią i zamachnęłam się zamaszyście pogrzebaczem do tyłu. To jednak okazało się błędem.<br />
Głuchy odgłos uderzenia i cichy jęk upewnił mnie w przekonaniu, że niechcący znokautowałam Zayna Malika.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"> </span></b><img alt="https://www.youtube.com/watch?v=jHRpWQOqe14&spfreload=10" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" title="" /> </div>
<div style="text-align: left;">
Nic nie zapowiadało się dobrze. Akcja ratunkowa została odwołana, a raczej przybrała z lekka inny wymiar - musieliśmy dostarczyć nieprzytomnego Zayna do szpitala. Na horyzoncie nie było widać ani cienia Jade i Louisa, w dodatku Paul poszedł załatwiać odwołanie koncertu. Jeśli tak ma się zapowiadać nasza trasa koncertowa, to skończymy naszą karierę równie szybko, co ją zaczęłyśmy. Na domiar złego jakieś piętnaście minut temu pogotowie odstawiło Zayna. Podobno to tylko rozbita głowa i za parę dni zdejmą mu szwy, ale skutek jednak jest - mulat nie wrócił w tym samym stanie, w jakim wybierał się do szpitala, o czym zresztą zaraz się przekonacie. </div>
<div style="text-align: left;">
- Hejo! - zawołała radośnie Leight, chodząc do pokoju z tacą pełną parujących kubków.Chyba tylko ona potrafiła w tym momencie pozostać uśmiechnięta. - Ponieważ wygląda na to, że mamy wolny wieczór, skoczyłam do sklepu i zrobiłam nam kawę! Jest tu jakbym komuś zrobiła za słabą. - poszerzyła uśmiech stawiają na stole słoik i kładąc obok łyżeczkę. </div>
<div style="text-align: left;">
- Co my tu mamy? - zupełnie oderwany od rzeczywistości Zayn porwał słoik ze stołu, przybliżając go nienaturalnie blisko twarzy, by przeczytać etykietę. </div>
<div style="text-align: left;">
- Kawę, jak widzisz. - wzruszyła ramionami Leight.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nigdy nie spotkałem się z tym producentem. Czy to jakaś z fusami? </div>
<div style="text-align: left;">
- Eee... Rozpuszczalna?</div>
<div style="text-align: left;">
Tu ciekawość Zayna eksplodowała. Boże, czy w tym szpitalu ktoś przyłożył mu jeszcze raz, tylko mocniej? A może jednak to wstrząs mózgu?</div>
<div style="text-align: left;">
- O! To ta, którą wystarczy zalać wrzątkiem? Ta sławna kawa zwykłych ludzi?</div>
<div style="text-align: left;">
- Pamiętasz? To tak której używaliśmy jako biedacy, kiedy brakło nam czasu na mielenie ziaren. - wtrącił się Harry, także przyglądający się kawie, jak jakiemuś nadzwyczajnemu eksponatowi. </div>
<div style="text-align: left;">
Taa, zwykłych ludzi.Cholerne bogate skurwysyny, forsa faktycznie przewraca w dupie. </div>
<div style="text-align: left;">
- Mądrość plebsu. - kontynuował Zayn. - Dwa dolary za sto gram? Nadzwyczajna cena!</div>
<div style="text-align: left;">
- Jak trzeba to pójdę z Leight i kupimy inną - zirytowana przerwałam ten bezsensowny wywód tych idiotów. Tak rozumiem, śpią na forsie, ale bez przesady! - Przepraszam za przyjaciółkę, że nie kupiła bardzo drogiej kawy ziarnistej! - dodałam z nutą ironii w głosie, wyrywając mulatowi słoik z ręki. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie, czekaj! Wypróbuje ją! - tutaj na oświadczenie Zayna przysłuchujący się rozmowie Harry i Niall wpierw otwarli buzie ze zdziwienia, po czym z podziwem zaczęli bić prawo. - Spróbuję jej! W porządku, Perrie! Chodź tutaj i podaj nam kawę społecznych nizin!</div>
<div style="text-align: left;">
Z szeptem: <i>Bogate sukinsyny... </i>podałam każdemu z nich filiżankę. Teraz przez następne pół godziny będę mieli ubaw pijąc... jak to szło? A, kawę społecznych nizin! Z dalszymi pomrukami pod nosem na ich temat usiadłam na kanapie. Oparłam głowę na ręce, przyciągając przy tym policzek i otwierając usta ziewając przeciągle. </div>
<div style="text-align: left;">
- Cóż to za mina! Młoda damo z takim obyciem nie zdobędziesz powodzenia u nikogo! - zza oparcia za moimi plecami wychylił się Zayn. O boże, znowu on! Chyba już wolałam jak był po prostu chamem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Zasadniczo mam to gdzieś. - próbowałam go zbyć. </div>
<div style="text-align: left;">
- Cóż mówisz! To bardzo ważna misja! Uszczęśliwianie innych to nadrzędny cel każdego dobrze wychowanego młodziana! - już chciałam mu przerwać, bo żaden ze mnie młodzian, ale uznałam, że im szybciej skończy, tym szybciej będę miała spokój. </div>
<div style="text-align: left;">
- To według ciebie takie ważne? - mruknęłam wprawiając Zayna w osłupienie. - Wygląd... ważne to co ma się w środku, prawda? - postanowiłam zabłysnąć stosując się do cytatu z Małego Księcia: <i>Dobrze widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. </i>Ha, czytało się lektury!</div>
<div style="text-align: left;">
- Cóż za okropieństwa prawisz... - Malik teatralnie złapał się za serce. - Bóg czasem stwarza perfekcyjne istoty z perfekcyjnym wnętrzem i aparycją!</div>
<div style="text-align: left;">
- Hę? - byłam coraz bardziej przerażona zachowaniem mulata. Boże, czy ja aż tak uszkodziłam mu głowę?</div>
<div style="text-align: left;">
- Mogę zrozumieć twoją potrzebę pocieszania się w ten sposób. Nie, nie mogłabyś żyć bez tego. Ale dobrze to sobie przemyśl! Czemu wystawiamy w muzeach dzieła sztuki? Tak. Piękne przedmioty wystawione na pokaz, bo taki jest ich obowiązek...</div>
<div style="text-align: left;">
<i>- Jamik słowem określa się takich ludzi? - </i>głowiłam się wy myślach, kiedy Zayn kontynuował wykład:</div>
<div style="text-align: left;">
- ... i dla ludzi łaknących piękna. W pogoni za pięknem pracuję dzień i noc!</div>
<div style="text-align: left;">
- <i>Niech się zastanowię... - </i>dalej szukałam odpowiedniego określenia dla zachowania Malika. - <i>Pomyślmy, co to było...? Hm...</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>- </i>Może w twoich oczach jest to niepotrzebne<i>,</i> ale pozwól, że przejdę do moich wytwornych technik, których nie używa się w plebsie, z którego pochodzisz. Kiedy stawiasz szklankę, zawsze używaj małego palca jako amortyzatora. W ten sposób nie będzie niepotrzebnego hałasu i będziesz wiedziała, gdzie ją stawiasz. - opowiadał, równocześnie demonstrując poprzez stawianie swojej filiżanki na stoliku. - Czyż nie ma w tym swoistej klasy?</div>
<div style="text-align: left;">
- <i>Może kłopotliwy? Nie, nie mam na niego lepsze określenie... - </i>pustka w głowie doprowadzała mnie do szału. </div>
<div style="text-align: left;">
- Porządny człowiek nie powinien hałasować... Nie! I uwielbiam patrzeć na moje odbicie w lustrze. A na koniec, najlepsze. Spojrzenie z ukosa jest bardzo skuteczne... Twoje serce zaczyna szybciej bić...</div>
<div style="text-align: left;">
- Mam! - klasnęłam uradowana w dłonie ściągając na siebie uwagę wszystkich obecnych członków obu zespołów. - Nieznośny.</div>
<div style="text-align: left;">
Mina Zayna momentalnie zrzedła, powieki zaczęły mu drżeć, a on sam zbladł. Boże, może ma jakiś atak? W następnej chwili, nie wiem nawet jakim sposobem znalazł się po drugiej stronie pokoju siedząc plecami do mnie pod ścianą i obejmując przy tym swoje podciągnięte pod brodę nogi. Niczym obrażone dziecko!</div>
<div style="text-align: left;">
- Co za kłopotliwy osobnik... - mruknęłam ledwo słyszalnie. Mulat zaczął żałośnie kołysać się jak warzywko. - Eeee... Przepraszam? - wykrztusiłam z trudem nie mogąc patrzeć na jego pokrzywdzoną postawę. - Wiesz... Poruszyło mnie to... - ciągnęłam dalej. </div>
<div style="text-align: left;">
Zayn momentalnie wstał, znów posiadając swój szarmancki uśmiech na twarzy, jak gdyby nic się przed chwilą nie stało. Boże, jak ten człowiek to robi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Rozumiem, rozumiem! - zakrzyknął uradowany wymierzając we mnie swój palec. - Pozwól, że nauczę Cię więcej moich technik!</div>
<div style="text-align: left;">
- Szybko się otrząsnął. - jęknęłam.</div>
<div style="text-align: left;">
W tym momencie w drzwiach stanęła śmiejąca się Jade z Louisem na ramieniu. Nareszcie! Już myślałam, że nie wrócą sami!</div>
<div style="text-align: left;">
- Jesteście! - zakrzyknął uradowany Liam i zawtórowało mu kilka innych głosów, w tym mój. Jednak już po chwili dało się wyczuć, że jednak nie wszystko jest w porządku. </div>
<div style="text-align: left;">
- Witajcie! Niech miłość i pokój będą z wami! - zakrzyknął Louis opierając się na szatynce, która i tak ledwo stała, po czym zaśmiali się histerycznie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Czy wam kompletnie odbiło? - zapytał Harry, wstając przy tym z kanapy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Cicho! Owce głosu nie mają - odezwała się Jade i ponownie zaśmiała.</div>
<div style="text-align: left;">
- A to nie były ryby? - Niall zmarszczył brwi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Gdzie są te ryby, wszystkie je utopię - wybuchnął groźnie Louis i puścił ramię Jade, co nie było dobrym pomysłem. Zrobił parę kroków, potknął się o nogę stołu i wyłożył jak długi na podłodze, wciąż się śmiejąc. A ja głupia myślałam, że to Zayn ma coś z głową. </div>
<div style="text-align: left;">
- Czy oni są pijani? - zapytał z nutką przerażenia w głosie Niall, ale ja pokręciłam głową.</div>
<div style="text-align: left;">
- Gorzej. - podeszłam do uśmiechającej się do mnie Jade.</div>
<div style="text-align: left;">
- Czyli co? - burknął obrażony za żart dotyczący jego włosów Harry. Spojrzałam w rozszerzone źrenice mojej przyjaciółki i wiedziałam, że nadzieje na odbycie się wieczornego koncertu zostały pogrzebane głęboko pod ziemią.</div>
<div style="text-align: left;">
- Naćpali się. - wyjaśniłam.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_____________________________________________________</div>
<div style="text-align: left;">
<br />
<span style="font-size: small;"> <span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Jak zwykle muszę zawitać z przeprosinami - ponownie wyszła mi ponad miesięczna przerwa. Rozdział pisałam długo i na raty. Ale trudno, co się stało się nie odstanie - przynajmniej rozdział jest. Od razu wytłumaczę się za diametralną zmianę w zachowaniu Zayna - po prostu Louis jest takim dupkiem, że jego chamstwa starcza za wszystkich i w jego wielkim ego Malik ginie i staje się niezauważalny. Poza tym z takim typem charakteru mam więcej ubawu przy pisaniu rozdziałów.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif; font-size: small;">No i oczywiście w chłopakach ujawniły się snoby! Taa, zrobiłam z nich bogatych dupków, trudno. Nie zabijecie mnie za to, prawda? :)</span></div>
</div>
<span style="font-size: small;"> </span></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
</div>
Fayhttp://www.blogger.com/profile/17746790654453459622noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4607663440971350685.post-22850293706060876882015-04-17T10:29:00.000-07:002015-05-14T06:30:30.639-07:00Rozdział 5 <h3 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;">Odsiecz - czyli kiedy przyjaciel ruszajacy Ci na ratunek sam potrzebuje twojej pomocy</span></b></h3>
<h3 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"> </span></b></h3>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"> </span></b><img alt="https://www.youtube.com/watch?v=jHRpWQOqe14&spfreload=10" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" title="" /><span style="font-size: small;"> </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;"> Trzask drzwi i odgłosy ulewnego deszczu bębniącego po szybie to jedyne odgłosy, jakie towarzyszyły mojemu wejściu do sklepu. Ulewa rozpoczęła się już jakiś czas temu i teraz bezlitośnie moczyła moje włosy i ubrania, bo za duża bluza Horana zdążyła już dawno przemoknąć, mimo że od samochodu do spożywczaka dzieliło mnie ledwo kilkanaście kroków.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;"> Ściągając kaptur naciągnięty na głowę i odgarniając z czoła kilka przylepionych do niego, mokrych kosmyków zaczęłam rozglądać się po sklepie, szukając tego, po co przysłał mnie Niall.W sumie nie było to takie trudne - był to spożywczak, a prośba blondyna brzmiała <i>Cokolwiek, co da się zjeść i zawiera cukry proste, które szybko zaspokoją mój niedobór węglowodanów.</i> Dodatkowo nie musiałam martwić się o fundusze i wyliczać w pamięci koszt całych zakupów, błagając niebiosa o to, żeby mi starczyło - Niall był tak zdesperowany, że wręczył mi swój portfel z kartami kredytowymi i dość pokaźną sumą w gotówce. Szybko więc odnalazłam dział ze słodyczami i poczęłam wrzucać batoniki, pianki i tym podobne rzeczy. Żelki, które mieliśmy ze sobą już dawno poszły w niepamięć, pogrążając się w czeluści horanowego żołądka. Cóż, myślę że i tak wytrzymał dość długo, bo skonsumował je na samym początku drogi, a przebyliśmy już nie mały kawałek. Oczywiście ja zrobiłam postój dużo wcześniej, ale wszechwiedzący Malik ogłosił, że trzeba się śpieszyć, bo nie zdążymy przed koncertem. No dobra, rozumiem od tego zależy też kariera Little Mix, ale bez przesady, można zrobić postój na dziesięć minut, prawda?</span><br />
<span style="font-size: small;">- Witojże - zaskoczył mnie głos zza lady, gdy podeszłam do kasy. Jego właścicielem okazał się mężczyzna w sweterku w iście góralskie wzory, który widocznie był kasjerem. - Dla waćpanny tylko ino te słodycze? Wybór tu nalewek wybornych mamy, ino w promocyji. - w tym momencie machnął ręką w kierunku działu alkoholowego. Drapiąc się bo głowie wyjęłam należną gotówkę z horanowego portfela i z lekko zażenowaną miną grzecznie odmówiłam:</span><br />
<span style="font-size: small;">- Nie, nie tylko... ino te słodycze. - kurde, ten jego dziwny akcent i słownictwo chyba mi się udzieliło. - A nie widział tu pan może przypadkiem takiego szatyna, no wie pan... na przykład małoletnią gwiazdę, za którą latają nastolatki? A z nim takiej dziewczyny, niewielki wzrost, niebieskie włosy... nie można z nikim pomylić.</span><br />
<span style="font-size: small;">- Jedyne głupie, które lata po nocy w taką ulewę to ino wyście. - odparł z tak szczerym uśmiechem, że nie mogłam uwierzyć w niemiłe intencje tego zdania. W tym momencie ktoś także wszedł do sklepu i rozległ się charakterystyczny dźwięk dzwoneczków. - I ta oferma. - dodał sprzedawca uśmiechając się jeszcze szerzej i wskazując na nowego klienta i wołając do niego - Promocyja na soczki z małym procentem!</span><br />
<span style="font-size: small;"> Z nieukrywanym niesmakiem na ustach stwierdziłam, że zaszczycił nas nie kto inny, tylko wszechwiedzący Malik. Nie interesowało mnie, czy coś kupuje, czy może po prostu przyszedł zobaczyć, czemu tak długo nie wychodzę ze sklepu, więc po prostu wytoczyłam się na dwór ignorując: "Żegnojże" ze strony sprzedawcy. Ubolewając odnotowałam, że deszcz wciąż pada, a wręcz leje jeszcze intensywniej. Czym prędzej zamknęłam się więc w samochodzie, korzystając z nieobecności Malika i zajmując miejsce obok kierowcy z przodu. Uśmiechnęłam się pod nosem wyobrażając sobie, jak będzie klął i rzucał miejscem kiedy dowie się, że siedzi z tyłu. </span><br />
<span style="font-size: small;"> Horan powitał mnie radosnym okrzykiem. Nie, zaraz czekajcie... Horan powitał słodycze radosnym okrzykiem, a mojej obecności chyba nie zauważył. Wściekła wyrwałam mu jedną z paczek i zaczęłam konsumować pianki, które się w niej znajdowały. Właśnie chciałam zacząć namawiać Niall'a, że nie ma na co czekać i lepiej ruszajmy, bo po co komu Zayn, ale zauważyłam postać wychodzącą ze sklepu i zmierzającą w stronę samochodu. Czym prędzej włączyłam więc blokadę drzwi, by przez chwilę przyglądać się szarpiącemu za klamkę mulatowi. Uśmiechnęłam się do niego szeroko przez szybę, wkładając co ust jeszcze jedną piankę. Słowo daję, wnioskując jego humor z wyrazu twarzy, cieszyłam się, że dzieli nas szyba. Po chwili, ku mojemu ubolewaniu Malik zajął miejsce z tyłu, a Horan ruszył z przydrożnego parkingu z piskiem mokrych opon. </span><br />
<span style="font-size: small;">- Dlaczego, do jasnej ciasnej zajęłaś moje miejsce? - wybuchnął Zayn, a dla mnie wyjątkowo ciekawa stała się praca wycieraczek i krople deszczu ściekające po przedniej szybkie. Nie odwracając się użyłam wymyślonej na poczekaniu wymówki.</span><br />
<span style="font-size: small;">- No wiesz, Zayn złotko do najchudszych nie należysz i Niall skarżył mi się że rozpychasz się tu z przodu, przez co utrudniasz mu prowadzenie... Przykro mi bezpieczeństwo najważniejsze. </span><br />
<span style="font-size: small;">W lusterku zauważyłam jego minę i już miał odpowiedzieć mi zapewne coś równie jadowitego, kiedy przerwał nam Horan:</span><br />
<span style="font-size: small;">- Pezz... jestem głodny!</span><br />
<span style="font-size: small;">- Ale...ale... dopiero co kupiłam ci kilka paczek słodyczy! - załamałam ręce, chwytając co chwilę jakiś papierek po słodkościach walający się tu i ówdzie, by sprawdzić czy w środku coś jeszcze zostało. O zgrozo, wszystkie były puste! - Gdzie ty to mieścisz? - wydarłam się łapiąc Niall'a za boki. </span><br />
<span style="font-size: small;"> To okazało się kolejnym błędem podczas naszej akcji ratunkowej. Horan na nasze nieszczęście właśnie tam miał łaskotki więc wydarł się dziko, skręcając przy tym nagle i zjeżdżając na przeciwny pas. Następnie równie nieprzywidywanie skręcił ponownie i jakimś cudem wróciliśmy na prawidłowy pas bez żadnej stłuczki. Samochodem rzuciło dwukrotnie w krótkich odstępach czasowych, więc zarówno ja, jak i Zayn znajdowaliśmy się w dziwnych pozycjach w różnych miejscach samochodu. Nauczka na przyszłość - zapinaj pasy, kiedy blondynka jest za kółkiem.</span><br />
<span style="font-size: small;">- Horan chciałeś nas zabić! - wydarł się Malik, podnosząc przy tym swoje zwłoki, które chyba podczas manewrów naszej blondyneczki spadły z siedzenia. Przynajmniej jedna dobra strona tej akcji. </span><br />
<span style="font-size: small;">- Oj tam, może nie jestem najlepszym kierowcą, ale żeby tak od razu zabić?! Przecież nic się nie stało! - niewzruszony Niall wzruszył ramionami.</span><br />
<span style="font-size: small;">Jednak głośny odgłos syreny policyjnej za nami zasygnalizował nam, że jednak coś się stało.</span><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<img alt="https://www.youtube.com/watch?v=-1LRD3DtFAo&spfreload=10" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" title="" /> </div>
<div style="text-align: left;">
Obudziłem się potwornie spragniony. W ustach czułem tylko szorstki piasek i nieustannie krztusiłem się, tak jak wtedy, kiedy byłem małym dzieckiem i w czasie pieczenia kiełbasek nad ogniskiem wiatr zmienił swój kierunek, kierując cały dym wprost na moją twarz. Wciąż kaszląc podniosłem się, otrzepując twarz, na której leżałem z ziemi. Gdzie ja do cholery jestem?<br />
Dalsze rozmyślania mogły jednak poczekać, gdy dostrzegłem butelkę wody, zawinięto pomiędzy koce pokryte iście indiańskimi wzorami. Jak najszybciej uwolniłem ją z wszechobecnych frędzli zwisających z materiału i łapczywie zacząłem pić. Czułem jak wraz z wodą do mojego gardła spływa piach, którym co jakiś czas się krztusiłem, ale było mi wszystko jedno, po prostu pragnąłem ułagodzić suszę w buzi i tępy ból, pulsujący z prawej strony mojej głowy. Zawartość butelki się skończyła, nie gasząc do końca mojego pragnienia, a pytania o sens pobytu tutaj znów zaczęły zamęczać moją i tak już obolałą głowę.<br />
Thirlwall! Myśl o mojej towarzyszce podróży - lub nieszczęścia, jak kto woli - uderzyła w mój umysł niczym kula niszcząca z teledysku Miley Cyrus. To wszystko jej wina, to dlatego znalazłem się na tym pustkowiu z obłąkanymi hipisami! Rozejrzałem się wokoło. Wesołej kompanii nigdzie nie było, a wszędzie leżały porozrzucane wzorzyste koce, w kolorach jak najbardziej rzucających się w oczy. Na dodatek na środku znajdowało się najprawdziwsze ognisko, a obok niego leżał pozostawiony bębenek, który dotąd widziałem tylko w westernach, w scenach kiedy indianie wygrywali budujące napięcie dźwięki podczas egzekucji na bladych twarzach. Może ci ludzie uciekli z rezerwatu? A może Jade namówiła ich na egzekucje na mnie, by kultywować ich barbarzyńskie tradycje?<br />
Rozpatrywanie najczarniejszych scenariuszy przerwał mi śmiech. Irytujący, dobrze mi znany, wprawiający moje ręce w ochotę zaciśnięcia się na czyjejś szyi śmiech. Gdy ruszyłem głębiej w las, na którego skraju zaparkowaliśmy vana i nocowaliśmy ukazał mi się widok, którego nie polecam do oglądania nawet wam. Tym widokiem była roześmiana Jade Thirlwall, a wprawiał on mnie w ochotę rzucenia czymś ciężkim w jej twarz, żeby przestała się szczerzyc. A przy okazji wyświadczyłbym jej przysługę, bo może po deformacji wyglądałaby ładniej.<br />
Niebieskowłosa zdawała się nie zauważać mojej osoby. Zaśmiewając się spazmatycznie i wydając z siebie odgłosy zapowietrzania się, ściskała w rękach małą gitarkę. Od tyłu obejmował ją ten hipis albo indianiec - zresztą chrzanić to - z kręconymi włosami upodabniającymi go do mopa. Zaraz, zaraz jak on miał na imię? Duke? Drew? W każdym razie układał ręce Jade tak by prawidłowo chwytała akordy i tym sposobem chyba próbował uczyć ją grać. Widocznie nie znał jej jeszcze zbyt dobrze, bo jego mina wskazywała, że ma nadzieję na pojętność niebieskowłosej. Ale jak to mówią: <i>Nadzieja matką głupich.</i><br />
<i> </i>Chrząknąłem, by skierować na siebie uwagę rozbawionej dwójki, jednak na próżno. Zirytowany podszedłem bliżej i szarpnąłem dziewczyną z całej siły, podnosząc ją do góry i równocześnie wyrywając ją z objęć mopa, co spotkało się z jej wyraźną dezaprobatą.<br />
- Ej, co robisz? -zakrzyknęła zdezorientowana, a na jej twarzy wciąż tlił się lekki uśmiech, co doprowadzało mnie do absolutnego szału.<br />
- Co ja robię?! Chyba co ty do cholery robisz! Dziś wieczorem mamy koncert, jesteśmy na jakimś leśnym zadupiu nie mając pojęcia jak dostać się do Los Angeles, a ty w najlepsze zabawiasz się, grając na gitarce!<br />
- Dla twojej wiadomości to ukulele, a Dean tylko pokazywał mi podstawy, bo czekaliśmy aż w końcu łaskawie wstaniesz!<br />
Ach tak, Dean. A więc to imię tego mopa, który był współwinny uwięzienia nas na tym odludziu. <br />
- Taaak?! Łaskawie to mogłaś mnie mnie obudzić, skoro tak ci zależy na powrocie!<br />
- Dzieci, dzieci nie skażajcie łona natury swą negatywną energią! - w tym momencie nadbiegła reszta tych popaprańców. Jeszcze tego nam brakowało. - Odrzućcie w niepamięć wszystkie kłótnie złe...<br />
- Kto tu rację miał i kto tu mylił się. - zaintonowała śpiewnie starsza z kobiet.<br />
- Fajkę pokoju tu mam i na znak pojednania z bliźnim ją daaam! - dokończył starszy facet, który wczoraj prowadził vana, równocześnie wyciągając w naszym kierunku dłonie z tym nieszczęsnym przedmiotem na rękach.<br />
- Nie, nie, nie my dziękujemy, wczoraj już zrobiło to na nas wystarczając wrażenie. Za to będziemy jeśli pokażecie nam w którą drogę do Los Angeles.<br />
- Jakim <i>nam</i> Tomlinson? Niby kto mówi, że gdzieś się wybieram i to w dodatku z tobą! - Jade wyszarpnęła rękę, którą nieświadomie wciąż ściskałem w mojej dłoni.<br />
- Ja to mówię! - ta kobieta naprawdę wiedziała jak wyprowadzić mnie z równowagi - Za dużo teraz od ciebie zależy, żebyś kręciła nosem i wołała, że nie chcesz. <br />
- Chcesz mieć support na koncercie, tak? To sam se wystąp!<br />
- Starałem się być miły, ale skoro tak to wygląda, to pogadamy inaczej, krasnalu! - gdy zaczęliśmy się mierzyć wzrokiem nie dało się ukryć, że bez atutu jakim są szpilki, Jade jest ode mnie wyraźnie niższa.<br />
- Łooo, czyli że to niby była twoja lepsza strona?<br />
- Dokładnie. Jeszcze się za nią stęsknisz.<br />
- Wiesz, co? Może idź sobie znajdź jakieś dwunastolatki, które się pozabijają o twój autograf, a mi daj spokój!<br />
- To miała być taka dowcipna uwaga o moich fankach, tak? A teraz pakuj swoją jaśnie wielką dupę w troki i szoruj do LA zanim cię tam kopnę! - moja irytacja przekroczyła wszelkie granice i teraz rozjuszony odwróciłem się w stronę tych pokręconych hipisów. - To jak, wiecie jak się tam dostać, czy nie?!<br />
- Widząc jak beztrosko nakręcacie tę spiralę nienawiści, nie próbując zrozumieć braterstwa swoich dusz, odmawiam w imię harmonijnej równowagi kręgu życia. - oznajmił najstarszy z nich zakładając ręce na piersi, co również uczynili pozostali z nieugiętymi minami.<br />
- COOO? - wyrwało się równocześnie mnie i Jade. Popatrzyliśmy na siebie ze strachem w oczach.<br />
- Jaka spirala nienawiści...? Posłucham, to pomożecie w końcu nam czy nie? - jęknąłem.<br />
- W końcu jesteśmy waszymi bliźnimi. - dodała niebieskowłosa, a ja pokiwałem głową. <br />
- Oczywiście. - wesoła kompania opuściła ręce i znów przybrała swoje beztroskie uśmiechy.<br />
- Ale dopiero gdy wy zbadacie śnieżki swojej duszy. - jedna z kobiet uniosła oskarżycielsko swój palec.<br />
- Coo? - ponownie jęknęliśmy, tym razem o wiele ciszej i o wiele mniej pewni siebie. Czym do cholery są ścieżki duszy? <br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_________________________________________________<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img alt="https://www.youtube.com/watch?v=S5fn1DfqPfA" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" title="" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
Kręcąc głową i nie dowierzając nad pechem, który wciąż się nas trzymał wysiadłam z samochodu, zgodnie z poleceniem policjanta. W ten sposób nigdy nie znajdziemy Louisa i Jade przed jutrzejszym koncertem, ba nawet sami na niego nie dotrzemy. Wciąż mając minę zbitego psa spojrzałam na Horana, który właśnie odbywał burzliwą rozmowę ze stróżem prawa. Czy oni nie rozumieją, że moja przyjaciółka jest teraz pozostawiona na pastwę tego kretyna Tomlinsona?! Widząc, że Malik nie ma zamiaru się ruszyć, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. </div>
<div style="text-align: left;">
Odepchnęłam na bok Niall i uśmiechnęłam się kokieteryjnie, wprawiając policjanta w osłupienie. Był młody, ręce mu się trzęsły i było widać, że nie jest doświadczony w robocie. Musiało się udać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przepraszam za to niedorzeczne wykroczenie, panie władzo... - zaczęłam, zbliżając się do niego powoli. W głębi serca byłam rozbawiona jego przerażeniem. Wciąż się uśmiechając delikatnie wyjęłam notes, w którym wypisywał mandat z jego ręki i rzuciłam gdzieś za siebie. Chciał zaprotestować, ale położyłam mu palec na ustach kontynuując mój wywód. - Może pan być spokojny, teraz ja siądę za kierownicą, bo przecież pan wie ile szkody może zdziałać niedoświadczony kierowca... - puściłam do niego oczko, kierując się w stronę samochodu. Zajęłam miejsce kierowcy i skinęłam głową na chłopaków. </div>
<div style="text-align: left;">
- Co jest grane, do cholery? - warknął Zayn zajmując miejsce z przodu. Cóż, a już łudziłam się, że to Horan tu usiądzie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Powiedzmy, że mała zmiana planów. - ucięłam, odpalając równocześnie samochód. Jak to szło? Sprzegło i gaz, czy gaz i sprzęgło? Na szczęście jakoś udało mi się ruszyć, gdy tylko Niall zajął tylnie siedzenie i zatrąbiłam głośno, posyłając przez otwarte okno całusa policjantowi, który ciąż stał jak osłupiały. Śmiejąc się skupiłam wzrok z powrotem na drodze, zauważając równocześnie pełen zażenowania wzrok Malika.</div>
<div style="text-align: left;">
- No co? Nawet nie zapłaciliśmy mandatu! - wzruszyłam ramionami, wrzucając wyższy bieg.</div>
<div style="text-align: left;">
Odetchnęłam z ulgą na brak dalszych pytań i pretensji. Przez jakiś czas jechaliśmy w ciszy, aż lusterku ujrzałam nachylającą i uśmiechającą się twarz Horana.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jakie szczęście, że masz prawo jazdy Pezz.</div>
<div style="text-align: left;">
- Taaa. - mruknęłam niepewnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Bo masz, prawda? - do rozmowy włączył się Malik, a ja nerwowo przełknęłam ślinę.</div>
<div style="text-align: left;">
- No jasne... tak prawie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Prawie?!</div>
<div style="text-align: left;">
- No wiesz jeżdżę całkiem spoko. - zaśmiałam się lekko zbyt nerwowo. - Skasowałam w całym życiu tylko jeden samochód. Co prawda, potem nie jeździłam, ale...</div>
<div style="text-align: left;">
- Co? Zatrzymaj się i zjeżdżaj zza kółka! - zaczął panikować Zayn.</div>
<div style="text-align: left;">
- Daj spokój, tylko żartowałam!</div>
<div style="text-align: left;">
- Pezz, nie strasz mnie! Już myślałem, że naprawdę nie masz prawka! - zaśmiał się radośnie Niall. Upss, chyba się nie zrozumieliśmy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Żartowałam z tym skasowanym samochodem, Niall. - uśmiechnęłam się przez lusterko do blondyna.</div>
<div style="text-align: left;">
Zapanowała cisza, gdy w końcu dotarło do nich, że nie mam prawka. W następnej chwili Zayn wydał z siebie bojowy okrzyk, po czym złapał za kierownicę i gwałtownie szarpnął nią w drugą stronę. Straciłam kontrolę nad samochodem, który zjechał na leśne pobocze i mocno szarpnął, gdy zahamował ryjąc cały przód w jakimś błocie. Rozcierając obolałe miejsca, po gwałtownym zjechaniu z trasy spojrzałam z wyrzutem na Mulata.</div>
<div style="text-align: left;">
- Pojebało cię?! - wyrzuciłam z siebie te słowa, starając się by były przepełnione jadem - Mogłeś nas zabić!</div>
<div style="text-align: left;">
- To ty wsiadłaś za kierownicę nie mając prawa jazdy! Jesteś wariatką!</div>
<div style="text-align: left;">
- Ej, uspokójcie się! - Niall postanowił być tym rozsądnym w zastępstwie za Liama i przywołać nas do porządku. - Może lepiej wyjdziecie i pomożecie mi wypchnąć samochód z tego błota?</div>
<div style="text-align: left;">
Pomysł nie najgorszy, gdyby nie to, że od jakiegoś czasu po prostu leje. Wychodząc z auta poczułam się, jakby ktoś wylał mi na głowę wiadro wody. Pomimo tego poczłapałam za chłopakami na tył wozu i również zaczęłam pchać. Hednak pomimo tego, że wkładaliśmy w to cały nasz wysiłek, samochód ani drgnął, a my tylko zapadliśmy się po kostki w błoto.</div>
<div style="text-align: left;">
- Świetnie. - mruknęłam do siebie, po czym z całej siły kopnęłam w kałużę błota, która rozprysła się, obryzgując Nialla i Zayna. - Świetnie! I co teraz, panie mądraliński? To wszystko twoja wina!</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie doszłoby do tego, gdybyś nie wsiadała za kółko nie potrafiąc prowadzić!</div>
<div style="text-align: left;">
- Potrafię prowadzić!</div>
<div style="text-align: left;">
- To dlaczego nie zdałaś prawa jazdy?</div>
<div style="text-align: left;">
- Bo... - co prawda oblałam je już parę razy, ale on nie musi tego wiedzieć. A już na pewno nie musi wiedzieć tego ode mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Właśnie tak myślałem. - prychnął mulat i odwrócił się, ignorując mnie. Błąd. Duży błąd. Rozglądając się za czymś, na czym mogłabym się wyżyć spojrzałam na moje trampki, niegdyś w odcieniu jaskrawego różu, a teraz zapadające się coraz głębiej w błoto. Wściekła schyliłam się, by zgarnąć w obie ręce jak najwięcej kleistej substancji i nim zdążyła mi przeciec między palcami, cisnęłam nią w Zayna. Z zadowoleniem patrzyłam jak uprzednio nienagannie ułożone włosy mulata teraz kleją się od błota. Malik nie pozostał mi dłużny rzucając się na mnie niczym byk na torreadora, wywracając mnie przy tym, przez co ugrzęzłam w kałuży. Nie zaprzątałam sobie nawet głowy wstaniem, tylko zagarniałam błoto naokoło mnie, by ciskać nim na oślep w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą widziałam mulata. On natomiast zaczął kopać w kałuże, z których odpryski leciały, zakrywając mi twarz i oczy.<br />
- Przestańcie! Co wy robicie sytuacja i tak jest beznadziejna bez tego szczeniackiego zachowania! - próbował interweniować Niall, ale nic nie wskórał, bo właśnie rzuciłam się, podcinając Malika i wcierając mu błoto w twarz i we włosy.<br />
W rezultacie, kiedy w końcu wróciliśmy do samochodu byliśmy cali brudni i przemoczeni, łącznie z Niallem, który też oberwał parę razy podczas rozdzielania nas. Genialny pomysł <i>zadzwońmy po pomoc drogową! </i>także nie wypalił, bo okazało się, że na tym odludziu nie ma zasięgu. Byliśmy więc zmuszeni na nocowanie w aucie, mając do dyspozycji tylko bluzę Liama i plandekę przykrywającą zapasową oponę znalezione w bagażniku. Obrażona zawinęłam się na przednim siedzeniu, owijając się ową bluzą. Te dwa cioły i tak spędzają ze sobą pół życia, więc mogą spać razem z tyłu. Już po chwili zaczęłam się kręcić, nie mogą przyzwyczaić się do klejącego się do mojego ciała ubrania. Bluza, choć za duża nie zakrywała mnie całej, a w dodatku wcale nie dostarczała ciepła. Jakby tego było mało z tyłu zaczęło dochodzić równomierne chrapanie któregoś z chłopaków.<br />
<div style="text-align: left;">
Zapowiada się długa noc. </div>
<div style="text-align: center;">
_____________________________________________________</div>
<br />
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif; font-size: small;">Urlop regeneracyjny... Pisząc tamtą notkę, nie wiedziałam, że minie prawie rok nim mój rzekomy urlop się skończy. Przyznaję bez bicia, pomimo jak najlepszych chęci blog spokojnie czekał, zapomniany przez wszystkich, aż w końcu go odkopałam i stwierdziłam, że naprawdę uwielbiam tą historię. I chociaż ja wiem jak się skończy, to myślę, że ta opowieść zasługuje, żebyście jej zakończenie poznali także wy. Tak więc wróciłam i czekało mnie zaskoczenie i to jak najbardziej miłe - pozostawiając blog z ośmioma obserwatorami zastałam go z dwunastoma, co znaczy, że wciąż czekacie na kontynuację. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze tu zagląda i oddaję w wasze ręce ten rozdział oraz mnie na publiczne zlinczowanie, na które jak najbardziej zasługuję.</span><br />
<span style="font-family: Harrington;"><b></b></span></div>
</div>
</div>
</div>
<h3 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"> </span></b></h3>
<h3 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></h3>
<h3 style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=LRt3PIDER94&feature=kp"> </a></h3>
<h3 style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=LRt3PIDER94&feature=kp"> </a></h3>
Fayhttp://www.blogger.com/profile/17746790654453459622noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4607663440971350685.post-79940928466771962052014-04-10T11:52:00.002-07:002014-04-10T11:58:07.535-07:00Rozdział 4<h3 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;">Glupota kontratakuje - czyli jak publiczna toaleta moze ponownie uprzykrzyc zycie </span></b></h3>
<h3 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></h3>
<h3 style="text-align: center;">
</h3>
<h3 style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=X-V6SLiat2I&feature=kp"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=5Sfm5PgHcH0" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a><span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> </span></span></h3>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Cała podekscytowana przemierzałam korytarz brytyjskiego lotniska, ciągnąc ze sobą dość niewielkich rozmiarów walizkę. Cóż właśnie tym nikłym rozmiarom i niewielkiej pojemności zawdzięczała to, że jeszcze nie całą godzinę temu siedziały na niej Leigh, Jesy i Perrie, a ja z miną jakbym właśnie rozbrajała bombę w publicznym metrze starannie starałam się dopiąć zamek. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Nie szczerz się tak. - zwróciła mi uwagę blondynka, a ja skierowałam na nią lekko zdezorientowane spojrzenie. - No co? Powiedziałam nie szczerz się tak, uśmiech pozostaw dla Los Angeles.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Przytaknęłam przyjaciółce, niemalże natychmiast przybierając kamienną twarz i wyniosłe, poważne spojrzenie którym miażdżyłam tych biednych, przypadkowych przechodniów, którzy nie wiedzieli, że właśnie mijają takie gwiazdy światowego formatu jak Little Mix. Po chwili możemy dostrzec nasze kochane gwiazdeczki w kapturach i ciemnych okularach - normalnie niczym mafia, nie? - a obok nich Paula, któremu z lekka wystaje jego piwny brzuch i Andy'ego, który na nasz widok zaczyna machać jak oszalały - jednym słowem nie ma wątpliwości gdzie powinnyśmy teraz podejść. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Oczywiście formalnie przylepiłyśmy na twarz sztuczne uśmiech i zaczęłyśmy się witać ze wszystkimi, świergocząc niczym gołębie liżące się na wiosnę. Jednak na widok pięciu gęb z bliska moja ręka automatycznie zacisnęła się mocniej na rączce walizki, jakbym się obawiała, że za chwilę ktoś mi ją wyrwie i więcej jej nie zobaczę. Jade, głupia jesteś, nawe złodziej by się rozczarował gdyby ją otworzył i znalazł tam tylko stos ciuchów, których nawet na ebayu opchnąć się nie da i kilka innych śmieci, w tym kosmetyki z wątpliwym terminem ważności. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Odprawa przeminęła nudno. Pani za ladą każdej z nas posyłała mordercze spojrzenie, jakbyśmy były winne temu, że musimy lecieć samolotem, a nasze paszporty niemalże odrzuciła ze wstrętem na bok, po uprzednim sprawdzeniu czy wszystko z nimi w porządku. Natomiast kiedy pierwszy z chłopców podał jej swój paszport, natychmiast wyszczerzyła się, niczym wiedźma z Królewny Śnieżki, która za chwilę ma powrócić do piękności i młodości, i zaświergotała coś o tym, że mogą szybciej nadać bagaż niż czekający w kolejkach. Trzepocząc intensywnie rzęsami, niczym osoba mająca na bakier z limitem na kofeinę wpatrywała się w ich paszporty jak w obrazki i starała się przetrzymać każdy z nich jak najdłużej w rękach, jakby to były co najmniej relikwie dwunasto-wiecznego świętego. Na koniec poprosiła o autograf dla córki, na co nasze gwiazdki oczywiście przystały z ochotą. No tak, uroki bycia gwiazdą - na nas patrzyła</span></span><span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> tak, jakby miała pretensje, że w ogóle gdzieś lecimy i musi marnować swój cenny
czas sprawdzając nam paszporty, a dokumenty chłopaków najchętniej
oglądała by dziesięć razy, byleby tylko stali obok niej.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Jakiś czas potem wszyscy siedzieliśmy, zamulając na ławce na lotnisku, bo samolot jak zwykle się spóźniał - tak, profesjonalnie to nazywając miał problemy techniczne. Liam chyba nawet przestał kontaktować bo zastygł ze słomką od shake'a zakupionego przed paroma minutami w buzi i nie reagował na to, że Niall, który już swój kubek opróżnił, bezczelnie włożył do jego napoju swoją słomkę i teraz wysiorbuje resztkę z dna. Ja za to przebierałam niecierpliwie nogami, przejeżdżając co jakiś czas szpilką - które na swoją głupotę ubrałam - po śliskiej podłodze i wydając przeraźliwy dźwięk na który wszyscy się krzywili. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Muszę do toalety. - wypaliłam, ale wszyscy tak się zatracili w ciszy, przerywanej tylko odgłosami lotniska, że kiedy ją przerwałam, nie odnotowali o co chodzi w mojej wypowiedzi. - No za potrzebą. - dodałam niecierpliwie, a obcas od moich butów po raz kolejny wydał ów piszczący dźwięk, gdy bez skrupułów przejechałam nim po posadzce.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Tylko się pośpiesz - mruknął Andy, spoglądając powoli zmęczonym wzrokiem na tablicę z opóźnieniami samolotów. - Masz dziesięć minut.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Po chwili na lotnisku rozległ się odgłos miarowego stukania obcasów, gdy biegłam na tyle szybko, na ile pozwalały mi buty. Po chwili trzasnęłam najpierw drzwiami od toalety, a później od kabiny i odetchnęłam z ulgą. Rano zaspałyśmy i oczywiście na załatwienie potrzeby w domu nie było czasu, tak więc teraz spłynął na mnie błogi spokój, że w samolocie będę bezpieczna od sensacji pęcherzowych. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Jednak jak wielkie okazało się moje zdziwienie, gdy okazało się, że drzwi od kabiny, które tak ochoczo za mną trzasnęły, wcale nie chcą się tak ochoczo otworzyć. Po kilku minutach szamotanie się z zamkiem, który ani drgnął, na kolanach zaczęłam badać wąską przestrzeń pomiędzy drzwiami a podłogą. Super, nie zmieszczę się. Właśnie zostałam więźniem publicznej toalety i nie widzę żadnego ratunku. Nie wiedząc co robić, z pełnego rozpędu - który swoją drogą liczył jakieś dwa metry, tyle samo co szerokość kabiny - zaczęłam wbiegać w drzwi, mając nadzieję, że jakimś cudem opatrzności bożej się otworzą. Puki co skończyło się na poobijanym ramieniu, które służyło mi jako taran, ale ja się jeszcze nie poddałam.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Czy odgłos otwieranych drzwi, to odgłos zbawienia? Chyba tak. Niestety, nie były to drzwi od kabiny, a jedynie od toalety, ale pół sukcesu, prawda? Przynajmniej teraz jakiś człowiek dobrej woli pomoże mi się uwolnić.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Hej, możesz mi pomóc? Chyba się zatrzasnęłam! - krzyknęłam, waląc przy tym zaciśniętymi pięściami w nieszczęsne drzwi, byle by tylko być usłyszana. Jednak odpowiedział mi głos, którego zdecydowanie nie chciałam teraz słyszeć. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Chyba? Raczej na pewno, Jade. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Sceptyczny, krytyczny, cyniczny. Taką właśnie barwę ma ten głos. I kogo ja tu mam oszukiwać? Wszyscy wiemy, że to Louis.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Co robisz w damskiej toalecie?</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Chyba raczej co ty robisz w męskiej toalecie?</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Serio? Czyżbym tak się śpieszyła, że pomyliłam kible? O Boże, widzisz i nie grzmisz?</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Oh, zamknij się. - wymruczałam pod nosem, niemalże do siebie, ale chłopak chyba to usłyszał bo wybuchnął śmiechem. - Lepiej pomóż mi stąd wyjść, ciołku.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Przejdź dołem - byłam niemalże pewna, że w tej chwili wzruszył ramionami, jakby to było najprostsze i najbanalniejsze do wykonania na świecie.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Taaa, na to też wpadłam, geniuszu. Nie zmieszczę się. - jęknęłam.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- To przejdź górą?</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Poderwałam lekko głowę do góry. Pomiędzy drzwiami, a sufitem była spora odległość i spokojnie bym się tam zmieściła. Jednak drzwi były całkiem spore. Z mojej strony, gdybym najpierw stanęła na sedesie, może bym tam weszła, ale zeskoczyć... </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Nie ma mowy. Mam lęk wysokości!</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Serio, Jade to są najwyżej dwa metry! - wyśmiał mnie mój towarzysz, a kiedy zorientował się, że nie mam zamiaru korzystać z jego genialnego pomysłu, najzwyczajniej w świecie strzelił focha i postanowił wziąć swoją obrażalską dupę w troki - To gnij tam dalej, ja idę.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Tomlinson, dupa wołowo, stój! - zaczęłam wrzeszczeć przerażona nie na żarty. - Nie możesz, nie wiem pójść po jakąś obsługę, czy chociażby sprzątaczkę? - jęknęłam, szukając jakiegokolwiek rozwiązania, które pozwoliłoby mi ominąć wspinaczkę po tej nieszczęsnej kabinie, która mnie uwięziła.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Jade za... o kurwa dwie minuty mamy samolot, nie ma czasu na obsługę! Skacz! - wydarł się na mnie Tomlinson, a ja pod wpływem presji podjęłam decyzję. Jednak jak ja niby, do cholery jasnej mam skakać po sedesie i drzwiach w tych szpilkach?</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Ej, przegrzany piekarniku, łap! - wydarłam się, po czym moje buty, jeden, po drugim poszybowały nad drzwiami i usłyszałam stłumiony jęk chłopaka, gdy pewnie przez przypadek go trafiły. Cóż, przynajmniej jeden plus tej beznadziejnej sytuacji. Nie mogłam jednak dłużej się nad tym zastanawiać bo po chwili siedziałam na drzwiach od toalety, wisząc bosymi nogami jakieś półtora metra nad ziemią. Przełknęłam nerwowo ślinę.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Louis, złap mnie. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Co, kurwa?</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Boję się, złap mnie. - wyjęczałam, bo robiło mi się niedobrze, gdy myślałam jak rozbijam się o posadzkę, która znajdowała się pode mną. Louis z teatralnym westchnięciem, jaką mi to łaskę robi podszedł powoli do drzwi, na których niezdarnie siedziałam.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Dobra, ale wiedz, że o tylko dlatego, że nie mamy czasu, a ty jak zwykle okazujesz swoją niekompetencję w poważnej sytua...</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- UWAGA, SKACZĘ! - wydarłam się i bardziej zleciałam, niż zeskoczyłam z drzwi, prosto na nie spodziewającego się niczego chłopaka. Po chwili nie czułam już nic, oprócz bólu, wbijających się czyiś łokci w mój bok i zimnej posadzki, która tak bardzo kontrastowała z moją rozgrzaną skórą. Jęki moje i Louisa mieszały się ze sobą, tworząc razem symfonię wycia o obolałych kończynach. </span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Thirlwall spinaj dupę, właśnie nam odlatuje samolot! - ał, moje biedne kostki w uszach, w tym młoteczek, który odbiera przecież dźwięk i moje biedne bębenki, czymże zasłużyłyście sobie na te wrzaski ze strony Tomlinsona? Nie dane mi było się długo zastanawiać po chwili zostałam poderwana siłą z podłogi i zmuszona do zebrania swych sił witalnych do sprintu na drugi koniec lotniska. Po drodze jeszcze zdążyłam złapać w jedną rękę walające się po podłodze buty, po czym rozpoczoł się istny maraton o życie, pomiędzy, walizkami, pasażerami, którzy patrzyli się ze zdumieniem na szpilki które były w moim ręku, zamiast na moich nogach i obsługą lotniska która rzucała nam wymowne spojrzenia pod tytułem <i>Tu się nie biega.</i></span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"><i> </i>Chwilę później, a jej krótki czas trwania zawdzięczamy pewnie morderczemu biegowi zasiedliśmy w fotelach samolotu, po tym jak stewardesa wpuściła nas twierdząc, że zdążyliśmy <i>w ostatniej chwili. </i>No cóż, lepiej późno, niż wcale, nie? Moja głowa co chwila obracała się o sto osiemdziesiąt stopni gdy wzrokiem szukałam blond czupryny Perrie, albo znajomych ciemnych loków Leigh, jednak nigdzie nie mogłam ich dostrzec. Dziwne... może po prostu zajęli miejsca w innej części samolotu? </span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Witamy wszystkich. - głos pilota mówiącego przez mikrofon tak mnie zaskoczył, że aż zacisnęłam paznokcie na ramieniu siedzącego obok Tomlinsona, który pisnął, niczym Jesy, której wejdzie się do łazienki w trakcie mycia zębów. - W San Francisco wylądujemy o...</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Momentalnie popatrzyliśmy na siebie zdziwionym wzrokiem razem z Louisem. San... Francisco?! Przecież pierwszy koncert jest w Los Angeles...</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> O kurwa... momentalnie wszystko stało się jasne. </span></span><br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: x-small;"> </span></span>________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=3sMHbN5siT4"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=5Sfm5PgHcH0" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a> </div>
<div style="text-align: left;">
Lotnisko w San Francisco jeszcze nigdy nie słyszało czegoś takiego jak naszej wymiany zdań, bo rozmową na pewno nie można jej nazwać:</div>
<div style="text-align: left;">
- To wszystko, kurwa twoja wina!</div>
<div style="text-align: left;">
- Ja przynajmniej potrafię obsługiwać drzwi w publicznej toalecie!</div>
<div style="text-align: left;">
- Ale nie potrafisz wsiąść do dobrego samolotu!<br />
Od jakiegoś czasu stałam z Louisem na środku korytarza tego nieszczęsnego lotniska i wyrzucaliśmy z siebie wszystkie żale, drąc się przy tym niemiłosiernie. Cóż, nie mieliśmy nic innego do roboty, bo dziwnym trafem znaleźliśmy się nie w tym miejscu wybrzeża Kalifornijskiego.<br />
- Kurwa, przestałbyś się drzeć, tylko coś wymyślił! Przecież jutro wieczorem musimy być w Los Angeles, bo gramy koncert!<br />
Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Okazało się, że żadne z nas nie ma przy sobie telefonu, anie pięniędzy i jedyne co posiadamy, to niewielkich rozmiarów torebka, którą miałam przy sobie. Okupując najbliższą ławkę lotniskową wyrzuciliśmy z niej całą zawartość.<br />
Błyszczyk do pękających ust - bezużyteczne...Chusteczki higieniczne, tak te o uwodzicielskim zapachu mięty z czasów podrywu na atak astmy - bezużyteczne... Podpaski... Serio, dlaczego ten bezużyteczny toster grzebie w moich rzeczach?! - dobra nieważne, też są bezużyteczne... Kanapki - ...<br />
Okazało się, że kanapki na drogę - no co, za biedna jestem, żeby kupować po drodze jedzenie, to biorę ze sobą - wcale nie są aż tak nieprzydatne, bo Louis porwał papier, w który starannie były zapakowane, lecz tylko po to by przeżyć głębokie rozczarowanie.<br />
- Co to jest? - wskazał na wnętrze kanapki i nie czekając na moją odpowiedź kontynuował swój wywód - Wiesz, rozumiem, chcesz schudnąć, żadna dieta nie przynosi efektów... Ale żeby od razu jeść trawę?<br />
- To rzeżucha, matole - warknęłam, wyrywając mu z rąk kanapki, zawijając w resztkę papieru, która ocalała z jego dzikiego rzucenia się na jedzenie i chowając do torebki, by uniknąć dalszych komentarzy mojego towarzysza na temat zieleniny. <br />
Ostatnią rzeczą, znajdującą się na dnie mojej wyjątkowo nie pakownej torebki, okazał się portfel, na co oboje zareagowaliśmy cichymi okrzykami zwycięstwa.<br />
Jednak jak wielkie okazało się nasze rozczarowanie, gdy światło dzienne ujrzała niewielka suma pieniędzy, która się tam znajdowała. Louis wyciągnął jednak z bocznej kieszeni kartę kredytową i uśmiechnął się zwycięsko, a ja wzruszyłam ramionami. <br />
- Nie ciesz się tak, kiedy ostatnio jej używałam kupowałam lakier do paznokci za trzy funty i była odmowa.<br />
- Świetnie! Po prostu świetnie! - no co, nie moja wina że moje zrujnowanie osiągnęło ostateczny poziom. - Przecież tego nie starczy nawet na taksówkę!<br />
- Cóż, czas się nauczyć, że kiedy jest się biednym istnieją inne sposoby podróżowania, Tomlinson - wysyczałam i pociągnęłam go za rękę w stronę przystanku autobusowego znajdującego się przy lotnisku.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: x-small;"> </span></span>________________________________________________</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=n0nW8CWnaGg"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=5Sfm5PgHcH0" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a><br />
<div style="text-align: left;">
Od kiedy tylko weszliśmy do hotelu, zarówno Andy, jak i menadżer chłopaków, Paul próbują się dowiedzieć gdzie zgubili się Jade i Louis - bo na pewno nie było ich na pokładzie samolotu lecącego do Los Angeles. Najnowszą wiadomością od lotniska w Londynie jest, że owszem wsiedli do samolotu... tyle że tego, który pół godziny temu wylądował w San Francisco.<br />
Oczywiście, genialny Harry wpadł na pomysł <i>Zadzwońmy do nich!</i> Po chwili jednak zorientowaliśmy się, że telefon Louisa dzwoni w jego kurtce, którą zostawił zanim poszedł do toalety, a komórka Jade odzywa się w jej walizce. Pięknie.<br />
- Horan, kochany, masz prawo jazdy, prawda? - zapytałam odciągając blondyna na bok, tak że pozostała piątka nie mogła nic usłyszeć.<br />
- Taaaak, a co Pezz? Skończyły się orzeszki i trzeba jechać do spożywczego? - Nialler jak zwykle nie przejął się powagą sytuacji i myślał tylko o pełnym żołądku. Westchnęłam podirytowana.<br />
- Nie. Trzeba jechać do San Francisco. - widząc zdziwioną minę blondyna sprecyzowałam się. - No po Jade i Louisa!<br />
- Ale przecież szukają ich Paul i An...<br />
- Daj spokój, zanim te dziadki ich znajdą już dawno będzie po jutrzejszym koncercie! Plan prosty - jest zamieszanie, my z tego skorzystamy, wsiądziemy w samochód pojedziemy po dwójkę zaginionych i wrócimy zanim zaczną nam prawić kazania jaki to nierozsądny pomysł.<br />
- I gitara! - dodał Niall, który chyba też lubił spontaniczne akcje. Po cichu wzięliśmy kurtki i zmierzaliśmy co wyjścia, ale coś nas zatrzymało...<br />
- Nie zostawię mojego przyjaciela na pastwę blondynki i ... - Zayn zaczął bohatersko, ale zrobił sobie krótką przerwę by znaleźć odpowiednie określenie na Nialla - jeszcze większej blondynki!<br />
- Przymknij się ciołku - warknęłam, bo mulat od dłuższego czasu działał mi na nerwy. - Chodź Niall, idziemy!<br />
- Idę z wami! - zakrzyknął Zayn, co spotkało się z moją dezaprobatą. - A właściwe to Niall, jedź ze mną po co nam jakaś tam baba!<br />
- Nie ma mowy! Niall jedzie ze mną! Nie zostawię przyjaciółki na pastwę trzech debili!<br />
- Ale ja mam żelki! - ryknął mulat.<br />
Podziałało natychmiastowo. Niezdecydowanie Nialla zamieniło się na nagłą potrzebę żelatynowatych węglowodanów.<br />
- Tak, moje ulubione! Pezz, niech Zayn jedzie z nami, proooooszę!<br />
Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że nie zajedziemy daleko, a będę żałować tej decyzji. Ale cóż mogę zrobić przeciwko takiemu argumentowi jak Horanowe żelki?<br />
- Tylko nie pałętaj się pod nogami. - wysyczałam w stronę mulata, wymijając go władczo w drzwiach i podążając do samochodu. <br />
<div style="text-align: center;">
<br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: x-small;"> </span></span>________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=-1BJfDvSITY"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=5Sfm5PgHcH0" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a> </div>
<div style="text-align: left;">
W połowie drogi do Los Angeles, czyli mniej-więcej na szóstej przesiadce między autobusami zostaliśmy wypieprzeni na środku drogi za jazdę bez biletu. Drobne skończyły się nam już około czwartej przesiadki, ale do tej pory skutecznie udawało nam się zbywać kontrolę biletów. Jade próbowała się jeszcze kłócić z kierowcą, ale ten był nieubłagany. Nie ma biletów - nie ma dalszej jazdy. </div>
<div style="text-align: left;">
I tym sposobem wylądowałem z narzekającą i wiecznie mającą pretensje lalunią na środku drogi, gdzie na poboczu stała jedna jedyna ławeczka. Zajebiście, nie? </div>
<div style="text-align: left;">
- To wszystko twoja... - już zaczynała ględzić szatynka, zaraz po ty jak oboje usiedliśmy na ławce, jednka jej przerwałem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tylko mi kurwa znowu nie mów, że to moja wina! Ty też nie zauważyłaś, że wsiedliśmy do złego samolotu!</div>
<div style="text-align: left;">
- Ale ja nigdy wcześniej nie latałam!</div>
<div style="text-align: left;">
- Ja przynajmniej nie mam pustego portfela i wyzerowanej karty kredytowej!</div>
<div style="text-align: left;">
- Chciałabym ci przypomnieć, że ja przynajmniej noszę portfel przy sobie, pantoflarzu!</div>
<div style="text-align: left;">
Powydzieraliśmy się jeszcze chwilę na siebie, korzystając z okazji, że na środku szosowej drogi nikt nas nie usłyszy i nie zwróci uwagi, po czym jak przystało na dorosłych, każde z nas strzeliło focha, odwróciło się plecami i zaczęło podziwiać wyjątkowo ciekawe czubki swoich butów. Przy okazji oboje czekaliśmy na jakiś cud, który przeniesie nas do Los Angeles.</div>
<div style="text-align: left;">
Moją uwagę przykuło szeleszczenie odwijanego papieru. To Jade dobierała się z niecnym uśmiechem do kanapki z tym... trawopodobnym czymś. </div>
<div style="text-align: left;">
- Chcesz jedną, złomiarzu? - pomachała mi kanapką przed nosem. - A nie zapomniałam, że nie zniżysz się do mojego poziomu i nie będziesz wcinał jakiejś tam karmy dla królików. - wzruszyła teatralnie ramionami. - Trudno, więcej dla mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
Dobra, może i byłem głodny. Ale głód to cena którą idzie zapłacić za to, byle tylko nie przyznać Jade racji. Starając się nie patrzeć na jedzącą z apetytem szatynkę mijały mi następne minuty. Powoli zaczynało się ściemniać i w powietrzu zaczął roznosić się nieprzyjemny chłód.<br />
- Zimno mi. - jęknęła Jade. Cóż, widocznie nie tylko ja zauważyłem spadek temperatury. Po chwili szatynka dała mi mocnego kuksańca w bok, aż się skrzywiłem.<br />
- Powiedziałam, zimno mi!<br />
- I co z tego? - wzruszyłem ramionami. Ja może jestem głodny i jakoś jej nie jęczę do ucha.<br />
- Jak to co z tego? - Jade była wyraźnie oburzona, a ja wciąż nie wiedziałem o co chodzi. - Jestem kobietą! Kiedy mówię, że jest mi zimno, ty jako biologiczny facet, chociaż swoją drogą coraz bardziej w to wątpię powinieneś oddać mi swoją bluzę, albo chociaż przytulić. - zakończyła swój wywód rozkładając ramiona, gotowa do uścisku. Przez moją głowę przechodziło tylko jedno, krótkie zdanie, w dodatku nie złożone: <i>Popierdoliło Cię?!</i><br />
Próbowałem jej wyraźnie dać do zrozumienia, że nie widzę tu żadnej kobiety, ale kiedy była za tępa żeby to zajarzyć po prostu powiedziałem moje myśli na głos.<br />
- Świetnie. Powiedz mi, jak zauważysz jakąś marznącą kobietę, chętnie ją przytulę.<br />
To najwyraźniej przekroczyło wszelkie granice tolerancji, jakie posiada panna Thirlwall.<br />
- Świetnie?! No naprawdę świetnie! Wiesz co, gnij tutaj Tomlinson, ja idę szukać pomocy! - Jade spięła swoje obrażalskie cztery litery i aż emanując świętym oburzeniem wyszła na środek jezdni. <br />
- Nie wyłaś na ulicę, idiotko! Albo wiesz co? Stój tam sobie i najlepiej niech cię coś przejedzie, w końcu będzie spokój!<br />
Zdziwiłem się jednak gdy po paru minutach kopania kamyków na jezdni szatynka zaczęła skakać jak opętana i wymachiwać dziko rękami, okazało się że ten pomysł do najgłupszych nie należy - ale oczywiście jej tego nie powiem i wy też macie nie puścić pary z gęby, przecież nic co wymyśliła kobieta nie może być dobre - bo po chwili oświetliły ją reflektory nadjeżdżającego auta. Przed nami zaparkował kolorowy van, cały wymalowany w barwne i wzorzyste kwiaty. <br />
- Wsiadajcie, dzieciaki! - rozległ się nieco piskliwy głos brunetki, która wychyliła się przez okno, gestem ręki zapraszając nas do samochodu.<br />
- Jedziecie może do Los Angeles? - zapytała Jade w połowie wsiadania do auta.<br />
- Nie, ale zaliczamy po drodze. A co, podrzucić was? - tym razem odezwał się kierwoca vana, który miał włosy co najmniej tak długie jak jego żona, a na nagi i wyjątkowo owłosiony tors miał narzucony tylko nie zapięty bezrękawnik.<br />
Środek samochodu, a właściwe małej ciężarówki był przytulny... bo wyglądał niczym pokój! Zamiast siedzeń z tyłu na wolnej przestrzeni był rozłożony miękki, seledynowy i niezwykle oczojebny koc, a na nim, na poduszkach siedziały trzy osoby. Czwartą stanowił kierowca, więc z lekkim trudem pomieściliśmy się, gdy dosiadłem się jeszcze wraz z Jade. Po chwili usłyszeliśmy pis opon i van ruszył z miejsca. Jeden z naszych nowych towarzyszy, także ubrany był jak wszyscy, czyli jakby się urwał z lat 70-tych, wyciągnął malutką gitarkę i uderzył w niej nienastrojone struny. Boże, Jade do czego my, do jasnej cholery wsiedliśmy?<br />
- To co śpiewamy najpierw? - ochoczo zapytał ten gitarzysta od siedmiu boleści.<br />
- Dean, daj spokój, najpierw poczęstujmy gości fajką pokoju! - zawołała ochoczo blondynka, zdecydowanie młodsza od brunetki, a gdy Jade wykonała przeczący ruch głową i wyraźnie chciała podziękować, jej głos nagle zmienił się z ciepłego i miłego na nieznoszący sprzeciwu. - Każdy z naszych braci i sióstr powinien spróbować fajki pokoju. To pojednanie z bliźnim.<br />
Szatynka niepewnie przyjęła z jej rąk podłużny przedmiot i zaciągnęła się nim, po chwili krztusząc się dymem i oddając go jak najszybciej następnej osobie, którą byłem ja. Czując na sobie czujny wzrok hipisów, także wziąłem głęboki wdech czując, jak gryzący dym wypełnia moje nozdrza. To nie była nikotyna. Byłem niemalże pewny, że to narkotyki. <br />
Po pierwszej rundzie z fajką pokoju nagle wszyscy stali się bardziej otwarci, a wręcz wylewni i po chwili nawet ja dołączyłem do śpiewu przy tej małej gitarce, bodajże ukulele wyjąc Johny'ego Casha <i>A Boy Named Sue.</i> Kończąc piosenkę wyraźnym fałszem, brunetka zakrzyknęła wesoło unosząc do góry podłużny przedmiot, którym okazała się właśnie fajka:<br />
- To co, jeszcze jedną rundę?<br />
<div style="text-align: center;">
<br />
________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=zdrVwZ1JKFw"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=5Sfm5PgHcH0" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a> </div>
<div style="text-align: left;">
- Gdzie do cholery są Zayn, Niall i Perrie?</div>
<div style="text-align: left;">
Ups. A więc genialny plan odbicia Louisa i Perrie bez wiedzy menadżerów nie powiódł się. Rozejrzałem się po pokoju. Leigh i Jesy nagle zaczęły przygląda się swoim paznokcią, kóre w tej sekundzie musiały stać się wyjątkowo interesujące, a Liam rzucał mi spojrzenia mówiące <i>Zrób coś, Styles zrób coś do cholery!</i></div>
<div style="text-align: left;">
- Eeee... Oni poszli do... - zacząłem się jąkać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Do sklepu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Do toalety. - wypaliłem równocześnie z Liamem.</div>
<div style="text-align: left;">
Paul i Andy patrzyli na nas wzrokiem zawodowych morderców, oczekując wyjaśnień. Przełknąłem ślinę. </div>
<div style="text-align: left;">
- Poszli do sklepu, żeby kupić... przenośną toaletę... - sprostowałem powoli, nie patrząc, że to co mówię nie ma sensu.</div>
<div style="text-align: left;">
- ...Bo Niall ma problemy z nietrzymaniem moczu, co może być uciążliwe w trasie. - uzupełnił Liam. - No wiecie, chcą kupić toi-toja. </div>
<div style="text-align: left;">
Nie trzeba być psychologiem, ani umieć perfekcyjnie wyczytywać emocje z ludzkich twarzyaby domyślić się, że nam nie uwierzyli. </div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Fayhttp://www.blogger.com/profile/17746790654453459622noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4607663440971350685.post-50064703232219189022014-03-15T08:06:00.000-07:002014-03-16T10:44:18.218-07:00Rozdział 3<h3 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;">Biznesowa sciema i podwójny blef - czyli jak sprawiac dobre wrazenie, ze sie mysli</span></b></h3>
<h3 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></h3>
<h3 style="text-align: center;">
</h3>
<h3 style="text-align: center;">
</h3>
<h3 style="text-align: center;">
</h3>
<h3 style="text-align: center;">
</h3>
<h3 style="text-align: center;">
</h3>
<h3 style="text-align: center;">
</h3>
<h3 style="text-align: center;">
</h3>
<h3 style="text-align: center;">
</h3>
<h3 style="text-align: center;">
</h3>
<h3 style="text-align: center;">
</h3>
<h3 style="text-align: center;">
</h3>
<h3 style="text-align: center;">
</h3>
<h3 style="text-align: center;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=99jVPJUeqr4"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=5Sfm5PgHcH0" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a><span style="font-size: small;"> </span></h3>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> - Zaraz, zaraz, wy się znacie? - menadżer One Direction chyba nie był taki głupi na jakiego wyglądał, bo jednak coś zajarzył. O kurde, czyli zaraz wszystko wyjdzie na jaw i przez głupią wodę mineralną nie pojedziemy w trasę! Niech ktoś coś zrobi!</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> -
Nie, nie, my tylko... - Pezz zaczęła coś dukać. Matko boska, wszyscy
święci i inny w sutannach tam na górze, miejcie nas w opiece, z tego nie
wybrniemy!</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Po prostu Louis i Zayn są wielkimi fankami.. pfu, to znaczy fanami dziewczyn i... - zaczął ciemny blondyn, który sprawiał wrażenie najbardziej kompetentnego z nich wszystkich, lecz po chwili się zaciął i dokończył za niego blondynek o wesołym wyrazie twarzy:</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- I nie mogą uwierzyć, że spotkali je na żywo. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Dokładnie. - wypalił ponownie ciemny blondyn, który jakoś uratował sytuację.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Myślałam, że zaraz wybuchnę śmiechem, patrząc na szatyna, który dosłownie mordował wzrokiem swoich kumpli. Mulat z kolei wyglądał jakby chciał w kogoś czymś rzucić, najlepiej czymś dużym i ciężkim, żeby odnieść pożądany skutek natychmiastowej śmierci bez żadnych wątpliwości. Cóż, osobiście uważam, że te psychopatyczne posunięcia automatycznie skreślają ich z listy naszych fanek. </span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Pezz i Jade też za wami przepadają - wtrąciła się Jesy, trzepocząc rzęsami jakby była nabuzowaną kofeiną damusią.</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Tak, uwielbiają One Direction. Nawet śpiewają pod prysznicem wasze piosenki! - o ile przeciwko wtrąceniu się Jesy nic nie miałam, to Leigh jak zwykle spaprała wszystko po całości. Miałam ochotę trzepnąć się otwartą ręką w czoło, a jeszcze bardziej owinąć moje ręce wokół szyi mulatki i wykonać szybki ruch w prawo, kręcą jej przy tym kark...</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Na szczęście obyło się bez dalszych uwielbień i mogliśmy spokojnie usiąść, ale miałam ochotę złapać jakąś butelkę z winem droższym niż cały dorobek mojego życia i rozbić ją centralnie na czubku tej, małej, pustej, niewdzięcznej, nieprzydatnej i wkurwiającej głowie Leigh za każdym razem, gdy widziałam jak któryś z tych idiotów śmieje się pod nosem, a antypatyczny koleś z publicznej toalety rzuca zażenowanym spojrzeniem z przekazem: <i>Serio śpiewasz One Direction w kiblu? Serio? </i>W tej chwili więc pochłonęło mnie bez reszty poszukiwanie po omacku pod stołem nogi mulatki by zadać jej zdradziecki cios prosto w piszczel. Gdy odnalazłam upragnioną nogę, wykonałam delikatny zamach i czubkiem szpilki trafiłam idealnie w mój cel. Patrzyłam teraz z niemałą satysfakcją prosto w twarz Leigh-Anne i czekałam jej mordkę wykrzywi grymas bólu. Z niemałym więc zdziwieniem zaobserwowałam, że osobą, której oczy zaszły łzami był Andy. Upsss... Nie moja wina że Leigh też ma owłosione nogi i musiałam ich pomylić! Próbowałam przekazać mu jakieś ciche przepraszam, ale kiedy z ruchu jego warg można było wyczytać tylko wyrzucane co chwile z siebie krótkie: <i>Zapierdolę, zapierdolę... </i>pomiędzy kolejnymi falami bólu to dałam sobie spokój. </span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> - Eee.. Co...to... znaczy... Słucham? - wyrzuciłam szybko z siebie, starając się przejść do grzecznościowej formy, gdyż Pezz od dłuższego czasu dość mało dyskretnie szarpała mnie za ramię. Gdy odwróciłam się do przyjaciółki, ta tylko wskazała mi głową menadżera One Direction, który bodajże miał na imię Paul. </span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Właśnie was pytałem, miłe damy jaka jest wasza ulubiona piosenka One Direction. Skoro jesteście wielkimi fankami chłopców, musicie mieć jakąś swoją "faworytkę".</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Ze szczękną, którą jakiś dobroczynny człowiek mógłby zebrać z podłogi i wypisanym na twarzy <i>Pomocy! Ratuj mnie! </i>popatrzyłam na blondynkę, oczekując od niej jakiegoś błyskotliwego i szybkiego wyjścia z sytuacji. </span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Eee... osobiście myślę, że mają tyle świetnych piosenek, że..że.... - zaczęła składać zdanie Perrie, co zajmowało jej tyle czasu, że wypaliłam:</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Że to obraza dla tak świetnego zespołu, wybrać tylko jedną. - starałam się wyglądać przekonująco i przypadkiem nie wybuchnąć śmiechem, bo już mam przesrane na całej linii od Andy'ego za nieszczęsny faul w kość piszczelową. </span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Chyba wypadłyśmy naprawdę jak prawdziwe Directioners, bo Paul zadowolił się naszą odpowiedzi. Posłałyśmy więc sobie nawzajem zwycięskie uśmiechy - w końcu z nas niezłe mistrzynie improwizacji, nie? Tymczasem Paul, który powoli rozkręcał się przy kieliszku martini, postanowił teraz męczyć jakże "świetny" zespół o nazwie One Direction:</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- I co chłopcy, jakie wrażenie robią na was dziewczyny na żywo?</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Przeprasza, człowieku, ale ile ty wypiłeś? Przecież siedzimy obok i słuchamy, a ta poza tym, to co to, do cholery przesłuchanie jakieś? </span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Eeee... na zdjęciu wyglądały inaczej, jakoś tak... - zaczął coś pieprzyć ten mulat. Cóż mogą sobie być najsławniejszym boysbandem na świecie, ale nie każdy może szczycić się mianem mistrza improwizacji!</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- ...brzydziej? - podsunął mu szatyn, czyli w tak właściwie antypatyczny koleś z publicznej toalety, a we mnie się aż zagotowało.</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> <i>Boże, proszę daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę, to zabiję wszystkich dookoła.</i></span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Widocznie zdjęcia nie oddają w pełni naszego piękna. - wysyczałam niczym zabójca, który powoli podkrada się do swojej ofiary by następnie jednym, szybkim ruchem zdradziecko ukręcić jej kark. </span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"><i>- </i>W każdym razie, to takie dowartościowujące, że jesteście naszymi fanami i chcieliście nas zobaczyć. - wtrąciła się Perrie, próbując mnie uspokoić jeżdżeniem swoją dłonią po mich plecach. Spokojnie Jade, już tyle wytrzymałaś, nie możesz teraz tego spieprzyć. </span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Tak, od dłuższego czasu ich <i>marzeniem </i>było spotkanie was, prawda Louis? - blondyn siedzący po prawej antypatycznego gościa z publicznej toalety objął swojego kolegę ramieniem i starał się powstrzymać napad śmiechu, który niepowstrzymanie wkradał się na jego pucołowatą mordkę. Cóż, nie dziwię się, bo gdy ja zobaczyłam minę szatyna, musiałam schować twarz - co swoją drogą było jedną z najmądrzejszych decyzji tego dnia, bo w końcu kto by chciał taką mordę oglądać? - w włosy Pezz, by nie zacząć wydawać z siebie dźwięków torturowanej przed śmiercią świni (tak, moi kochani, czyli potocznie mówiąc nie zacząć się śmiać). </span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- To... to takie słodkie kiedy macie marzenia! - wypaliła nagle Leigh, która o dziwo przez dłuższy czas starała się być cicho, bo wiadomo, że jak coś palnie, to niekoniecznie jest to godne poziomowi inteligencji jakiegoś innego przedmiotu niż kartofla... bez obrazy dla ziemniaków oczywiście. Nie, ależ skąd nie mam nic do tego szlachetnego pożywienia które wyżywia całą ludzkość, nawet jeśli ma taką debilną nazwę jak pyry. </span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Jade, masz może chusteczkę? - zapytała lekko drżącym głosem Jesy, a gdy napotkała mój pytający wzrok dodała - No co, Leigh mnie wzruszyła!</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Po podaniu paczki chusteczek higienicznych, droższych o jakieś kilka pensów od normalnych, bowiem miały miętowy zapach - owe opakowanie zachowało się z czasów, gdy Pezz opracowała podryw na atak astmy i uznała, że potrzebne jej do tego chusteczki o uwodzicielskim zapachu - mogłam oglądać jak Jesy, a później również Leigh wycierają sobie łzawiące oczy, gdyż tak poruszyła je myśl, że czyimkolwiek marzeniem było zobaczenie właśnie nas, Little Mix w pełnej krasie. Po chwili zwieńczyły tą teatralną szopkę głośnym wysmarkaniem nosa, tak iż zwróciły na siebie uwagę kilku gości owej drogiej restauracji, w której dane nam było przebywać.</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> - Wiedziałem, że to będzie dobry wybór, wiedziałem! - obwieścił niespodziewanie Paul, który chyba lekko przesadził z jakże niezwykle drogim trunkiem, którego skosztowanie nie dane było nam, zwykłym biednym śmiertelniczkom z Little Mix. - Macie talent wokalny, słuchacie One Direction i jeszcze w dodatku jesteście przeurocze! - tutaj popatrzył na Jesy i Leigh, które jeszcze wciąż miały lekko zaczerwienione oczy i teraz uśmiechały się delikatnie, słysząc nagłe i wylewne komplementy ze strony menadżera przeciwnego zespołu. - Andy, gdzie ty znalazłeś takie żywe złotka?</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Andy musiał przerwać chwilowe użalanie się nad sobą i swoją obolałą nogą i jego twarz, okazująca do tej pory morze bólu, które bez wątpienia odczuwał po stanowczym, aczkolwiek dyskretnym posunięciu z mojej strony nagle rozjaśniła się w szerokim i bez wątpienia sztucznym uśmiechu. </span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Wiesz, stary od razu wiedziałem, że mają predyspozycje, tylko na nie popatrz! Scena je kocha!</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Natychmiast, jakby czytając sobie w myślach wymieniłyśmy się z Pezz spojrzeniami mówiącymi: <i>Kiedyś w odpowiedniej chwili przypomnimy mu o naszych predyspozycjach, oj tak... </i>Cóż, w końcu nie codziennie słyszymy od niego coś innego oprócz: <i>Doprowadzicie mnie do bankructwa! </i>albo <i>Co do cholery, w stodole was chowali?! </i>lub jego ulubionego <i>Jesteście moją największą pedagogiczną porażką. </i>Jak nagła możliwość wzbogacenia się potrafi zmienić zdanie człowieka, prawda?</span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;">- Andy, wiesz co, wyjdźmy na chwilę, muszę zamienić z tobą słówko w cztery oczy.- powiedział Paul, nagle przechodząc na dość poważny ton. Ups... więc może te wszystkie pochwały to była tylko biznesowa ściema, a teraz nagle powie Andy'emu, że naprawdę zachowujemy się jakby nas w stodole chowali i naprawdę nie nadajemy się na coś szerszego niż koncertowanie po barach? Widziałam, że reszta dziewczyn też nagle pobladła, ale dalej starają się delikatnie uśmiechać i trzepotać zalotnie rzęsami. Za to szatyn i mulat, którzy z tego co wynika z moich zasłyszanych informacji mają na imię Louis i Zayn mieli miny jakby właśnie zbliżały się ich urodziny, albo Paul zaczął rozdawać cukierki w imieniu świętego Mikołaja. </span></span><br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> Czuję w kościach, że to nie świadczy nic dobrego.</span></span><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> </span></span>________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=PkGrkNu6mDg"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=5Sfm5PgHcH0" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a> </div>
<div style="text-align: left;">
Kobiet nigdy nie zrozumiesz. A w szczególności takich czterech antypatycznych idiotek z inteligencją zepsutego tostera, które właśnie siedziały naprzeciwko nas. </div>
<div style="text-align: left;">
Nawet kiedy jeszcze byłem z Eleanor - znaczy się z jadowitym zdrajcom, oczywiście - nie rozumiałem w kobietach wielu rzeczy. Dlaczego chodzą parami do toalety? Dlaczego w ich małych, pustych głowach rodzi się chęć do zapisywania swoich żali w pamiętniku, a nie powiedzenia ich komuś innemu? Co takiego ciekawego widzą w telenowelach? Dlaczego kiedy powie się im, że coś podkreśla ich kształty to wrzeszczą, że sugeruję, że są grube?</div>
<div style="text-align: left;">
Jak mawiał klasyk: Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Szczególnie jeśli chodzi o kwestię chodzenia parami do toalety.<br />
Patrzyłem więc spode łba podejrzliwym spojrzeniem na blondynkę z pudrowo-różowymi końcówkami i zafarbowaną na wyzywający odcień niebieskiego dziewczynę, które spotkaliśmy tamtego pamiętnego dnia w centrum handlowym, kiedy one oznajmiły że muszą wyjść za potrzebą. Zayn chyba podzielał moje zdanie, bo również przypatrywał im się wzrokiem mówiącym: <i>Czy skorzystanie z toalety to tak trudna czynność, że potrzebne są do tego dwie osoby?</i><br />
Gdy za drzwiami restauracji zniknęli obaj menadżerowie, a dwie główne intrygantki także oddaliły się od stolika, pomiędzy naszą pozostałą siódemką zapadła dość niezręczna cisza, przerywana tylko od czasu do czasu skrobaniem łyżki w dno talerza przez Horana, albo drapaniem się w głowę Hazzy, które brzmiało wyjątkowo głośno w tej grobowej atmosferze.<br />
Nagłe pacnięcie ręki o rękę zaskoczyło nas wszystkich i automatycznie cała uwaga skupiła się na mulatce, która była sprawcą tego nagłego dźwięku. Wzięła ona głęboki wdech i wyrzuciła z siebie potok słów na jednym wydechu:<br />
- Wiecie, fascynuje mnie ten moment, w którym zabijając muchę, traci ona życie, jej świadomość, mimo że taka prymitywna w jednej chwili przestaje istnieć i to za moją sprawą... Też tak macie?<br />
- Nie. - odparł lakoniczne Niall wpatrując się w nią, wciąż nie do końca rozumiejąc o co dokładnie go zapytano. Mulatka pokręciła głową z niemałym zawodem:<br />
- Jesteście tacy przyziemni. <br />
W tej chwili jednak rozległ się głośny śmiech, świadczący o przybyciu Tych Które Nie Potrafią Zachowywać Się Publicznie.<br />
- I oni mieli w klasie taką grubą koleżankę i ona była też agresywna.<br />
- I co?<br />
- Wyśmiewali się z niej, a ona się wkurzyła, chwyciła krzesło i chciała nim w kogoś rzucić!<br />
- ...I?<br />
- Ktoś krzyknął: "Nie, nie jedz tego!"<br />
- ...Brzydko...<br />
- No...<br />
Z tego co wynika z moich podsłuchanych informacji blondynka to Perrie, a niebieskowłosa to Jade. W każdym razie, chrzanić imiona te dwie rozbestwione lalunie zajęły swoje miejsca, kończąc tym samym rozmowę o agresywnej koleżance. Jęknąłem cicho, bo miałem nadzieję, że pobędą w tej toalecie trochę dłużej.<br />
- Mówiłeś coś, złotko? - Jade, czyli jędza-wariatka, która bez skrupułów wylewa wodę na głowę przypadkowym przechodniom, oczywiście musiała wtrącić swoje trzy grosze.<br />
- Mój przyjaciel chciał dyskretnie wyrazić swoje ubolewanie, że musi przebywać w jednym pomieszczeniu z takimi zepsutymi smarkulami. - Zayn chyba stracił cierpliwość, bo zaczął naśladować przesłodzony i irytujący ton niebieskowłosej. - A jako kulturalny człowiek postanowił wam tego nie mówić, tyko delikatnie odchrząknąć, byście same zajarzyły, że coś jest nie tak. - ciągnął dalej i już myślałem, że skończył swoją przemowę - która swoją drogą była jedną z najlepszych jakie wygłosił - ale postanowił jeszcze coś dodać - Widocznie na to też jesteście za głupie.<br />
- To dziwne że twój przyjaciel wie tyle o kulturze, bo kiedy bezwstydnie nokautuje ludzi w publicznej toalecie to nawet nie stać go na zwykłe przepraszam.<br />
Tego było już za wiele. Wstałem, a naprzeciwko mnie z siedzenia poderwała się Jade i oboje nachyliliśmy się nad stołem i niemalże stykając się czołami zaczęliśmy rzucać sobie mordercze spojrzenia. Z niemałą satysfakcją stwierdziłem, że jestem od niej minimalnie wyższy i mogę spoglądać na nią z góry.<br />
- Strach cię obleciał, krasnoludku? - zakpiłem z jej nikłego wzrostu i tak już wspomaganego przez szpilki.<br />
- Powiedz tak do mnie jeszcze raz, ty zepsuty tosterze, a... - zaczęła się odgrażać, ale przerwałem jej zażenowanym tonem:<br />
- Co mi zrobisz krasnalu?<br />
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Jade nie tracąc czasu na obchodzenie stołu, po prostu przez niego przeskoczyła i zaczęła okładać mnie gdzie popadnie swoimi łapskami. Chciałem powiedzieć jej coś w stylu: <i>Uważaj, bo połamiesz paznokietki laluniu</i>, ale nie miałem okazji, bo nic nie widziałem przez latające bez przerwy przed moimi oczami ręce. Na oślep złapałem coś kudłatego, co okazało się włosami Jade i zacząłem bez skrupułów ciągnąć za nie i od czasu, do czasu wyrywać. Wtedy poczułem ból w prawym ramieniu, bo niebieskowłosa najprawdopodobniej mnie ugryzła. Na domiar wszystkiego do plątaniny rąk i nóg dołączyli Zayn i Perrie, którzy zaczęli ciągnąć nas w dwie różne strony, by rozdzielić naszą dwójkę. <br />
- Co tu się dzieje? - usłyszałem podniesiony głos Paula. Świetnie, wszyscy mamy przesrane.<br />
- Iiii... Uśmiech! - zakrzyknął Liam, po czym oślepił nas... błysk flesza? - Po prostu Jade, Perrie , Zayn i Louis, jako że są swoimi największymi fanami postanowili zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie!<br />
- W pamiątkowym uścisku! - dodał Niall.<br />
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że jeśli nie wrzeszczymy i nie wymachujemy rękoma, czyli w skrócie nie zachowujemy się jak banda rozwrzeszczanych małpiszonów, to faktycznie wygląda jakbyśmy robili zbiorowego misia, a ja... obejmowałbym Jade? Szybko odsunąłem się od niebieskowłosej, jakby co najmniej była trędowata. <br />
- To wspaniale, ale nie musieliście, bo już niedługo będziecie widywać się codziennie! - nie, nie, nie, kurwa nie, on nie może mi tego zrobić! - Dziewczyny, oficjalnie jedziecie w trasę jako support One Direction! <br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
_________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=uT1BuLYt2RU"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=5Sfm5PgHcH0" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a> </div>
<div style="text-align: left;">
Tak! Mówiłam już, że jesteśmy mistrzyniami improwizacji? Ludzie, chyba popadłam w samouwielbienie! Nie dość, że bójka z <i>wielkimi osobistościami </i>jakimi przecież są ci dwaj idioci uszła nam na sucho, to jeszcze jedziemy w trasę! Hollywood, oto nadchodzę!<br />
- Och, to tak miło z pana strony!<br />
- Zobaczy pan, wszystko co z nami związane jest takie pozytywne!<br />
- Oczywiście oprócz testów na narkotyki, one są negatywne!<br />
- Jesteśmy dozgonnie wdzięczne! <br />
Świergotałyśmy jedna, przez drugą, otaczając Paula i zasypując go naszym słowotokiem, który widocznie wprawił go w dobry nastrój, bo wyglądał na rozbawionego. Kontem oka zauważyłam szczerzącego się Andy'ego - ja na jego miejscu bym się tak nie cieszyła, w końcu teraz będzie musiał postawić każdej z nas shake'a, a ja dopilnuję żeby to były te najdroższe. Potem nastąpiło szybkie pożegnanie, bo zarówno menadżer, jak i sławny zespół gdzieś się spieszyli i po chwili zostałyśmy tylko w piątkę na londyńskiej ulicy. <br />
- Dziewczyny, byłyście świetne! - taa, czyli on też kupił kit z pamiątkową focią - A teraz szybko łapiemy taksówkę i ...<br />
- Zaraz, zaraz! - zawołała oburzona Jesy, która czego, jak czego ale darmowego shake'a pilnowała bardzo skutecznie. - Teraz zabierasz nas do Milkshake City!<br />
- Dokładnie - wtrąciła Pezz, z szerokim uśmiechem. - O zobacz, akurat się nie nachodzimy, bo jest za rogiem!<br />
Po chwili przekroczyliśmy próg zatłoczonego lokalu i zajęliśmy miejsce przy wolnym stoliku, zamówienie shake'ów pozostawiając Leigh, która zniknęła w tłumie razem z portfelem naszego menadżera w ręku.<br />
- Nooo wiesz Andy, nie spodziewałyśmy się od ciebie tyleeee dobrego - zaczęła Pezz, specjalnie przeciągając co drugie słowo.<br />
- Właśnie, właśnie jak to szło? Mamy predyspozycje? Scena nas kocha? - dopytywałam się z głupawym uśmieszkiem.<br />
- No wiecie, tylko biznesowa ściema. Przecież gdybym mu powiedział, że jesteście beznadziejne, to by was nie wziął, więc pamiętajcie, komu to zawdzięczacie. - Andy dumnie wypiął pierś, a my w trójkę parsknęłyśmy śmiechem. <br />
- Dziewczyny, dziewczyny patrzcie i podziwiajcie! - usłyszałyśmy radosny głos Leigh-Ann i po chwili na stoliku wylądowało pięć różowych shake'ów z ... podobiznami One Direction?!<br />
- Czyś ty się szaleju po drodze napiła? - wypaliłam, mrugając z niedowierzaniem oczami. <br />
- Jade, myślałam, że taka wielka fanka jak ty z chęcią wypije jednokierunkowego shake'a. - zaśmiała się mulatka i po chwili dodała - Żartowałam, po prostu one były najdroższe!<br />
Na to Andy oczywiście zbladł i zaczął wyrzucać Leigh, że jest nieodpowiedzialna i wpędzi go do grobu, a mulatka odparowała, że niedługo jako słynna gwiazda wyjdzie za mąż za milionera i wtedy z chęcią fundnie mu porządny pogrzeb, bo na dzisiejszy dzień to chyba musieliby spuścić jego zwłoki do Tamizy.<br />
- Taaak... mieć bogatego męża i chodzić na zakupy z jego kartą kredytową... - westchnęła Pezz - To jest coś...<br />
- Dziewczyny, jesteście puste i niewiarygodnie powierzchowne. - zebrałam się pod boki przybierając wyniosłą minę, ale po chwili wybuchnęłam śmiechem. - Jestem z was taka dumna!<br />
Po chwilę wznosimy toast pełen śmiechów i pisków, a po stuknięciu nasze napoje częściowo się rozlewają. Za pierwszą trasę Little Mix!<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
________________________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;"> </span><span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><span style="font-size: small;">I co? Rozdział po 10 dniach, niezły wynik :3 Za szybką notkę podziękujcie Paulinie Karolinie Marcelinie i Jagodzie, które chyba nakopały by mi do dupy, jeśli rozdziału by dzisiaj nie było. Brawa dla nich i zapraszam do odwiedzenia ich blogów: I<a href="http://love-hate-one-direction-story.blogspot.com/">t Is Possible To Mistake Love And Hate</a> oraz <a href="http://midnight-mamories.blogspot.com/">Fuck You</a>. </span></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><span style="font-size: small;">A teraz małe coś ode mnie: Jeśli bedzie tu więcej komentarzy to postaram się dodawać rozdziały w krótszych odstępach czasowych :3 A więc wszystko w waszych rękach!</span></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><span style="font-size: small;">Niech moc będzie z wami,</span></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><span style="font-size: small;">Fay </span></span></span></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span>
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span>
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> </span></span></div>
<h3 style="text-align: left;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"> </span></span></h3>
Fayhttp://www.blogger.com/profile/17746790654453459622noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4607663440971350685.post-66458105135041313862014-03-05T04:32:00.002-08:002014-03-05T04:37:43.089-08:00Rozdział 2<h3 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;">Czysta ekonomia - czyli jak oszczedzac za zycia, by zostało ci na pogrzeb po smierci</span></b> </h3>
<h3 style="text-align: center;">
</h3>
<h3 style="text-align: center;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=UHoLN4aRnEk"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=5Sfm5PgHcH0" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a></h3>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;"> - <i>Don't matter what you say it won't hurt me! Don't matter if I fall from the sky! These wings are made to flyyyyyy!</i></span> - Leigh zakończyła właśnie refren naszego pierwszego singla z debiutanckiego albumu, długim i przeciągłym fałszem, w odpowiedzi na który Perrie podskoczyła, upuszczając wszystkie torby z zakupami znajdujące się w jej rękach i teraz rozglądała się za tym zarzynanym kotem, który musiał jakoś niepostrzeżenie przedrzeć się do mieszkania i teraz sieje spustoszenie. Jednak moja blond przyjaciółka miała chodź w połowie rację, bo Leigh faktycznie siała spustoszenie w kuchni, rozsypując po całej podłodze musli i rodzynki, w myśl genialnego planu ekonomicznego autorstwa za pewne przyszłych noblistek i absolwentek Harvardu - a sarkazm na sarkazmie pogania - Jade Thirlwall i Perrie Edwards. Nie dajcie się zwieść - to nie jest genialne, ale tym sposobem zaoszczędzasz jakiegoś funta na paczce musli i stać cię na wyrzutnię confetti. Błagam, nie pytajcie się po co nam wyrzutnia confetti - jak wymyślę, to będziecie pierwszymi osobami, którym to powiem, okey? </div>
<div style="text-align: left;">
A wracając do musli - po co kupować dwie paczki, jednego specjalnego musli bez rodzynek, ponieważ Leigh-Anne ich nie cierpi i drugiego specjalnego musli z dużą ilością rodzynek, bo Jesy je je nawet przez sen? Oczywiście nie muszę tłumaczyć tego prostego rachunku prawdopodobieństwa specjalne = droższe? Wystarczy kupić dwie paczki tańszego, zwykłego musli i przełożyć rodzynki z jednego do drugiego - co właśnie robi w dość niekompetentny sposób Leigh - i tym sposobem ta-dam! Uzyskamy musli bez rodzynek i musli z dużą ilością rodzynek po cenie zwykłego musli! Czysta ekonomia!</div>
<div style="text-align: left;">
A teraz może zacznijmy wszystko od początku - ja i Pezz, wraz z naszymi zakupami składającymi się z ubrań, które mogły by uszczęśliwić co najmniej parę teatrów znajdujemy się właśnie w mieszkaniu Leigh i Jesy, które mają nieszczęście tkwić z nami w tym gównie, nazywanym zespołem. Ponieważ nie oszukujmy się, nasze wynagrodzenie nie jest zbyt wysokie, a mieszkania w Londynie cholernie drogie, to mieszkamy parami - my geniusze rodem z Harvardu ze sobą, a dziewczyny razem. Teraz doszłyśmy właśnie do momenty kulminacyjnego - <i>Przymierzaj wszystko, przecież muszę cię w tym zobaczyć! </i>I tym sposobem Leigh odstawia niezły teatr w kuchni, próbując rozdzielać musli od rodzynek, Jesy w piżamie siedzi na niepościelonym łóżku z kubkiem kawy w ręce i od czasu do czasu rzuca motywujące komentarze w stylu <i>Wiesz, podziwiam cię... Z samego rana ubierasz się w to, patrzysz w lustro i chce ci się żyć? </i>albo <i>Hmm.. ni to ładne, ni to stylowe... Ale do twarzy Ci pasuje!, </i>a ja z Perrie na zmianę chodzimy krokiem Naomi Campbell po pokoju prezentując każdy fatałaszek, który kupiłyśmy. Ponieważ, jak już wspomniałam ciuchów jest tyle, że mogłybyśmy z powodzeniem rozpocząć uszczęśliwianie równie ubogich jak my teatrów, to nim skończyłyśmy do naszego komentatora dosiadła się Leigh, która widocznie uporała się z kuchnią. Zaraz, zaraz, co ja mówię, mała poprawka - do naszego komentatora dosiadła się Leigh, która zrobiła w kuchni totalny rozpierdol i teraz przyszła do nas, udając, że nic się nie stało i czekając, aż zdarzy się cud i bajzel zniknie, albo ktoś pójdzie to za nią posprzątać.<br />
Gdy skończyłyśmy mini pokaz naszych nowych zdobyczy, wszystkie rozwaliłyśmy się na łóżku - które swoją drogą było jednoosobowe - przybierając najróżniejsze i jak najmniej wygodne pozycje.<br />
- Cooooo robimy? - zapytała Leigh, przeciągle przy tym ziewając.<br />
- Dziewczyny, teraz nareszcie mamy czas tylko dla siebie! - zawołała pełna entuzjazmu Pezz, jednak nie minęły dwie minuty, kiedy blondynka zaczęła marudzić:<br />
- Taaak strasznie mi się się nudziiii....<br />
- A może to dobrze? Wiesz Pezz, my chyba mamy na dzisiaj dość wrażeń. - odpowiedziałam i popatrzyłam znacząco na przyjaciółkę, po czym obie zaczęłyśmy się chichrać jak idiotki.<br />
- Oooooo coooo chodzi? - zapytała przeciągle nie do końca jeszcze rozbudzona Leigh, spadając przy tym z owego nieszczęsnego jednoosobowego łóżka, które posłużyło nam za kanapę. <br />
- Jade miała dzisiaj bliższe spotkanie z najsławniejszym boysbandem świata - wydusiła z siebie blondynka pomiędzy salwami śmiechu, a po chwili usłyszałyśmy wycie Leigh z podłogi:<br />
- <i>You dont't know oh-oh! You don't know you beautifull! Oh-oh-oh, that's what makes you beautifuuulllll!</i><br />
<i>- </i>I co? Trzeba było wziąć autograf, to byśmy sprzedały i jeszcze się dorobiły! - w Jesy obudził się instynkt przedsiębiorczości. Kurde, to nie taki zły pomysł - a przynajmniej na pewno lepszy niż jeden funt na paczce musli.<br />
<i>- </i>Wątpię, żeby po naszym <i>bliższym spotkaniu </i>dali mi cokolwiek innego niż kopa w du... znaczy się w duży mięsień pośladkowy.<br />
- Jade, jesteś taka nie ekonomiczna! Trzeba było myśleć o tym, że postawiłabyś nam wszystkim obiad i nie musiałybyśmy jeść tych kulinarnych wybryków Leigh! - stwierdziła z powagą Jesy, na co wszystkie trzy, oprócz obrażonej Leigh, która pokazała nam język wybuchłyśmy śmiechem. No co, jeśli chcesz jakichkolwiek doznań smakowych to spróbuj kuchni mulatki, a na pewno najdzie cię ochota na zwyczajną, rutynową kuchnię twojej mamusi. Co, jak co, ale w tej sprawie po prostu nie potrafię kłamać, bo moje własne kupki smakowe ucierpiały zbyt wiele razy. <br />
- Waaal się, następnym razem ty gotujesz! - prychnęła Leigh. - Jade, a ty się przyznaj, co im powiedziałaś?<br />
- W sumie za dużo to im nie powiedziałam... - zaczęłam się tłumaczyć, ale przerwała mi Pezz wybuchając równocześnie śmiechem na wspomnienie dzisiejszego poranka:<br />
- Po prostu wylała jednemu z nich zawartość butelki z wodą mineralną na głowę.<br />
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Najpierw dziewczyny wytrzeszczały na mnie oczy, a blondynka tarzała się po podłodze, śmiejąc się jak... no właśnie nawet nie ma takiego słowa na określenie jej zachowania. Później Jesy i Leigh też zaczęły się śmiać, mulatka pobiegła po jakiś bliżej niezidentyfikowany trunek z okrzykiem <i>Trzeba to oblać! Trzeba to oblać! </i>a Jesy chyba pierwszy raz tego dnia podniosła się z łóżka, by włączyć radio z jedynym egzemplarzem naszej płyty w środku, na który musiałyśmy się złożyć w cztery. Pezz gdy usłyszała muzykę nie podnosząc się z podłogi zaczęła wyć naszą piosenkę, a ja po chwili nieświadomie do niej dołączyłam.<br />
- <i>I'm a little bit love drunk. Ever get the feeling where you're miles away. Everybody's looking at me walking, stumbling. Hardly talking, mumbling, going red in the face. Promise I've been drinkin' only lemonade, it's all I take. My heart's just on one about someone. And I'm a little bit love drunk!</i><br />
Właściwie, to do końca nie wiem, co oblewamy, ale co z tego? Ostatnio odkryłam, że dla biednych, zrujnowanych ludzi każda pierwsza-lepsza okazja żeby się upić jest po prostu dobrą okazją. Wtedy oblewałyśmy kupienie nowej kanapy do mieszkania mojego i Pezz, i przynajmniej wiedziałam o co chodzi. No, ale trudno, w końcu każda okazja, jest dobrą okazją.<br />
Kiedy więc Leigh wpadła z powrotem do pokoju, trzymając w ręku pokaźnych rozmiarów butelkę nie było to dla nas nic nowego. Ej, czy to nie zabawne, że narzekamy, że nigdy nie mamy pieniędzy, płacimy za lakier do paznokci kartą i jest odmowa, a alkohol jakoś zawsze się znajdzie?<br />
- Kogo to moje piękne oczy widzą. - wypaliła Leigh, a jak rozejrzałam się lekko zdezorientowana po pokoju. Oparty o drzwi, stał nasz menadżer, Andy, a jego mina wyrażała a wszystkie możliwe sposoby zażenowanie.<br />
- Z tymi pięknymi to bym nie przesadzał. - odparł zgryźliwie. Cóż, ostatnio nie dogadywałyśmy się zbyt dobrze z Andym. Dlaczego? A to z prostej sprawy. Nam nie powodziło się dobrze - on także klepał biedę. My byłyśmy spłukane - Andy wywracał puste kieszenie na drugą stronę i wypadały z nich w najlepszym wypadku agrafki. Tak więc każde z nas gardziło pozostałym w mniemaniu, że jest nieopłacalne.<br />
- A wy, małe, nieopłacalne pijaczki patrzcie i podziwiajcie geniusz waszego menażera, dzięki któremu ten zespół jeszcze jakoś się trzyma. - widząc nasze totalnie zszokowane spojrzenia i ogłupiałe miny dodał po chwili małe sprostowanie - Załatwiłem wam trasę koncertową!<br />
Zaczęłyśmy cieszyć się jak wariatki, które właśnie ukazują światu swe kroki tańca zwycięstwa, po tym jak udało im się zbiec z psychiatryka. Ja z Pezz momentalnie podniosłyśmy się z podłogi i zaczęłyśmy wykonywać serię bliżej nieznanych nikomu ruchów, wykrzykując jakiś hymn o miłości do własnej genialności, Leigh pociągnęła sobie łyka owego tajemniczego trunku z gwinta, a Jesy wykrzyczała:<br />
- Dobrze mówi, polać mu! Dziewczyny, teraz musimy to podwójnie oblać!<br />
Spotkało się to z naszym jeszcze większym entuzjazmem. Trasa koncertowa, rozumiecie to? Ludziska, jedziemy w trasę! Zaczyna się sława, pieniądze, wielka kariera, szał ciał i zmysłów upojenie!<br />
- Nie będzie tu żadnego chlania na umów, Nelson. A ty, Pinnock odłóż tą butelkę. Jutro rano mamy spotkanie z zespołem, który supportujecie w trasie i z jego menadżerem, bo chyba nie myślałyście że ktokolwiek będzie chciał wam zrobić samodzielną trasę. Nie wiem dlaczego Bóg mnie tak pokarał, ale muszę zabrać was ze sobą i jak mi któraś będzie na kacu to... - w tym momencie charakterystycznie przejechał palcem po swojej szyi, dając nam tym samym do zrozumienia, że picie tego wieczoru wcale nie skończy się dobrze. Pokiwałyśmy więc głowami, niczym potulne baranki, albo jak dzieci, które coś spsociły i obiecują mamie, że już więcej nie będą.<br />
- W każdym razie, mówiłem już, że jestem genialny? - kontynuował swój wywód Andy - Macie trasę z tak znanym zespołem, że nie ważne, jak bardzo wszystko spierdolicie, bo nie warto oczekiwać, że zrobicie cokolwiek dobrze i czy będziecie tak beznadziejne jak zwykle - ludzie i tak przyjdą was posłuchać, żeby potem być na koncercie tego drugiego zespołu!<br />
- Taak, niezwykle zabawne i motywujące - przerwałam mu dalsze wychwalanie jego geniuszu - A jak nazywa się ten zespół, który ma to szczęście i może jechać z nami w trasę?<br />
- Szczęście to wy macie, że ich support zrezygnował i prawdopodobnie udało mi się wcisnąć was na ich miejsce... prawdopodobnie bo jeśli jutro na spotkaniu biznesowym zachowacie się jak niekulturalne, bezmózgie wieprze to raczej nic z tego! Ale przynajmniej pewne jest to, że jak już pojedziecie, to na koncertach będziecie miały tłumy fanek, chociaż wcale nie waszych i wcale nie dlatego, że potraficie śpiewać - po prostu jedziecie w trasę z One Direction!<br />
Leigh momentalnie upuściła butelkę niezidentyfikowanego napoju ze sporą zawartością procentową, która roztrzaskała się na podłodze, powodując tym samym, że mulatka oprócz burdelu w kuchni, zrobiła jeszcze burdel w sypialni.<br />
- Nie pierdol.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=d7lCZ0rpH3o"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=5Sfm5PgHcH0" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a></div>
Obudziłam się, czują się jak wrak człowieka i na ślepo zdjęłam budzik z szafki nocnej by sprawdzić godzinę. Siódma piętnaście?! Dlaczego ja w ogóle wstaję tak szybko, skoro dzisiaj nie ma wyprzedaży? A, no tak przecież musimy ruszyć du... że mięśnie pośladkowe (Ha, pewnie już myśleliście, że powiem brzydko, co? Niedoczekanie, dzisiaj jestem wzorem kultury!) na nasze <i>spotkanie biznesowe. </i>Szczerze mówiąc, to na żadnym jeszcze nie byłam... jak to właściwie jest? Nie no, Jade geniuszu, ale masz mózg, oni na pewno już byli w trasie z super-sławnym boysbandem, który znają wszyscy, zaczynając od młodszej siostry, która za nimi szaleje, przechodząc na babcię, której przypominają się lata młodości, a kończąc na hydrauliku, który śpiewa: <i>Nie wiesz, że jesteś piękna! </i>do zepsutego kranu i teraz powiedzą ci jak to jest. A tak serio, to była może któraś z was kiedyś? Ratunku, ja na pewno się zbłaźnię, a jedynym pocieszeniem jest to, że nie będę jedyna, bo mogę się założyć, że dziewczyny nie będą lepsze. Czyli to będzie porażka na całej linii. <br />
Zwlekłam swoje zwłoki z łóżka i poczłapałam do kuchni gdzie czekały już dziewczyny. Ponieważ z Perrie nakupiłyśmy wystarczająco ciuchów by przechodzić w nich co najmniej miesiąc, mogłyśmy spokojnie zostać u dziewczyn na noc i teraz wszyscy już wstali z wyjątkiem mnie. Ha, czyli zaczynamy dzień jak zwykle!<br />
Wmaszerowałam do kuchni i od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Jesy popatrzyła na mnie jakbym właśnie wytatuowała sobie coś na środku czoła, a Pezz wyrwało się ciche: <i>Matko Boska, wszyscy święci... </i>Leigh z początku stała tyłem do mnie, próbując coś upichcić na kuchence gazowej, ale gdy się odwróciła, momentalnie wypuściła to co trzymała w rękach.<br />
- Co się do jasnej cholery dzieje? - zapytałam. Ups, no i złamałam zasadę, że dzisiaj będę się grzecznie odzywać.<br />
- Nic, nic. - odparła szybko mulatka, odwracając się z powrotem w stronę kuchenki gazowe, która nagle nabrała jakiegoś wyjątkowo interesującego charakteru, a Pezz szybko dodała:<br />
- Po prostu cieszymy się, że cię widzimy.<br />
- Dooobra... Idę do łazienki, muszę się zobaczyć w lustrze. - stwierdziłam i już wiedziałam, że chodzi o mój wygląd, bo Jesy zerwała się przewracając krzesło i krzycząc pobiegła do łazienki:<br />
- Nie, nie! Wiesz ja muszę szybko za... potrzebą! Właśnie zaraz mi poleci po nogach! Muszę za potrzebą!<br />
Po chwili usłyszałyśmy tylko trzask zamykanych w pośpiechu drzwi. To stało się jeszcze bardziej podejrzane.<br />
- Pezz, daj mi swoje lusterko - wyciągnęłam rękę w stronę blondynki. Wiedziałam, że ma małe lusterko w kosmetyczce, którą nałogowo nosi blisko siebie, w razie wypadku, gdyby się <i>rozmazała.</i><br />
- Oł, lusterko, bo widzisz ja je... zbiłam! Tak zbiłam je! Kochana, po co patrzeć w lustro z samego rana? Lepiej mnie przytul na pocieszenie, bo przecież mam siedem lat nieszczęścia! - wykrzyknęła po czym uwiesiła mi się na szyi, udając, że szlocha w moje ramię z nieszczęścia. Kurwa, co się w tym domu do cholery dzieje?<br />
- Pezz, ogarnij się, bo chyba ci lakier do włosów mózg przeżarł i mów mi w końcu co do jasnej ciasnej mam na twarzy!<br />
Blondynka bez słowa wyciągnęła małe, kieszonkowe lusterko z tylnej kieszeni spodni i podała mi je.Ha, wiedziałam, że musi je mieć przy sobie, bo by nie wytrzymała!<br />
- Jade, pamiętaj, że bez względu co tam zobaczysz, jesteśmy z tobą...<br />
W następnej chwili upuściłam lusterko, które rozbiło się na kilka części na podłodze. To co tam zobaczyłam, przebiło wszelkie moje oczekiwania. I uwierzcie lub nie, ale myślenie o siedmiu latach nieszczęścia to była ostatnia rzecz, którą chciałam teraz zrobić. Na pierwszym miejscu było zdecydowanie owinięcie moich rąk w okół szyi bezczelnego typa z publicznej toalety w centrum handlowym.<br />
Na połowie mojej twarzy, znajdowała się bowiem wielka, sina plama, upodabniając lewą część mojej głowy do dojrzałej śliwki. Pięknie i jak ja teraz wyjdę do ludzi?<br />
Po chwili z toalety przyszła Jesy, Leigh porzuciła kuchenne rewolucje i na owym jednoosobowym łóżku zebrałyśmy nadzwyczajne posiedzenie grupy antypatycznych jędz-wariatek, czyli w skrócie Little Mix.<br />
- Dziewczyny, dziś są wyjątkowe okoliczności. Mamy okazję pojechać w trasę - zaczęła najrozsądniejsza z nas, Jesy przyjmując niezwykle uroczysty ton głosu. - Jednak mamy też okazję wszystko spieprzyć. Co robimy?<br />
- Oni nie mogą was rozpoznać. - stwierdziła Leigh. - Wtedy pożegnamy się z trasą.<br />
Wszystkie pokiwałyśmy głowami na znak, że rozumiemy a Pezz zaczęła się zastanawiać na głos:<br />
- No dobra, ale jak to zrobimy? Przecież nie zrobimy sobie operacji plastycznej twarzy w... - tutaj spojrzała na zegarek. - O kurwa, tylko niecałe cztery godziny! A tak poza tym sorry drogie panie, ale nie stać nas na to.<br />
Zaczęłyśmy więc burzę mózgów, by wymyślić jakikolwiek plan działania. <br />
- Nie Leigh, kiepski pomysł. - przerwała ciszę Jesy, gdy mulatka przystawiła sobie pod nos sztuczne, doklejane wąsy. A swoją drogą, to skąd one się wzięły w naszym mieszkaniu? - A może by tak... Mam! - zakrzyknęła ponownie ciemna blondynka.Automatycznie wszystkie wyczekujące spojrzenia zwróciły się na nią.<br />
- Wczoraj wyglądałyście tak okropnie, że gdyby ja na waszym miejscu popatrzyła w lustro, to naprawdę nie wyszłabym z domu. Więc jeśli dzisiaj zrobimy was na bóstwo, to naprawdę nikt was nie pozna!<br />
- Jak niby chcesz ze mnie zrobić bóstwo z tym sinym plackiem na mordzie! - zakrzyknęłam, puszczając koło uszu fakt, że Jesy po raz kolejny powiedziała nam, że wyglądamy jak siedem nieszczęść.<br />
- Fluid, puder i umiejętności kosmetyczne Jessiki Louisy Nelson zdziałają cuda, kochana.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=nx2iLOvP0rM"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=5Sfm5PgHcH0" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a></div>
Wysiadając z taksówki jeszcze raz szybko przyjrzałam się swojemu odbiciu w jej oknie nerwowo poprawiłam swoje włosy, które swoją drogą po wizycie u <i>super stylistki </i>Jessiki Nelson nabrały odważnego odcieniu niebieskiej akwareli, a ubarwienie fryzury mojej przyjaciółki nabrało delikatnego różu. <br />
Ale swoją drogą makijaż wyszedł jej doskonale, mimo iż robiła komukolwiek make-up po raz pierwszy - do czego przyznała się oczywiście dopiero po skończonej robocie. Dzięki bogu, ani na Pezz, ani na mnie nie wyszedł jej efekt maski bo inaczej nie doszłaby w tym życiu na to spotkanie. Najpierw byśmy ją zabiły, potem trzymały przez tydzień w ciemnym pomieszczeniu tylko o chlebie i wodzie, a potem byśmy... ją zabiły? No jakoś tak to szło.<br />
Wszystkie postanowiłyśmy sprawiać wrażenie grzecznych dziewczynek, więc każda z nas miała na sobie sukienkę, co upodabniało nas do księżniczek z bajek Disneya i oczywiście kilkunastu centymetrowe szpilki, ponieważ wszystkie miałyśmy obsesję na punkcie tego, że jesteśmy za niskie. No przecież nie będą jacyś debile, z jakiegoś tam Wrong Direction patrzeć na nas z góry. <br />
W każdym razie, na czym to skończyłam? A tak, wysiadłyśmy z taksówki prawie łamiąc sobie nogi na owych aż nadmiernie wysokich szpilach. Z politowaniem przyglądał się temu Andy, który już na nas czekał przed ekskluzywną restauracją, do której zostałyśmy zaproszone. Nie miałam pojęcia, że spotkania biznesowe polegają na jedzeniu dość wczesnego obiadu, ewentualnie późnego śniadania za ogromne pieniądze. No cóż, mam nadzieję, że tak jak za taksówkę, to nie my płacimy. <br />
- Trzynaście minut. Trzynaście! Co wy kurde sobie myślicie, że takie z was gwiazdki i możecie się spóźniać, pokazując wszystkie swoje fochy?<br />
Ups... To na pewno przez buty, zwal winę na buty!<br />
- To przez buty! - wypaliła aktualnie różowo włosa Pezz, która jakby czytała mi w myślach. Andy tylko pokręcił głową i popatrzył na nas z politowaniem:<br />
- A ty i Thirlwall to co, malowałyście dom przed wyjściem i farba wam się wylała na głowę?<br />
- Hahah bardzo śmieszne. Dłuższa historia, a my przecież i tak już jesteśmy spóźnione.<br />
- A poza tym i tak nie chcesz wiedzieć. - puściłam Pezz oczko i obie zachichotałyśmy. Cóż, naprawdę lepiej dla nerwów Andy'ego, że nie wie o zajściu z wodą mineralną w centrum handlowym. Wtedy ja i blondynka naprawdę byłyśmy martwe, a nasz menadżer padł by na miejscu na załamanie nerwowe.<br />
Okazało się, że mamy sporych rozmiarów stolik - w końcu miało się przy nim pojawić jedenaście osób - w dość odizolowanej części sali. Oh i Andy śmie narzekać, że my się spóźniamy, a tych gwiazdeczek i tak jeszcze nie ma. Więc o co tyle hałasu?<br />
- Dziewczyny, posłuchajcie - powiedział Andy opierając się rękami o stół, gdy my już zajęłyśmy swoje miejsca. - Jak się domyśliłyście restauracja jest dość droga, więc nic nie kupujecie.<br />
- Ej, a niby dlaczego? - zaprotestowała Leght.<br />
- Bo ja za was płacę.<br />
Wydobyłyśmy z siebie okrzyki zadowolenia, aż ludzie przy sąsiednich stolikach dziwnie się na nas popatrzyli.<br />
<i>- Oooł kupimy sobie drogi trunek i długi nabije się rachuneeeeek!</i> - zaczęłyśmy śpiewać, jednak Andy szybko nas uciszył.<br />
- Bez jaj dziewczyny, będziemy spłukani. Serio - dodał kiedy Jesy zaczęła czkać ze śmiechu - Oj niech wam będzie, jak dobrze pójdzie to po wszystkim postawię wam shaki, ale ogarnijcie się już i nie róbcie przypału.<br />
Zdążyłyśmy jeszcze wymóc na nim przysięgę na mały palec, czyli tak zwaną <i>piggi promis, </i>po czym usłyszałyśmy niemałe zamieszanie przy wejściu - czyli po, dokładnie 22 minutach spóźnienia nasz sławny boysband jednak przybył. Andy szybko zaczął dawać nam znaki oczyma, ale byłyśmy zbyt mało kumate by zrozumieć, że każe nam wstać i zakumałyśmy dopiero, gdy kopną siedzącą najbliżej niego Leigh-Anne w nogę.<br />
Zerwałyśmy się więc z krzeseł, a Jesy w ostatniej chwili zdążyła złapać swoje, żeby nie upadło, za co dostała pełne mordu spojrzenie od naszego menadżera. Z wymuszonymi uśmiechami na twarzy zaczęłyśmy się witać i sprawiać wrażenie miłych i grzecznych dziewczynek. Jednak w pewnym momencie zauważyłam, że szatyn mówi coś mulatowi na ucho wyraźnie patrząc przy tym na... o kurde na mnie i na Pezz! Nie zdążyłam przekazać przyjaciółce ostrzegawczego spojrzenia z przekazem <i>Patrz na buty, Perrie masz bardzo interesujące buty!</i> bo te dwa Sherlocki przejrzały nasze przebrania.<br />
- To wy!<br />
- Eeee... to wy? - powtórzyła Pezz, która jako naturalna blondynka jak zwykle miała lekko spóźnioną reakcję. Czułam że wszystkie spojrzenia skupiły się na naszej czwórce.<br />
Czyli w makijażu i sukienkach jesteśmy równie brzydkie jak wtedy w centrum handlowym i jednak da się nas rozpoznać.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_________________________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;"> <span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">I dorobiłam się drugiego rozdziału :3 Ponieważ pod poprzednim nie było notki ode mnie to teraz dziękuję za komentarze zarówno pod prologiem, jak i rozdziałem pierwszym. Były bardzo motywujące i mam nadzieję, że ich liczba będzie wzrastać ^^</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif; font-size: small;">Co do rozdziału... długo, bardzo długo i ciężko mi się go pisało. Ale w końcu jest i zostawiam go wam do oceny. A, no i prawie bym zapomniała! <b>W drugiej części rozdziału jest piosenka Aerosów <i>What Could Have Been Love </i>która wędruje razem z dedykacją do Kotka ;3 Dzięki za nasze motywujące skaypowe rozmowy <3</b></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif; font-size: small;">Do napisania,</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif; font-size: small;">Fay</span></div>
</div>
Fayhttp://www.blogger.com/profile/17746790654453459622noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4607663440971350685.post-44543204461128176052014-01-31T09:56:00.000-08:002014-02-23T08:12:32.657-08:00Rozdział 1<h3 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;">W centrum handlowym czasem powalaja nie tylko ceny - czyli jak rozpetac cos z niczego</span></b></h3>
<div style="text-align: center;">
<br />
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: Harrington; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"> </span></span><a href="http://www.youtube.com/watch?v=NMNgbISmF4I"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=NMNgbISmF4I" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /> </a><br />
<div style="text-align: left;">
Wyciągnęłam Pezz z księgarni, używając niemałej siły żeby odciągnąć ją od sprzedawcy zanim blondynka przejdzie od rękoczynów. Biorąc pod uwagę to, że zapierała się ona obiema nogami, a w dodatku wsunęła dzisiaj dwa ciastka z kremem, z czego oczywiście jedno było moje (wniosek z dziś - nie odwracaj wzroku od swojego deseru kiedy Perrie czuwa) to nie dziwię się, że musiałam nieźle się naszarpać zanim wypadłyśmy ze sklepu. Usłyszałam jeszcze niemiły komentarz mojej przyjaciółki, skierowany najprawdopodobniej w stronę tego biednego człowieka, który miał nieszczęście nas spotkać w tym dniu, w którym galerią handlową rządziły prawa dżungli. Sobotni poranek września był zimy i nie zachęcał do spacerów, więc większość osób spędzała go wylegując się w łóżku lub przed telewizorem z jogurtem w ręce. Albo tak jak my - skorzystali z ostatniej okazji by załapać się na szał, w którym nie ograniczały cię żadne zasady, kto pierwszy, ten lepszy.<br />
Tutaj w Londynie ten szał nazywamy wyprzedażami.<br />
No wiecie, koniec lata, początek jesieni, a tu co? Przeceny na letnie rzeczy, ze starych kolekcji, chociaż mamy wrzesień! Jednak kogo obchodzi, że Anglię od kilku dni pokrywa warstwa liści, skoro można teraz załapać się na boskie bikini tańsze o połowę, niż w sezonie letnim? Tym właśnie sposobem nagromadziłam razem z Perrie masę mniej i bardziej potrzebnych rzeczy, które założymy najwcześniej za kilka miesięcy. Ale spokojnie, nie zraża nas to. W lecie pójdziemy na zimowe wyprzedaże i tym sposobem zaoszczędzimy.<br />
A właśnie jak to się stało, że w ogóle musimy oszczędzać? Jak to głosi pewna do bólu szczera piosenka Rolling Stones'ów: <i>Bez</i> <i>miłości w naszych duszach i bez pieniędzy w naszych płaszczach - nie możesz powiedzieć, że jesteśmy zadowoleni. </i>Szczególnie doskwierają nam puściuteńkie kieszenie, które są tak puste jak butelki po piwie na mojej osiemnastce. Czyli definitywnie, niezaprzeczalnie i nieodwołalnie puste.<br />
Przy okazji muszę się wam pochwalić! Trzy miesiące temu wydałyśmy płytę. Niestety z dość marnym skutkiem, co uświadomiłyśmy sobie przed chwilą, gdy w księgarni naszym oczom ukazała się półka stojąca gdzieś w kącie, nie na widoku. Była zapełniona egzemplarzami naszej płyty, a skoro była zapełniona to znaczy, że nikt nie kupuje tego badziewia, prawda? Oczywiście, zarówno ja, jak i Perrie uznałyśmy, że uratujemy sytuację i kupimy sobie nawzajem po naszej własnej płycie w akcie samouwielbienia. Jednak kiedy spojrzałyśmy na cenę, to zrobiłyśmy to, co widocznie robi większość ludzi ją widząc - stwierdziłyśmy, że wolimy kupić sobie więcej ciuchów, bo widocznie nie dany jest nam luksus słuchania naszych wokali.<br />
Tym sposobem wyleciałyśmy ze sklepu, bo sprzedawca nie miał poczucia humoru i nie spodobało mu się, że wraz z Pezzą zaczęłyśmy przekładać biografię naszego ulubionego zespołu Aerosmith do działu z religią. Tak, wiem niezwykle ambitne przedsięwzięcie, ale żeby to ogarnąć trzeba po prostu być nami. Na dodatek wszystkiego po dłuższej szarpaninie by odciągnąć od sprzedawcy moją zapierającą się przyjaciółkę nagle olśniło i przestała stawiać opór, przez co w skutek mojego szarpnięcia obie wylądowałyśmy na podłodze przed sklepem wykonując epicki ślizg i obijając sobie duże mięśnie pośladkowe (tak, moi drodzy, właśnie tak profesjonalnie nazywa się ten niedoceniony narząd okrzyknięty przez was dupą). Po chwili wciąż jęcząc jakoś udało nam się zebrać swoje zwłoki z podłogi i chwiejnym krokiem podeszłyśmy do ławki, na której umieściłyśmy naszej poobijane zadki.<br />
- Nienawidzę... wyprzedaży... - wymruczałam pod nosem, akcentując każde słowo po kolej.<br />
- Ale za to udało nam się kupić mnóstwo szałowych rzeczy... które założymy najprawdopodobniej dopiero w czerwcu, ale kogo to obchodzi! - Perrie jak zwykle znalazła dobrą stronę naszych zakupów, i mimowolnie na moje usta wkradł się leniwy uśmiech. Blondynka, jakby czytając w moich myślach wyciągnęła z jednej z wielu torebek z zakupami butelkę z wodą. Jakim cudem znalazła ją w pierwszej torbie, skoro miała ich co najmniej dziesięć? Nieważne. Wyciągnęłam w jej stronę ręce, niczym spragniony wędrowiec na pustyni, proszący o jakikolwiek ratunek przed okrutną śmiercią z odwodnienia. Pezz upiła łyka po czym podała mi butelkę. Po chwili poczułam jak cieczy zwilża moje wargi i spływa do gardła, momentalnie ochładzając organizm. O tak, w takich chwilach nawet zwykłą woda mineralna to iście boski napój.<br />
Nagle moje uszy zarejestrowały piski i krzyki i mimowolnie skierowałam tam moje zmęczone oczy. Tłoczył się tam tłumek dziewczyn, głównie nastolatek, które pokazywały sobie coś palcem, co jakiś czas wybuchały śmiechem, a kilka z nich chyba nawet... płakało? Cóż, jednym słowem robiły niezłe zamieszanie.<br />
- Ciekawe, co tam się dzieje. - mruknęłam pod nosem odwracając wzrok na moją przyjaciółkę, która również przyglądała się zbiegowisku.<br />
- Pewnie jakaś wyprzedaż. - wzruszyła ramionami blondynka.<br />
- A płakałaś kiedyś, bo zobaczyłaś buty na wyprzedaży? - machnęłam lekko głową w kierunku rozhisteryzowanych dziewczyn. <br />
- To może jakaś <i>niesamowita </i>wyprzedaż. - Perrie widocznie nie miała teraz głowy by się nad tym zastanawiać. - Ale nawet jeśli spuszczają cenę o połowę, to mam to w mojej obolałej dupie, nie mam siły, pieniędzy i chęci, żeby cokolwiek kupić. Chodźmy do toalety, bo niepotrzebnie żłopałam tyle wody i wynośmy się z tond.<br />
Pokiwałam nieznacznie głową i z trudem poniosłam się z ławeczki. Gdy udało nam się pozbierać wszystkie nasze torby z zakupami podążyłyśmy w stronę, gdzie według zielonego znaku wiszącego na ścianie powinny znajdować się toalety. Drzwi do sekretnych pomieszczeń, w których można było załatwić potrzebę znajdowały się w wąskim korytarzyku. Perrie bez zastanowienia weszła do pomieszczenia wyraźnie wyznaczonego do użytku dla inwalidów. I nie, nie dlatego, że jest upośledzona umysłowo, chociaż nie jestem tego pewna bo nie stać nas na badania, lecz dlatego, że jest to największa toaleta i nigdy nie ma do niej kolejki. Prosty sposób na uzyskanie większego komfortu podczas oddawania potrzeb, nie? A jakby co, to kto mi udowodni, że Pezz nie ma trwałego uszkodzenia mózgu? To, że jest blondynką tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że mi uwierzą. <br />
Oparłam plecy o ścianę i odetchnęłam z ulgą gdy przez moją cienką bluzkę poczułam, że jest chłodna. Zakupy potrafiły męczyć jak maraton olimpijski. Nieświadomie zaczęłam nucić piosenkę lecącą z małych głośników przy suficie. Serio, muzyka w toalecie? I to ma Ci pomóc przy załatwieniu swoich potrzeb? Może ma cię zrelaksować, żebyś łatwiej ... Nie, dobra, nie ważne. <br />
- Ooo-oh baby! I just want you to dance with me tonight!<br />
Tak, serio. Śpiewałam Olly'ego Mursa w publicznej toalecie, czekając na przyjaciółkę, która <i>relaksowała się </i>przy moim śpiewie siedząc na tronie, nie byle jakim, bo dla inwalidów. W sumie to traci sens dopiero kiedy zaczynasz się nad tym zastanawiać.<br />
Na szczęście nie musiałam dłużej się głowić nad bezsensem mojego życia, bo z toalety wyszła Perrie z błogim uśmiechem, który mówił "Nawet nie wiesz jak mi ulżyło...".<br />
- To co, uznajemy zakupy za skończone i idziemy do Jesy i Leigh na późne... przepraszam, bardzo późne śniadanie? - spytała blondynka patrząc na zegarek. Było po pierwszej, bo do galerii wyskoczyłyśmy rano, by zdążyć na wyprzedaże przed innymi, a znając życie nasze przyjaciółki dopiero wstały.<br />
- Tak, jak najbardziej tak. - odpowiedziałam ruszając w stronę wyjścia. - O Matko Przenajświętsza, Chrystusie Niebieski i reszta tych tam u góry, nawet nie wiecie jak bardzo bolą mnie nogi, i tyłek też mnie boli i wiesz co lędźwie też mnie bolą...<br />
Nie skończyłam jednak mojego monologu i Perrie nie mogła się dowiedzieć, co jeszcze mnie boli ponieważ nerwy na środku mojego czoła odnotowały niespodziewane uderzenie. Poinformowały mnie o tym natychmiast, w skutek czego moja głowa zaczęła pulsować nieznośnym bólem. Na dodatek siła uderzenia odrzuciła mnie w tył, przez co upuściłam wszystkie torby z zakupami wylądowałam po raz kolejny na nieszczęsnym mięśniu pośladkowym, który swoją drogą teraz już na pewno pokryje się fioletową barwą. Jestem przekonana, że jutro obudzę się z takim siniakiem, że odechce mi się siedzenia na najbliższy tydzień. Pezz, gubiąc przy tym kilka swoich cennych zakupów kucnęła przy mnie, a jej ręce automatycznie wystrzeliły do mojej głowy, sprawdzając czy aby na pewno jest na miejscu.<br />
- Jade, nic ci nie jest? Pamiętasz jak masz na imię? - tak, tylko Perrie może wpaść na genialny pomysł najpierw zwracania się do mnie po imieniu, a następnie pytanie się czy je pamiętam - Ile lat ma twój teść?<br />
- Kurde, Perrie ja nie mam teścia!<br />
- Ooo Jade, ty pamiętasz moje imię!<br />
- Gdzie jest ta parszywa kreatura... zabiję...a potem będę trzymać o chlebie i wodzie w piwnicy...a potem zabiję... - zaczęłam się rozglądać za sprawcą nie zwracając uwagi na Perrie, która najpierw stwierdziła, że niczym profesjonalny lekarz zacznie zaglądać mi do oczu święcąc w nie małą latarką, a później zaczęła lamentować, że takowej latarki nie posiada. Tymczasem ja namierzyłam mój cel, którym okazał się bliżej niezidentyfikowany szatyn. Wymruczałam pod nosem jakąś kolejną groźbę i podniosłam moje zwłoki z podłogi. Ruszyłam korytarzem by dopaść sprawcę mojego upadku i winowajcę mojej bolącej du... znaczy się mojego bolącego dużego mięśnia pośladkowego, a za mną pobiegła Pezz krzycząc coś o tym, że mogę myśleć nieracjonalnie, i że trzeba mi zrobić rezonans magnetyczny głowy.<br />
- Hej, ty! - krzyczałam dopóki chłopak nie odwrócił się, bo widocznie jego godność nie pozwalała mu na zrobienie tego od razu - Skoro już uderzyłeś kogoś drzwiami, to może byś łaskawie przeprosił?<br />
- To może byś tak łaskawie następnym razem nie przechodziła tak blisko ściany? - odpowiedział bezczelnie, a w tym samym czasie przybiegła zdyszana blondynka z okrzykiem, że ma latarkę w telefonie i zaraz profesjonalnie zbada, czy nie zostałam poważnie uszkodzona, i czy wiem, ze jeśli będę miała żółte oczy to być może choruję na wirusowe zapalenie wątroby. Szatyn wywrócił młynka oczami i zwiał korzystając z rozproszenia mojej uwagi, która skupiła się teraz na wejściu smoka, które wykonała Perrie. Zdezorientowana zaczęłam na zmianę patrzeć to na moją przyjaciółkę starającą się poświecić światłem z telefonu w kierunku mojego oka, to na oddalającego się bezczelnego typa z publicznej toalety - swoją drogą to całkiem niezła ksywka, nie? - do którego dołączyła czwórka jakiś innych chłopaków. Cóż widocznie normalnie wszyscy czekają na przyjaciół na zewnątrz korytarza z toaletami, a nie tak jak ja i Pezz po prostu chodzimy razem.<br />
- Jade, nie ruszaj się chwilę, zaraz zbadam cię na wirusowe zapalenie wątroby, ale nie odwracaj głowy! I nie wywracaj oczami, bo nie widzę czy ci białko w oczach zżółkło! A tak w ogóle to potrzymaj, bo muszę mieć wolne ręce. - powiedziała wciskając mi w rękę małą butelkę z mineralną wodą.<br />
- Pezz, poczekaj chwilkę, dobrze? - powiedziałam, po czym zerwałam się i pobiegłam w kierunku, gdzie zniknął antypatyczny koleś z toalety publicznej, po drodze odkręcając butelkę z mineralką. Przyjaciółka jednak mnie nie posłuchała, bo słyszałam, że biegnie za mną. To zabawne, bo przecież obie nie miałyśmy już siły żeby chodzić po sklepach, a jak przyszło co do czego to sprężyłyśmy nasze siły witalne. Lekko rozlewając po drodze wodę w końcu dobiegłam do tej grupki i wylałam szatynowi całą zawartość butelki na głowę.<br />
Potem wszystko stało się strasznie szybko. Usłyszałam przekleństwo, kilka głosów zaczęło się przekrzykiwać, a Perrie pociągnęła mnie za ramię do tyłu.<br />
- Przykro mi, że w taki sposób trzeba uczyć cię szacunku dla innych... następnym razem wystarczy przepraszam. - uśmiechnęłam się wyjątkowo sztucznie do całego mokrego pana "następnym-razem-nie-przechodź-tak-blisko-ściany".<br />
- Jade, przestań. - Perrie rzuciła mi spojrzenie pełne wyrzutu. O co jej chodzi? - Przepraszam za przyjaciółkę, ma lekkie problemy z nerwami...<br />
- Tego akurat trudno nie zauważyć.. - odezwał się jeden z nich, który wyglądał niczym mop do podłóg z tą burzą włosów na głowie. Hej, to nawet zabawne, może wytrzeć mokrą posadzkę naokoło swojego przyjaciela!<br />
- Mam nadzieję, że nic takiego się nie stało i wszyscy o tym zapomnimy... - kontynuowała Perrie, ciągnąc mnie coraz bardziej do tyłu. Ej zaraz, jak to nic się nie stało? Moja dolna partia ciała ucierpiała i to poważnie!<br />
Gdy już rozeszliśmy się nie wytrzymałam i wybuchłam.<br />
- Dlaczego do jasnej cholery zaczęłaś przepraszać tą bandę idiotów, którym lakier do włosów przeżarł mózgi?<br />
- Jade kochanie, kojarzysz może ten radosny zespolik za którym teraz szaleją wszystkie dziewczyny i chłopcy, którzy poczuwają się dziewczynami? No wiesz, ten od <i>Let’s go crazy, crazy, crazy till we see the sun. I know we only met...</i><br />
<i>- But let's pretend it's love. - </i>dokończyłam śpiewanie za Perrie. - Taaak, a po jaką cholerę zmieniasz nagle temat?<br />
Blondynka wzięła kilka głębokich wdechów próbując się uspokoić i zachować spokojny wyraz twarzy. Zamknęła oczy i chyba policzyła se w myślach do dziesięciu po czym wyrzuciła z siebie z nieukrywaną paniką: <i> </i><br />
<i>- </i>Bo właśnie wylałaś jednemu z nich moją wodę mineralną na głowę.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=egG7fiE89IU"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=5Sfm5PgHcH0" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
Nienawidzę centrum handlowych. Cholernie ich nienawidzę. Dlaczego? Ponieważ kojarzą mi się z zakupami, a zakupy przypominają mi Eleanor. A myślenie o Eleanor wprawia mnie w kurewski nastrój. Może powinienem wymyślić jej jakieś przezwisko, coś w stylu dwulicowa hipokrytka, albo jadowity zdrajca? Tak, to brzmi dobrze, cholernie dobrze.</div>
<div style="text-align: left;">
Teraz, kiedy nareszcie jesteśmy jak najdalej od tej pieprzonej galerii, w której mieliśmy podpisywanie płyt i od wszystkie co przypomina mi o Eleanor - znaczy się o dwulicowej hipokrytce, można jeszcze dodać, że lecącej na dwa fronty - nareszcie mogę normalnie myśleć. Wyjdziesz z tego jednego wielkiego gówna, jakim są centrum handlowe i od razu czujesz świeże powietrze.<br />
- <i>Moje nogi pachną cudnie, rano wieczór i w połuuuudnie! A najlepiej pachną latem, zajeżdżają aromatem leśnych ziół!</i> <i>Gdy powąchasz jedną nogę, to upadniesz na podłoooogę! Gdy powąchasz obie nogi, to nie wstaniesz już z podłoooogi!</i><br />
<i> </i>Jednak wykrzywiłem usta w grymas gdy natknąłem się w salonie na chłopaków, którzy jak zwykle wydurniali się, z drącym się Niallem i Harrym na czele. <i> </i><br />
<i>- Ser pleśniowy jest zbyt drogi, więc powąchaj moje nooooogi! </i><br />
<i>- </i>Kurwa, ogarnijcie się. Wieczne dzieciaki. - już zaczynam żałować, że nie zostałem w swojej sypialni.<i> </i>Mieszkanie z czwórką niewyżytych napaleńców, powoli aż za bardzo daje mi się w znaki. Po chwili Horan podetknął mi pod nos swoje skarpety, które swoją drogą śmierdziały jakby nosił je tydzień. I przeraża mnie, że w jego przypadku to całkiem możliwe.<br />
- Nie pierdol głupot, Louis i nie udawaj, że jesteś poważny!<br />
- Ej, faktycznie ogarnijcie się już! Danielle zaraz przychodzi... -oczywiście teraz głos zabrał Daddy. <i>Danielle zaraz przychodzi... </i>mogłem się domyślić. Pieprzone gołąbeczki. Kiedy nie ma jej w pobliżu Liam cały czas do niej pisze, a gdy tylko mamy przerwę, Daddy zaraz znika i wolę nie myśleć co wtedy razem robią. A wy tym bardziej o tym nie myślcie, zboczuchy jedne, pewnie nie macie jeszcze szesnastki! Ja w waszym wieku nie byłem nawet w połowie tak zdemoralizowany jak wy.W każdym razie wracając do Daddy'ego to jest z nią szczęśliwy, nawet jeśli ja jestem jedyną osobą, która nie potrafi tego zaakceptować i wciąż z nią nie rozmawia. Kiedy Liam na nią patrzy, cała twarz mu się rozświetla i wydaje się, że ona jest jego słońcem.<br />
Tak, wiem obrzydliwe. Ew!<br />
Dalej nie udało mi się rozgryźć dlaczego Daddy w ogóle z nią jest - nie licząc tego, że jest szczęśliwy, ale ja udaję, że tego nie widzę - skoro wiadomo, że ona i tak go zostawi. Przecież sam wyraz KOBIETA to bardzo chytrze zamaskowany skrót od Każda Okazja By Imponować i Emanować Tanim Asortymentem. A poza tym nawet jeśli jakiś obłudny babsztyl wmawia ci, że cię kocha i że chce być z tobą do końca życia to potem i tak znajdzie kogoś innego kogoś kto.. zaraz, zaraz jak to szło? <i>Może być przy niej kiedy ona tego potrzebuje. </i>Więc nie, ona nie będzie <i>tkwiła </i>w tym bezsensownym związku i zostawi cię bo nie byłeś dla niej wystarczający. Ale najlepsze walnie na koniec, bo co ci powie na odchodnym? Przecież możecie wciąż być przyjaciółmi. No tak zajebiście, przecież nie pomyślałem o tym rewelacyjnym rozwiązaniu, dzięki za przypomnienie!<br />
Tak, wiem minęły miesiące a ja dalej to rozpamiętuje, ale czy ja was kurwa o zdanie pytałem? Nie? Więc nie wmawiajcie mi, że jestem uparty i że powinienem odpuścić i żyć dalej. To jest moje życie i będę do cholery robił to co mi się podoba. Nie jesteście mną, nawet nie potraficie wyobrazić sobie jak to jest,
kiedy kobieta, którą kochacie znajduje sobie kogoś lepszego, w końcu tak
najprościej i po wszystkim co razem przeszliście ona po prostu
zdecydowała, że nie jesteś wystarczająco dobry i poddała się. Nie
potraficie sobie wyobrazić jak to jest być odrzuconym w ten sposób,
kiedy najważniejsza osoba w twoim życiu odwraca się od ciebie. Nie potrzebuje waszego współczucia, współczucia chłopaków i współczucia każde dziewczyny, którą niestety musiałem spotkać. Jestem sam, bez żadnej pieprzonej kobiety, która tylko by mi wypominała, że na świecie są lepsi ode mnie i dobrze mi z tym.<br />
A tak właściwie o czym ja mówiłem? A tak, Liam i Danielle, nasze pieprzone gołąbeczki. Ale już niedługo nie będę widział jak się do siebie ślinią przez kurewsko długi czas, ponieważ za niecały miesiąc wyjeżdżamy, żeby rozpocząć trasę promującą nasz drugi album.<br />
Kiedy jestem w trasie nagle olśniewa mnie i przypomina sobie dlaczego jestem w One Direction, dlaczego poszedłem do X Factor'a. Kocham muzykę, kocham śpiewać i kocham być na scenie. Nagrywanie nowego albumu, sława, podróże no i zapłata - to wspaniałe, ale i tak najlepszą częścią tego wszystkiego są zawsze trasy koncertowe, a ta ma być jeszcze lepsza od poprzedniej, ponieważ będzie to nasza pierwsza samodzielna trasa, na naszych warunkach.<br />
Zaczynamy od Ameryki Północnej, potem objeżdżamy Europę i wracamy do Ameryki. Na koniec trasy koncertujemy w Australii, a zwieńczeniem jej są dwa koncerty w Azji, a konkretniej w Japonii. Zajmie nam to ponad rok, ale to jest właśnie najlepsze. Cały rok bez żadnych pieprzonych kobiet, tylko muzyka, przyjaciele i to co naprawdę kocham robić. W dodatku ponieważ trasa trwa tak długo, zabieramy ze sobą sprzęt i będziemy pracować nad naszym trzecim albumem w drodze.<br />
Wspaniale, prawda? Nie mogę się doczekać.<br />
W dodatku nasz menadżer, Paul wpadnie do nas za chwilę by ogłosić nam dobre wieści. Nie wiem co może uczynić trasę jeszcze lepszą, ale na szczęście to opóźni przyjście Danielle i może uda mi się zwiać, żeby nie musieć się z nią witać. <br />
Jak na zwołanie do pokoju wmaszerował Paul, ze swoim wielkim uśmiechem pod tytułem <i>Chłopcy, podziwiajcie mnie, jestem genialny.</i> Taak, jestem ciekawy co tym razem wymyślił. Pewnie jakiś tajemniczy sposób, w jaki może się na na wzbogacić bo zwykle na tym polega geniusz Paula.<br />
- Chłopcy, jestem genialny! - taaa, to już słyszeliśmy. - Jak wiecie wasz support wycofał się w ostatniej chwili i nie pojedzie z wami w trasę, ale za to znalazłem inny zespół, który będzie otwierał wam koncerty!<br />
- Czyli konkretnie? - zapytał Harry, ponieważ chyba wszyscy chcieli jak najszybciej skończyć tą rozmowę, by Paul z powrotem nie zszedł na temat opiewania swojego geniuszu.<br />
- Little Mix! - nasz menadżer wypiął pierś dumny z siebie, że zapamiętał jakiegoś innego zespołu niż nasz, a ja zmarszczyłem czoło.<br />
- A co to do cholery jest Little Mix?<br />
- Girlsband, który jedzie z wami w trasę.<br />
Nie, przepraszam chyba się przesłyszałem. To nie mogło się wydarzyć. To nieprawda. To tylko koszmar, a ja obudzę się, słońce będzie nade mną świecić i wszystko będzie dobrze. <br />
Ale Paul uśmiechał się dalej, z dumnie wypiętą piersią, a raczej swoim piwnym brzuchem, a ja czułem, że spojrzenia wszystkich spoczywają na mnie.<br />
Kurwa, a więc myliłem się, mówiąc, że ta trasa będzie cudowna, bo nie będzie na niej żadnych kobiet. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
</div>
</div>
Fayhttp://www.blogger.com/profile/17746790654453459622noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4607663440971350685.post-66121414444614549122014-01-27T09:38:00.001-08:002018-07-25T13:33:19.205-07:00Prologue<h3 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "harrington"; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;">Jeden wielki pisk - czyli sławo, oto nadchodze!</span></b></h3>
<div style="text-align: center;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=KlxoG9gNZU4"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=KlxoG9gNZU4" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
- A zwycięzcą X Factor'a w roku 2014 jest ...</div>
<div style="text-align: left;">
Czuliście kiedyś jak wasze serce lata wam od żołądka do gardła i od żołądka do gardła i znowu od żołądka do gardła? Tak jakbyście właśnie co najmniej przebiegli maraton, poganiani przez goniące was ... no nie wiem, wygłodniałe dziki (powiedziałabym wściekłe psy, ale to by było zbyt... przewidywalne, no wiecie mało oryginalne)? Zabawne jest to że stoję w miejscu i jedynym wysiłkiem fizycznym jaki wykonuję jest ściskanie za rękę Tulisy i osoby stojącej po mojej lewej stronie.</div>
<div style="text-align: left;">
Właściwie nawet nie zauważyłam, że to jest Domonique. Wpatrywała się w czubki swoich butów i choć nie robiła tego przez cały dzień, to nagle musiały stać się one wyjątkowo interesujące. Nie mogąc pocieszyć się jej spojrzeniem, które powinno wyrażać jakieś motywujące przesłanie, uścisnęłam mocniej jej dłoń, by choć trochę załagodzić tępy ból, bo moje serce właśnie odbiło się od żołądka niczym od trampoliny i powędrowało w stronę mojego gardła.</div>
<div style="text-align: left;">
Wracając, do pytania początkowego- wiecie jakie to jest uczucie? Tak cholernie nieprzyjemne, że masz ochotę zwymiotować to serce, najlepiej razem z żołądkiem i przełykiem. I mało Cię wtedy obchodzi, czy twój układ pokarmowy będzie kompletny, co będzie przesuwało pokarm i co wstępnie strawi białka. Chociaż zaraz, skoro o tym myślę, to chyba znaczy, że mnie to obchodzi?</div>
<div style="text-align: left;">
Zaraz, zaraz czy abym nie powiedzieli kto jest zwycięzcą i tylko ja głupia nie usłyszałam bo rozmyślałam o procesie odżywiania? Chyba nie, bo wszyscy dalej siedzieli w ciszy i wpatrywali się w prowadzącego, który oczywiście musi przed ogłoszeniem wyników zrobić masakrycznie długą przerwę, żeby <i>budować dramatyczne napięcie. </i>Gościu, nie widzisz, że jest już tak dramatycznie, że zaraz zwrócę mój ostatni posiłek i kilka narządów z mojego układu pokarmowego?!</div>
<div style="text-align: left;">
Ciekawa jestem ile czasu minęło. Może minuta, dwie, kilkanaście... Pobyt w programie minął równie szybko. Pamiętam jak połączyli nas w grupę, jak dostałyśmy się do występów na żywo. Nasze wzloty jak przejście do finału i wygranie półfinału.</div>
<div style="text-align: left;">
I nasze upadki.</div>
<div style="text-align: left;">
<i> Jak dziewczyny nauczyły mnie wstawiać samodzielnie pranie. </i></div>
<div style="text-align: left;">
Tak wiem, to dziwne żeby w moim wieku tego nie potrafić. I właśnie dlatego zaliczam to do upadków, a nie do wzlotów, chociaż swoją drogą to był mój życiowy sukces!</div>
<div style="text-align: left;">
<i> Kiedy Adrianne spadła ze skrzyni przed śpiewaniem pierwszym występem na żywo.</i><br />
Cóż, to było dość zajebiste uczucie, zaraz masz występ na żywo, a twoja przyjaciółka tak po prostu zalicza epicką glebę. A potem jeszcze nie odbiera bodźców z otoczenia. Sytuacja została okrzyknięta potem najbardziej żenującym momentem w życiu szatynki, plasując się w rankingu zaraz przed tym, kiedy spadała ze schodów, bo pisała SMS-a.<br />
<i>Doprowadzenie Domy do stanu wściekłości absolutnej bekaniem prosto w jej twarz.</i><br />
No akurat to było zabawne! W sumie właśnie, <i>było </i>dopóki nie zastanowiłyśmy się nad głębszym sensem tej operacji. Ale oczywiście zanim zaczęłyśmy myśleć, co swoja drogą zdarza nam się wyjątkowo rzadko, Doma zdążyła już nabrać żądzy mordu.<br />
A teraz stoimy w niepewności, przyglądając się swoim butom lub rozglądając się nie pewnie dookoła i czekamy na wyniki. Zaszłyśmy tak daleko, nie chcę teraz wracać do domu. Nie chcę zostawiać dziewczyn po tym wszystkim co razem przeszłyśmy. Ale jeszcze bardziej nie chcę stać tu w niepewności, bo czuję się jak idiotka kiedy wszyscy na mnie patrzą, a ja muszę stać jak głupia i czekać. W dodatku jeszcze do mnie nie dociera, że to, co za chwilę ogłoszą odeśle mnie do szarej monotonni codzienności, w której udział w programie będzie snem małej dziewczynki, marzeniem, które nigdy się nie spełniło albo zmieni moje życie nie do poznania.<br />
- The Hottiest Saddle!<br />
Pisk, który dobiegł w tej chwili do moich uszu była tak ogłuszający, że miałam ochotę zatkać je i skrzywić się, jak po wypiciu szklanki wódki. Zaraz, zaraz powiedzieli The Hottiest Saddle?! O w mordę jeża, chyba wygrałyśmy! Złapałam się za głowę, chcą zacząć wyrywać z niej włosy, a moje usta otworzyły się w niemym okrzyku.<br />
Nie było mi dane jednak przejść do umartwiania mojej głowy i włosów, gdyż po chwili zostałam pochwycona do wspólnego uścisku na "misia". Przed tym jak mimowolnie z moich oczu popłynęły łzy szczęścia ujrzałam że uwiesiłam się z jednej strony na Domie, a z drugiej naAdzie stykając się tym samym z nią głową.<br />
Po chwili pogubiłam się kogo tulę, dlaczego płaczę skoro to jeden z najlepszych dni w moim życiu i czy prowadzący podtyka mi właśnie mikrofon, bo chce żebym coś powiedziała. Słyszałam jak Ada krzyczy obok mnie: <i>O mój Boże, o mój Boże! </i>Chyba nie była świadoma, że mówi do mikrofonu i jej głos słychać na całej sali. Po Adzie ja zaczęłam przez łzy mówić jak to dziękujemy wszystkim, którzy nas wspierali i jakie jesteśmy szczęśliwe, ale robiłam to tak chaotycznie, że prowadzący postanowił z powrotem sam przejąć inicjatywę. Zaczął rozmawiać z piosenkarzem, który zajął ostatecznie drugie miejsce, zaraz za nami. Właśnie <i>zaraz za nami. </i>Jak to cudownie brzmi, prawda?!<br />
Po chwili utonęłam w potoku słów, które wyrzucała każda z naszej trójki, a po chwili przerodziło się to w jeden wielki pis zwycięstwa. Ponownie zaczęłyśmy się ściskać i nie wiedziałam już, kto jest obok mnie, czyja ręka mnie obejmuje, kto drze mi się do ucha i kto szlocha łzami szczęścia w moje ramię.<br />
- To jest wasz zwycięski singiel, wasz debiut. Jak się czujecie?<br />
Dopiero po chwili zorientowałam się, że to prowadzący znów do nas podszedł i trzymał w ręku płytę. O matko, on trzymał w ręku płytę z naszym singlem! Na jego widok ja i Doma padłyśmy sobie w ramiona bo byłyśmy najbliżej siebie, Ada znów zaczęła powtarzać: <i>O mój boże!</i> i mamrotać coś w stylu: <i>To niemożliwe!, </i>a nasza mentorka Tulisa chwyciła, a wręcz wyrwała prowadzącemu płytę i zaczęła wymachiwać nią jak dziecko, które pokazuje rodzicom nową zabawkę od Świętego Mikołaja. <br />
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
Nie dane nam było dokończyć wywiadu ponieważ na scenę wypadli pozostali uczestnicy programu i po chwili utonęłam w morzy uścisków krzyków i kolorowego confetti. Co jakiś czas było słychać głośniej czyjś krzyk, gdy wydarł się do mikrofonu, a w tle usłyszałam jak jakaś piosenka leci dalej, ale nie obchodziło mnie to. Wzrokiem odszukałam szopę Ady i rzuciłam się na nią z piskiem godnym zakupoholiczki, która ujrzała wyprzedaż co najmniej o pięćdziesiąt procent. Po chwili leżałyśmy na podłodze drąc się, czochrając sobie włosy i uważając by nie zostać nadepnięte przez tłum nóg naokoło nas. Po chwili jęknęłyśmy, gdy poczułyśmy na sobie żywy ciężar w postaci Domy. Po chwili byłyśmy już tylko plątaninom rąk, nóg i głów, w której nie można nic odróżnić o siebie ale dalej śmiałyśmy się jak idiotki, którymi niewątpliwie byłyśmy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dziewczyny, czemu się śmiejemy, to przecież poważna sytuacja!</div>
<div style="text-align: left;">
- Wszystkie skończymy w psychiatryku!</div>
<div style="text-align: left;">
- Oby tylko w jednym!<br />
Gdy zamknęłam powieki, przed oczami pojawił mi się widok plaży w Los Angeles i ogromy napis Hollywood. Tak świecie, przygotuj się dobrze.<br />
Przygotuj się, nadchodzę ja - Olivia Jackob.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_________________________________________________<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=dpmAY059TTY"><img alt="http://www.youtube.com/watch?v=dpmAY059TTY" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3QNiYXuLN1fAWlliny3HBGUCwaabB73XCapFTAGo453RPXI9NQobOS0QbU5PtDAks4c0yf1iHQ5Tx3enEwNp3XosHMqE0uePOgFB_uCCiT3JVcr5EglsLkJN8aK1AQCK1bZifqj1B16c/s1600/50aiCb_tfbKaDyU4iX3o_sctoVWA_uuPjx3nmqbuknCRYEYwTMxDOle9-wlFAXJnFBrLL-I2qmDhn9xljTQbkkoHcApxoF_KYnqwyPCqig,,.gif" /></a> </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Luke, musimy porozmawiać. - powiedziała po chwili milczenia Arzalea. Taa super, tyle to i ja wiedziałem. Przecież przyjechałem do się z nią zobaczyć, ponieważ powiedziała, że ma mi coś ważnego do powiedzenia. Jakaś część mnie bała się tej rozmowy, ponieważ od jakiegoś czasu nie było między nami tak wspaniale jak dawniej. Ale jakaś część mnie mówiła, że Arzalea chce porozmawiać, ponieważ właśnie wróciłem z trasy i się stęskniła. Tak, to na pewno dlatego. Porozmawiamy i wszystko będzie w jak najlepszym porządku. Wszystko będzie<i> jak dawniej</i>.</div>
</div>
</div>
<i> </i></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Możesz mi powiedzieć wszystko - stwierdziłem zgodnie z prawdą. Uwielbiałem jej głos. Pewnie dlatego nie przeszkadzało mi, że Arzalea była gadułą, jak ja. Dla mnie mogła mówić godzinami, a ja godzinami mogłem jej słuchać. <br />
- Na początku chcę żebyś wiedział, że walczyłam o nas, Lu, naprawdę robiłam wszystko co w mojej mocy. Ale... ale to mnie przerosło. <br />
Nie odpowiedziałem jej. Po prostu wpatrywałem się w nią i czekałem, aż będzie kontynuować. <br />
- Na początku byliśmy idealni. Myślałam, że możemy pokonać wszystko, że nie ma rzeczy, która może stanąć pomiędzy nami. Byłam przekonana, że nasza miłość jest silniejsza, ale... <i>myliłam się. </i><br />
Zdrętwiałem, próbując zrozumieć sens wypowiedzianych przez nią słów, próbując zrozumieć do czego zmierza. Do czego zmierza <i>z nami.</i><br />
<i>- </i>Odległość nas przerosła. Twój świat mas przerósł. Zaczęłam studiować i nikt z moich przyjaciół nie ma takiego problemu, jak ten. Wszyscy, którzy są w związkach nie muszą martwić się o rzeczy, o które my musimy. Oni mogą być razem codziennie, w każdy weekend, a my? Przy odrobinie szczęścia mogę cię zobaczyć raz na trzy miesiące.<br />
- Ale teraz byliśmy w trasie. Teraz jesteśmy tutaj i ...<br />
- Ale będą następne trasy. I wiele innych. Teraz jesteś tutaj, ale nie będziesz tutaj bardzo długo, prawda? Znowu będę samotna. Wiem, że to brzmi samolubnie, ale potrzebuję ciebie tutaj. Potrzebuję ciebie przy sobie, a ciebie nie ma.<br />
Czuję, że moje serce się zatrzymało.<br />
Chciałem jej powiedzieć, że się myli, że to nie tak, ale nie mogłem, po prostu nie mogłem. Wiedziałem, że ona ma rację. Teraz jestem tutaj i prawdopodobnie zostanę przez najbliższe dwa miesiące, ale potem znów wyjadę. Zawsze jest jakieś miejsce, inny kraj to odwiedzenia. Moje życie jest ciągłą drogą która nie zatrzymuje się na długo, o ile w ogóle się zatrzymuje tutaj, w Teksasie.<br />
- Spotkałam kogoś, Luke. Nie! Nie zdradziłam cię, nic takiego między nami nie zaszło, więc nie patrz na mnie takim wzrokiem. Studiujemy ten sam kierunek i czasami mamy razem zajęcia. Kilka miesięcy temu powiedział mi, że chciałby być kimś więcej niż tylko przyjacielem. Powiedziałam mu, że jestem z tobą, a kiedy on zapytał gdzie w takim razie jesteś w tym momencie uświadomiłam sobie wszystko. Kiedy on mi powiedział, że mógłby być ze mną, <i>naprawdę </i>ze mną, uświadomiłam sobie jak bardzo tego potrzebuję. Luke - popatrzyła mi w oczy i zobaczyłem, że to całe wyznanie nie jest dla niej proste, ale jest zdeterminowana, żeby opowiedzieć mi wszystko, od początku, do końca. Nie wiem jak opisać to co wtedy czułem. Jakbym był zamrożony. - potrzebuję i chcę czegoś, czego ty nie możesz mi dać. A on może.<br />
To nie mogło się wydarzyć, nie wierzę w to. Ale jej oczy nie kłamią, jest zdecydowana i czeka, aż w końcu coś powiem. Ale co mogę powiedzieć? Czego ona ode mnie oczekuje? Moje błogosławieństwo na drogę, by mogła odejść i być szczęśliwa z innym facetem? Nie potrafię się uśmiechnąć i powiedzieć jej, że zrozumiałem, nie mogę po prostu pozwolić jej odejść. Jak ona mogła mi to zrobić? Jak ona mogła zrobić to <i>nam.</i><br />
<i>- </i>Zrywasz ze mną, więc możesz być z tym innym kimś. - bardziej stwierdziłem, niż zadałem pytanie.<br />
<i>- </i>Robię to, co uważam za najlepsze.<br />
- Jasne, kończenie z nami jest lepsze. Pójście na łatwiznę jest lepsze. Świetnie! Dlaczego ja nie mogę tego tak zobaczyć? - niemalże wykrzyczałem jej w twarz. - Czego ode mnie oczekujesz, Arz? Że będę szczęśliwy, ponieważ znalazłaś sobie innego faceta, który nie przysparza ci tylu kłopotów? Oh, przepraszam, że cię rozczarowałem, ale jakoś nie potrafię być szczęśliwy!<br />
- Luke, proszę. Nie musimy kończyć tego w ten sposób. - powiedziała błagalnie, a ja parsknąłem śmiechem. - Możemy dalej być przyjaciółmi...<br />
- Przyjaciółmi? - przerwałem jej, wciąż się śmiejąc. - Naprawdę myślisz, że moglibyśmy być przyjaciółmi? Przecież mnie tutaj nie będzie, więc jak niby mamy być przyjaciółmi?<br />
- To co innego, Lu. Naprawdę chciałeś tkwić w takim związku, jak ten?<br />
- Tkwić?! - krzyknąłem, a mój głos rozległ się w całym mieszkaniu dziewczyny. Nie wytrzymałem i teraz wszystkie moje emocje zaczęły się ujawniać, choć od początku rozmowy starałem się być spokojny. - A więc tak to widzisz? Kocham cię, naprawdę chcę z tobą być, ale nie, ty czujesz, że niepotrzebnie ze mną tkwisz! Dobrze wiedzieć!<br />
Próbowałem się opanować, ale to było takie ciężkie. Czułem się zraniony, rozczarowany, wkurzony, zdesperowany, sfrustrowany. Było tak wiele uczuć, które były teraz wewnątrz mnie, że mógłby je wymieniać bez końca.<br />
- Nie kocham cię już tak samo, Luke i już nigdy więcej nie będę. Próbowałam, przysięgam, że próbowałam ale po prostu nie potrafię utrzymać moich uczuć. Ciebie tu nie było, a Nick był i po prostu ... odkochałam się w tobie.<br />
Nick. A więc to jest imię faceta, który ukradł mi moją dziewczynę.<br />
- Jeśli to koniec, nie chcę zatrzymywać cię w czymś w czym nie potrafisz już dłużej zostać. Bądź szczęśliwa z Nickiem. - poczułem gorzki posmak na języku, kiedy wypowiedziałem jego imię.<br />
- Luke, proszę, naprawdę myślę, że możemy być przyjaciółmi. Po tym wszystkim myślę, że nie powinniśmy tego tak kończyć. Proszę. - uśmiechnęła się słabo i położyła swoją dłoń na mojej. Niemal natychmiast strząsnąłem ją i wstałem, ale Arzaylea dalej mówiła. - Możemy iść do Starbucks'a od czasu, do czasu, możesz opowiedzieć mi wszystko o waszej trasie. Myślę, że to będzie najlepsze także dla ciebie. I ze mną i z tobą będzie dobrze.<br />
- Przyjaciele. - zaśmiałem się ponownie wypowiadając to słowo i odwróciłem się od niej. - Jasne, miej takie życie jak chciałaś Arz, ja poradzę sobie ze swoim. Żegnaj.<br />
Wyszedłem z mieszkania, nie czekając na jej odpowiedź i z trudem ignorując impuls by coś zniszczyć. Arzaylea po prostu ze mną zerwała. Myślałem, że ją obchodziłem, a tymczasem ona przestała mnie kochać dawno temu. Znalazła kogoś innego. Kogoś <i>lepszego. </i>Złamała moje serce tyloma prostymi słowami.<br />
<i> Nie kocham cię już tak samo, Louis i już nigdy więcej nie będę. </i>Nie kocha mnie, bo kocha jakiegoś tam Nicka.<br />
Wszystkie kobiety są takie same. Nie wiem dlaczego pozwoliłem sobie myśleć, że Arzaylea jest inna. Pozwalają ci uwierzyć, że cię kochają, ale zostawią cię tak szybko, jak tylko znajdą kogoś lepszego.<br />
W sumie jest dobrze. Nie potrzebuję dziewczyny. Nie potrzebuję miłości. Jest mi lepiej bez niej. Mam wszystko czego potrzebuję: pracę, którą kocham i przyjaciół.<br />
Pieprz się Arzaylea, pieprzcie się wszystkie kobiety. Nie potrzebuję żadnej z was.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
__________________________________________________________<br />
<br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "trebuchet ms" , sans-serif;">No i jest prolog. Czy jestem zadowolona? Tak, bo zawarłam w nim wszystko to, co powinniście wiedzieć nim przejdziemy do początku historii - czyli rozdziałów. Przeraża mnie jednak trochę jego długość. I choć większość autorek narzeka, że napisała za krótką notkę, to ja uważam, że przesadziłam trochę z długością. Ale musiałam napisać to wszystko, żeby dobrze wprowadzić was w historię :3</span></span><br />
<span style="font-family: "trebuchet ms" , sans-serif;">Jak widać prolog mamy dwuczęściowy i od razu chcę zaznaczyć, że części te <b>nie </b>dzieją się w tym samym czasie. Eleanor zrywa z Louis'em jakiś czas po wygranej dziewczyn.</span><br />
<span style="font-family: "trebuchet ms" , sans-serif;">A te odnośniki na początku każdej części to linki do piosenek przy których to pisałam. </span><br />
<span style="font-family: "trebuchet ms" , sans-serif;">Cóż, co mogę więcej powiedzieć ... do pierwszego!</span><br />
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: "trebuchet ms" , sans-serif;">xoxox</span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: "trebuchet ms" , sans-serif;">wasza Faith <i>Fay</i> </span></div>
</div>
<br />
<br /></div>
</div>
Fayhttp://www.blogger.com/profile/17746790654453459622noreply@blogger.com10